Inne światy?
Inne wymiary? Choć wydają się być jedynie odległą legendą, to istnieją
naprawdę. Gdzieś daleko, poza horyzontem tak wielu istnień, one egzystują.
Każda planety tętni życiem, którego tak wiele osób nie potrafi dostrzec. Lecz
istnieją też światy, które są świadome istnienia kogoś poza nimi. Wierząc,
czekają na spotkanie z nimi. Niektórzy, zdolni do podróży przez światy,
zwiedzają krainy, o których większość może jedynie śnić. Zbierając kryształy są wędrowcami przez planety,
mogąc tworzyć lub niszczyć. Są też tacy, którzy są gotowi ponieść cenę, by zdobyć wymarzony cel. Stając
się tacy jak podróżnicy, oddając część siebie, składając życzenie u Wiedźmy
Wymiarów… Lecz kim oni są i kim my jesteśmy? Wierząc lub nie, ta historia jest
tylko mikrą częścią wielkiego systemu, który panuje w tak odległym kosmosie, którego Ty nie widzisz.
ANADEATH
Tupiąc energicznie nogą o szkolną
posadzkę, co chwilę wyglądała ukradkiem, czy chłopak nie wychodzi do domu. I
choć wielu uczniów patrzyło na nią jak na istną wariatkę, to nawet nie
próbowała liczyć się z ich zdaniem. Zakochana i odrzucona wiedziała, że tym
razem sama musi działać. Marząc o spełnionej miłości od tak długiego czasu, te
sekundy nadal zdawały się być odległymi o miliony lat świetnych pragnieniami.
Kochała tego człowieka z całego serca, lecz nigdy nie było jej dane zaznać tego
samego.
Od pierwszego dnia, w którym się
poznali, po prostu ją olewał. I choć nie była jedyną, którą w tak okrutny
sposób traktował, to czuła ukłucie na sercu za każdym razem, gdy po prostu
mijał ją na szkolnym korytarzu. Wiedziała, że miał nieszczęśliwego dzieciństwo.
Zamknięty w sobie przez śmierć matki, przeprowadzka do obcego miasta i zmiany,
o których nikt oprócz niego nie wiedział. Wszystko rozumiała, ale nie uznawała
tego za powód, by aż z takim dystansem odrzucać innych.
Wzdychając, próbowała się powstrzymać od
zmiany decyzji, przypominając sobie, że to ostatnia szansa. Dzisiaj kończyła
siedemnaście lat i nie mogła zachowywać się już jak tchórz. Od momentu, w
którym wrzuciła ten przeklęty list do skrzynki na buty, skończyły się
wątpliwości. Wyznając wszystko, co leżało jej na sercu, po stu próbach, po
pięćdziesięciu sześciu poprawkach, w końcu była gotowa zakończyć list słowami
„kocham cię”. Czuła, że nawet najpiękniejsze słowa nie zmienią jego stosunku do
niej, lecz musiała spróbować. Była
świadoma, że jeśli nie tego nie zrobi, nigdy się nie dowie, jaka będzie jego
odpowiedź.
Nagle usłyszała czyjś krok. Niepewnie
wyjrzała za rogu, trzymając zaciśnięte dłonie na krawędzi ściany. Gdy tylko
upewniła się, że to jej ukochany, ponownie ukryła się. Bijąc się pięścią w
klatkę piersiową, próbowała uspokoić szalejące serce, które wciąż podpowiadało
jej, by uciekała.
Zaciskając zęby z całej siły, wychyliła
ostatni raz głowę, chcąc ujrzeć reakcję chłopaka na jej list… Zamarła. Widząc
Kaito, jak trzyma w dłoni otwartą kopertę i płacze nad nią, nie potrafiła
znaleźć jakiegokolwiek wytłumaczenia. Jego ręce drżały, a wzrok nie mógł
oderwać się od wyrazów, zapisanych na kartce.
I choć w pierwszej chwili Anadeath
postanowiła podejść do niego i poznać odpowiedź, jej ciało mimowolnie odwróciło
się i tchórzliwie uciekła ze szkolnego korytarza. Biegnąc, ile sił tylko miała
w nogach, nie patrzyła się za siebie. Choć łzy napływały do jej oczu, nie
zakrywała twarzy, tylko pozwalała innym patrzeć na swoją żałosną twarz. Czuła
się jak ostatnia ofiara losu, przeklinając cholerne tchórzostwo.
Gdy tylko udało jej się dobiec do domu,
natychmiast zatrzasnęła za sobą drzwi i osunęła się na podłogę, opierając
plecami o drzwi. Płakała, przyciągając kolana do piersi i chowając między nimi
twarz. Nie była brzydka, wręcz przeciwnie. Delikatna, o pięknych rysach twarzy,
długich, jasnych włosach i niebieskich oczach. Figurze nic nie mogła zarzucić. Dobrze się odżywiała. Miała zdrowe,
trochę wysportowane ciało, choć często (jak to kobieta) narzekała na praktyczny
brak piersi. Chłopcy często na nią zwracali uwagę, lecz ona sama nie potrafiła
odpowiedzieć na ich uczucia. Wiedziała, że liczy się dla nich jedynie wygląd.
– Co ty robisz?!
Podniosła się, słysząc niespodziewany
krzyk ojca. Dość pokaźnych gabarytów, w wieku czterdziestu lat, nie ukrywając
swojej lśniącej głowy stał dumnie przed córką, mając założone ręce na piersi.
Ubrany w najlepszy garnitur, który sprawił, iż Anadeath zaniepokoiła się
zachowaniem ojca. Jednak gdy ujrzała przepiękną kobietę, która wyszła z ich
salonu, wszystko zrozumiała.
– Królowa – szepnęła dziewczyna.
Królowa Smoków… Jedyna kobieta, która
zasługiwała na taki tytuł w całym wszechświecie. Absolutna władczyni batalionu
smoków. Jedyna ludzka podróżniczka między wymiarami, która wykorzystywała swoją
moc. Przepiękna, władcza, o idealnej wręcz figurze i twarzy. Jej długie, aż do
samej ziemi, i blond włosy falowały z każdym ruchem kobiety, jeszcze bardziej
podkreślając majestatyczność postaci.
– Ale co… – zaczęła Anadeath, lecz nagle
przerwano jej.
– Pójdźmy do salonu i porozmawiajmy –
zaproponował gość, dając znać mężczyźnie, by zostawił je same.
Gdy tylko odczytał znak kobiety, kiwnął
głową i wyszedł z domu, idąc na drugą zmianę.
Przedstawicielki płci pięknej ruszyły
natychmiast do salonu, w którym zdecydowały się rozmawiać. Anadeath czuła się
dosyć nieswojo i nie potrafiła wykrzesać z siebie nawet jednego słowa. Nie pojmowała, dlaczego tak ważna osobistość
wstąpiła do jej domu na konwersację z nią.
– Kończysz siedemnaście lat? Prawda,
Anadeath McHerish? – zapytała cicho kobieta.
– Proszę pani, ja…
– Mów mi Lucy – przerwała jej. – Jestem,
a może byłam Lucy Heartfilia.
– Rozumiem. – Kiwnęła głową. – A więc
Lucy, tak.
– Zapewne nie rozumiem, co było powodem
tak nagłego spotkania, lecz… jakby to powiedzieć – zaczęła się plątać,
gorączkowo błądząc wzrokiem po całym pokoju – ty umierasz.
McHerish energicznie podniosła się,
uderzając nogą o blat stołu. Na początku czuła się przerażona, lecz z każdą
sekundą zaczęło do niej docierać, że to tylko głupie kłamstwo… żart…
– Proszę się nie bawić moim kosztem –
prychnęła, siadając z powrotem na miejsce.
– Gdyby to był żart, to bym się chyba
śmiała, a tak nie jest – odpowiedziała, poprawiając włosy. – Kryształ musi zostać odnaleziony.
Każdy świat posiada kod, każdy kod posiada
kryształ i każdy kryształ posiada numer. Żyjąc z takim przeświadczeniem, ludzie
są gotowi, by przejść ten odwieczny rytuał i wybrać się do innych światów w
poszukiwaniu nieznanego. Posiadając te wszystkie, trzy elementy są gotowi oddać
nawet własne życie, by wkroczyć w nowy świat, pozostawiając za sobą stary. Kod
AW5543, kryształ numer 76548. Odwieczna tajemnica planety Anadeath została
odkryta już przed wiekami, lecz zawsze brakowało elementu, który uniemożliwiał
podróż przez nieznane krainy. Kryształ, który
zniknął, gdy tylko powstał, był pragnieniem tak wielu istot. Tak wielu zginęło,
tak wielu nie zostało odnalezionych. Wydawano całe majątki, aby tylko go
zdobyć, lecz nigdy nie odnaleziono choćby śladu jego istnienia.
– Czemu mi to mówisz? – spytała
niepewnie Anadeath.
– Każdy świat posiada także swoją
opowieść… swoją historię. – Wstała i podeszła do okna. – Zapewne słyszałaś
legendy o ludziach, którzy potrafili poświęcić wszystko, by zdobyć klejnot,
lecz zawsze bezskutecznie. Jednak są bohaterowie, którzy pozostają w cieniu. Od
pokoleń kobiety w twojej rodzinie są tymi, którym przeznaczone jest odnaleźć klejnot.
– Zaraz, zaraz, zaraz! – Anadeath
zaczęła machać rękoma. – O czym ty gadasz?! – wrzasnęła, nie potrafiąc
zrozumieć jej słów.
– Wysłuchaj mnie do końca, dziecko! –
skarciła ją Lucy. – Gdy kobieta w twojej rodzinie skończy siedemnaście lat,
budzi się w niej moc. Moc, do której dostępu nie mają inni śmiertelnicy. Kiedy
to się stanie, rozpoczyna się odliczanie. Jest to gra, w której masz trzy lata, by odnaleźć kryształ i …
– Moja matka – przerwała McHerish. –
Przecież nikt go jeszcze nie odnalazł, więc moja matka…
– … zginęła, bo czas jej się skończył –
dokończyła za nią kobieta.
Anadeath zamknęła twarz w rękach, nie
potrafiąc w żaden sposób przyswoić słów tej kobiety. Czuła tak bolesny ucisk na
sercu, że każdy oddech sprawiał jej przeogromny ból. Nie rozumiała, nie chciała
zrozumieć. To była kpina, żart… I ona miała ginąć za sprawy innych? Nie chciała
tego nawet akceptować.
– Nie! – odpowiedziała jednoznacznie. –
Nie chcę brać w tym udziału! Jestem tchórzliwa, nic nie umiem, nie potrafię
nawet porządnie wyznać miłości, a ty chcesz, bym bawiła się w… – nie potrafiła
znaleźć odpowiedniego słowa – coś i odnalazła ten cholerny kryształ, mimo że do tej pory nikomu się to nie udało.
– Wiem, że to spadło na ciebie tak
nagle, ale ja nic nie mogę dla ciebie zrobić… – Lucy podeszła do niej i
chwyciła ją w swoje ramiona, przytulając do siebie. – Tak jak twoja matka,
dzisiaj, za parę minut przemienisz się. Staniesz się bestią klejnotu, której celem będzie odnaleźć
swojego pana. Znana w świecie jako Black Roses.
– Ta scena wygląda, jak żywcem wyjęta z
jakiegoś serialu, w którym młoda dziewczyna dowiaduje się, że ma być obrońcą
sprawiedliwości i dlatego musi porzucić swoje dotychczasowe życie i poświęcić
się walce ze złem. Po drodze jednak spotyka księcia z bajki, w którym się
zakochuje i poznaje wiernych przyjaciół, którzy pomagają jej przezwyciężyć głównego
bossa! Nie tak!? To jakby scena wyjęta z jakiejś Sailor Moon, tylko ty nie
jesteś kotem, a smokiem… Co to za chory świat!? – krzyknęła Anadeath.
– Sama powiedziałaś… Chory… Zawsze
musimy coś poświęcić, by coś zyskać – powiedziała cicho Lucy.
– Odwieczne prawo świata, odwieczna
zasada nieskończoności, odwieczna cena Wiedźmy Wymiarów – powtórzyła z pamięci
inkantację.
– Znam to uczucie, choć ja byłam tylko
kolejnym spoiwem „ceny” – szepnęła cicho kobieta. – Choć my sami nie chcemy,
przeznaczenie nie wybiera… Możemy myśleć, że zdołamy wyłamać się, lecz to tylko
złudne marzenia. Jeśli mamy o co walczyć, to wiemy, że to stracimy.
– A jeśli ja kogoś kocham? – spytała
niepewnie McHerish.
– Też kogoś kochałam… A jestem tutaj.
Lucy nie potrafiła spojrzeć jej w oczy.
Po cichu puściła ją ze swoich ramion i bezdźwięcznie wyszła z pomieszczenia, a
potem z domu. Pozostawiając Anadeath samą sobie, nie sądziła, że aż z takim
oporem przyjdzie jej zamknąć drzwi.
Gdy do McHerish dotarło, że w całej
posiadłości nikogo nie ma, zlękła się. Ze łzami w oczach podeszła do kominka,
na którym stała niewielka fotografia, która przedstawiała jej matkę. Opuszkami
palców dotknęła jej podobizny, po czym odstawiła ramkę z powrotem na miejsce.
Westchnęła i zaśmiała się. Nie mogła uwierzyć, że tak nagle spadło na nią coś
takiego. Nikt ją na to wcześniej nie
przygotowywał, nie raczył wyjawić tajemnicy… Może inaczej by zareagowała, a
teraz? Świadomość, że zostały jej tylko trzy lata życia, sprawiało, iż czuła
się jak w najgorszym koszmarze.
Wiedziała, że teraz pozostało jej
jedynie czekanie, choć nadal w jej sercu pozostała iskierka nadziei, iż jest to
tylko głupi żart. Z taką myślą weszła radośnie na schody, lecz nagle zachwiała
się i upadła na schodek. Zdziwiona podniosła dłoń i dotknęła nią swojego czoła.
Całe było rozpalone. Z czasem zaczęło do niej docierać, że dość głośno sapie.
Wewnątrz palił jej się ogień, którego nie potrafiła w żaden sposób wyjaśnić.
Pragnęła krzyczeć, lecz głos ugrzązł jej gardle. Wiedziała, że musi natychmiast
pójść po jakieś lekarstwa. Zdziwiona za przyczynę uznała jedynie stres.
Podnosząc się powoli do góry, ręką
przytrzymywała się barierki, nie chcąc upaść jeszcze raz. Kiedy już doszła na
samą górę, poczuła, że traci oddech. Nawet najmniejszy łyk powietrza sprawiał
jej nieopisaną radość, gdy z takim trudem oddychała. Jej całe ciało paliło ją,
a głowa zdawała się rozsadzać na miliona kawałków. Nie potrafiąc dalej iść,
osunęła się na podłogę, opierając się ciałem o ścianę.
Niespodziewanie całkowicie straciła
czucie w dłoniach. Nie mogąc już nawet płakać, błagała w duchu wszystkich bogów
o ratunek. Lecz była pozostawiona sama sobie. Nikt po nią nie przyjdzie, nikt
jej nie uratuje, nikt nie zada sobie trudu…
Zakręciło się jej między oczami i wtedy
zrozumiała, że traci przytomność. Ciało przechyliło jej się na prawą stronę, po
czym uderzyła głową o podłogę, całkowicie oddając się w objęcia Morfeusza.
***
Obrazy,
napływające do jej głowy, zdawały się nie mieć końca. Każde z nich
przedstawiały nieznane jej kobiety z różnych epok. Niektóre natychmiast
rozpoznała, lecz większość zdawało się jedynie być legendą bądź baśnią. Ich
uśmiechy, ich ostatnie słowa przypominały młodej Anadeath, że taki los także ją
czeka. Widząc niechybną śmierć, żałowała, iż nie wyznała Kaito miłości
osobiście. Może wtedy los byłby dla niej łaskawszy, może zmieniłoby się całe
nastawienie do tego świata, lecz teraz już było za późno. Umierała, widząc w
ostatnich chwilach życia tak podobne do niej kobiety…
***
Wstała,
rozejrzała się wokoło… była już noc. Gdyby nie światło latarni, która stała na
zewnątrz, ustawiona naprzeciw jej pokoju, to nie byłaby w stanie nic dojrzeć i
zrozumieć, iż żyje. Niepewnie oparła się o łóżko, by znowu nie upaść. Miała
wrażenie, że głowa jej zaraz wybuchnie z bólu. Nie mogła tego znieść. Potrzebowała
natychmiast wziąć jakieś leki. Nie mogła liczyć na pomoc ojca, który nadal był
w pracy. Musiała sama sobie poradzić, choć najchętniej nie ruszałaby się z
miejsca.
Była niezwykle
zdziwiona, że leży we własnym łóżku, we własnym pokoju. Ostatnie, co pamiętała
to, to że straciła przytomność na korytarzu. Nic więcej. I choć nie wiedziała,
jak dostała się do tego pomieszczenia, niewiele ją to obchodziło.
Wzdychając,
powoli podniosła się. Stawiając pojedyncze kroczki, zaczęła się kierować w
stronę łazienki, uważając, by ponownie nie upaść. Gdy dotarła na wyznaczone
miejsce, oparła się o zlew, przy okazji wypuszczając z siebie porządną dawkę
powietrza. Kilka razy mocno zacisnęła powieki, a kiedy jej oczy już się
przyzwyczaiły do światła, spojrzała na swoje odbicie. Przekręciła głowę na
prawo, potem na lewo. Odwróciła się za siebie. Potrząsnęła głową, a gdy nic nie
dawało, dotknęła swoich długich, białych włosów. Sprawdzając, czy to nie jest aby tylko peruka,
pociągnęła je. Lecz gdy poczuła ból i ujrzała garść kłaków w dłoni, otworzyła
szeroko oczy ze zdziwienia. Odsunęła się od lustra, nie mogąc w żaden sposób
uwierzyć w to, co się dzieje. Jednak kiedy ujrzała całą swą sylwetkę,
uśmiechnęła się.
– Ha! – zaśmiała
się. – Aa! – krzyknęła na cały dom, ledwo powstrzymując się od mdlenia.
Ciąg
dalszy nastąpi w rozdziale 2 – Black of Crime
No to ci powiem że mnie mile zaskoczyłaś :D Ja byłam pewna że dodasz jakiegoś one shota, a nie, że zaczniesz nowego bloga!
OdpowiedzUsuńLucy najważniejsza! A co z Natsu? Toż to on powinien być królem smoków. Napisałaś coś o tym, że musiała poświęcić swoją miłość, czyżby Natsu nie żył?
I Anadeath... Nie polubiłąm jej. Może to dla tego, że to dopiero pierwszy rozdział?
Ogólnie pomysł i realizacja mi się podoba, ale chyba będzie mi brakować ekipy FT, no chyba że nie tylko Lucynka tu zaistnieje :D
Powiem tak ... to jest jeden z kilku blogów, które zamierzam stworzyć i w nich będzie występowała tylko Lucy. Dlaczego? Tak naprawdę dowiecie się dopiero w ostatnim opowiadaniu z tej serii. Dlaczego Lucy jest królową, o co chodzi itd. trzeba będzie na to poczekać sporo:)
UsuńMiło że zaskoczyłam i dziękuję za komentarz :)
Nie spodziewałam się kolejnego bloga :) Wchodząc, od razu rzucił mi się w oczy nagłówek. Bardzo mi się podoba :) Opowiadanie zaczyna się fajnie, dużo rzeczy jak na pierwszy rozdział. Pewnie będę musiała przeczytać ponownie żeby to sobie wszystko ułożyć :D Cieszę się, że Lucy się pojawiła, bo bardzo ją lubię. No i jestem ciekawa co Ana napisała w tym liście, że aż doprowadził tego chłopaka do łez. Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie tak samo dobry jak ten, bo wtedy będę czytać regularnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Bardzo się cieszę :) Kolejny rozdział powinien być dobry, no zobaczyć za mniej więcej tydzień :)
UsuńPodobał mi się ten rozdział.. zresztą jak wszystko co tworzysz. xd Tak naprawdę nie wiem co napisać, bo jak już napisałaś, tak naprawdę prawie nic nie wiadomo. Ale mam nadzieję, że zainteresuje mnie tak samo jak PAC i TM i coś czuję, że tak będzie. :)
OdpowiedzUsuńOby, bo oczywiście staram się, jak mogę :) No, tak jak sobie pomyślałam "co ma być", to powinno być fajnie przez te ok ... 20 rozdziałów :)
UsuńCóż zapowiada się ciekawie. Jak fajnie, że pojawiła się Lucy, tylko martwi mnie to, że musiała wszystko poświęcić i straciła ukochaną osobę - coś Ty zrobiła Natsu, ja się pytam! W sumie nie dziwię się, że to Lucy jest Królową Smoków. Oczywiście to Natsu powinien być Królem Smoków (no chyba, że nim jest, to lepiej usuń go z tego stanowiska, bo marnie się to skończy ;-;), ale nie wyobrażam sobie go w tej roli, Lucy bardziej pasuje.
OdpowiedzUsuńTa Anadeath to wcale nie jest taka tchórzliwa, skoro doprowadziła faceta do płaczu xd
Ogólnie rozdział był ciekawy i czekam na dalsze rozwinięcie.
Cieszę się, że zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że sprostam waszym wymaganiom :)
UsuńI co do Anadeath i tego listu ... tu jeszcze będzie "coś" i to będzie ważne "coś", więc czekajcie :)
Historia rzeczywiście zapowiada się ciekawie jednak nie jestem przekonana co do bohaterów. Nie jestem fanką "składanek" ale co kto lubi. Czekam na dalsze rozdziały aby przekonać się czy opowiadanie mnie wciągnie dalej :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To nie jest tak do końca składanka, czy coś podobnego, bo to to jest własna historia i Lucy nie będzie za często występowała (chyba), więc nie musisz się o to martwić :) No czy dalej się spodoba, to zobaczysz, to akurat rozumiem, bo sama niektórych historii nie trawię, więc mogę mieć tylko nadzieję, że ci się spodoba i dzięki za komentarz :)
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do Katalogu.
"Wesołych Świąt i od razu piszę, że nie jest to typowy fanfic, ale jest on ważny dla opowiadania, które chcę w przyszłości napisać (oczywiście związane z FT), więc tu go reklamuję. Oczywiście jest tu bohaterem pewna osoba z FT, ale zapowiedzi nie chcę jej podawać, żeby nie niszczyć niespodzianki. Oczywiście, jeśli uznacie, że nie powinnam tu dodawać swojego opowiadania, to proszę byście napisali mi jakoś w komentarzu, bym wiedziała, żeby nie dodawać tu nowych rozdziałów :)"
Tak napisałaś pod zgłoszeniem, Olu. Ja osobiście nie mam żadnych przeciwwskazań - jeśli wystąpi tu postać z FT, i chcesz pisać coś z tego anime, to jak najbardziej, reklamuj go! Po to istnieje nasz katalog :3
Zapraszam do dodawania nowych rozdziałów!
Pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku ;)
Suu.
[http://katalog-fairy-tail.blogspot.com/]
Na początku miałam być tylko skromnym, niewidocznym przechodniem. Miałam.
OdpowiedzUsuńAle zostanę tu aktywnym obserwatorem.
Nie przepadam za Fairy Tail, Lucyna nie jest moją ulubiona postacią z tej serii.
Romansideł też nie lubię. Rozdział jednak przeczytałam bardzo szybko, miło się czytało.
Spodobało mi się imię „Anadeath”, jest bardzo ładne. Pewnie bym na nie nigdy nie wpadła.
Główna bohaterka skojarzył mi się już na samym początku z Usagi, a Kaito zaczęłam sobie wyobrażać skaczącego między wymiarami w czarnym garniturze, cylindrze, masce i różą w zębach.
Ciekawie to wygląda w mojej głowie (Kajtuś hasający po tęczach z kotem na głowie naprawdę wygląda obłędnie B| ).
Błędów się nie dopatrzyłam. Więc albo ich nie ma, albo mam brudne okulary.
Będę wyczekiwać następnego rozdziału.
Życzę Ci weny na ten nieubłaganie zbliżający się 2015 rok. c:
Dziękuję, bardzo mi miło, że oceniłaś rozdział. Szczerze mówiąc to Kaito jest wzorowany na znanym bohaterze, że z Detectiva Conana, Kaito Kid :) Ogólnie ja tak o lubię Fairy Tail, ale nie na tyle by być ich jakąś wielką fanką. Oczywiście serdecznie cię zapraszam na inne moje blogi, bo lubię oryginalność i może akurat blogi ci się spodobają :)
UsuńBłędy pewnie są, więc lepiej doczyść okulary ;)
Pierwsze wrażenie po wejściu na bloga — więcej się nie dało tych gadżetów w kolumnach bocznych? Dostałam średniej jakości nagłówek, który o wiele lepiej prezentowałby się, gdyby w jego otoczeniu nie znajdowało się mnóstwo dodatków, zupełnie zbędnych (tłumacz, link do fanpejdża, link do konta Google — to wszystko można na spokojnie pododawać do zakładek). Chwała Ci, żeś przynajmniej wyłączyła autoodtwarzanie — przynajmniej mam pewność, że muzyka, niekoniecznie w moim guście, z miejsca mnie nie zamorduje.
OdpowiedzUsuńW zapowiedzi zerknęłam, że zakwalifikowałaś opowiadanie do gatunków fantasy/kryminał/komedia. Tutaj powinnam się zaprzyjaźnić z Twoim blogiem, gorzej już będzie z romansem, ale dobrze przedstawiony romans nie jest zły. No! To zaczynamy tę opinio-analizę. Uprzedzam tylko, że jest to moje SUBIEKTYWNE zdanie, które mogę poprzeć wiedzą z języka polskiego, doświadczeniem i paroma innymi kwestiami.
Zaczynamy.
BTW, dziękuję, żeś włączyła blokadę kopiowania treści, analizowanie tego będzie fantastyczne. -,-
Rozdział I
„w której go poznała odrzucał ją” — przecinek po „poznała”, jest to przecinek zamykający wtrącenie
Następnie combo „bycia” od fragmentu zaczynającego się „tym razem chciała” do „skrywała w swoim sercu przez kilka lat”. W sumie o tym całym akapicie mam jedynie dwa całkowicie negatywne uczucia: zalatuje tanim, sztampowym romansem pokroju Zmierzchu (jestem taka zwykła, on mnie nie dostrzega, ale, bum!, nagle staję się speshul) i masz zupełnie ciężki styl, pozbawiony charakterystycznej dla wielu autorów „płynności”.
„niezwykle zawstydzona i niepewna nie wiedziała” — postawiłabym przecinek po „niepewna”
„zainteresowanie niż chciała” — z „niż” jest taka reguła, że jeśli w obu członach jest czasownik (w formie osobowej lub nieosobowej!), rozdzielamy je przecinkiem. Z tego, co mamy wyżej napisane, wynika, że po „zainteresowanie” powinien i tu się pojawić.
„Głowę miała opuszczoną w stronę podłogi.” — …a da się mieć głowę opuszczoną w stronę sufitu? Rysunek? Cokolwiek? Nie wiem, piktogram? Nie. To ładnie proszę zrobić coś z tym potworkiem stylistycznym, bo śmiechłam. Autentycznie.
„w drewniane panele oczekiwała” — po „panele” przecinek, wcześniej masz imiesłów przysłówkowy współczesny.
„wspomoże ją” — w języku polskim jest taka zasada, że nie zostawiamy nieakcentowanych jednosylabowych słów na końcu długie w cho… zdania (do tej grupy zaliczają się między innymi zaimki), a „ją” definitywnie spełnia ten warunek. Chyba że chcemy podkreślić wagę danego słowa, wtedy możemy taki zabieg wykonać. Ale wątpię, żebyś chciała już na początku zrobić z bohaterki rasową Mary Sue.
Swoją drogą, dlaczego wspomoże? Miała jej ramię zaoferować czy co?
To „w końcu” w didaskaliach dialogowych jest potrzebne jak piernik do wiatraka.
OdpowiedzUsuń„która przeprowadziła się niedawno, razem z ojcem, do stolicy” — poproszę jeden logiczny argument, dla którego te przecinki mają rację bytu.
„gdyż jak widzicie” — „jak widzicie” jest wtrąceniem, więc rozdzielamy przecinkiem z obu stron. A, no i nauczycielka nie określiłaby wychowanki mianem osóbki. Chyba że Ana jest taka superspeshul… dobra, nie, stop, zapędzam się.
„Już dochodząc do niego wiedziała” — imiesłowowy równoważnik zdania z imiesłowem przysłówkowym współczesnym, przecinek po „niego”.
„szczuplutką rączkę” — nie za wiele tych zdrobnień?
„to szkolny łobuz” — …i, oczywiście, nasza inteligentna nauczycielka przedstawia tę „wstydliwą osóbkę”, każąc jej usiąść z naszym przedmiotem badań, doskonale wiedząc, że najprawdopodobniej ta sytuacja skończy się jak na wyżej załączonym obrazku…? …serio? Taki deficyt ławek w tej szkole czy co?
„Przepraszam cię za niego, ale to szkolny łobuz.” — …próbujesz się usprawiedliwić, niekompetentna nauczycielko?
„wciąż mając nadzieje” — nadziejĘ
„Próbowała z całych sił siebie powstrzymać, lecz nie potrafiła” — Przywal mu, Ana! Tak, żeby się wyje… przewrócił!
„Wielokrotnie olewał ją, nie zwracał uwagi, bądź w bolesny sposób odpychał od siebie.” — z tym zdaniem mam dwa problemy. I to takie poważne. Bo z jednej strony znaczą to samo i są błędem stylistycznym, który powinno się jak najszybciej wyeliminować. Z drugiej zaś składnie ostatniej części tego wypowiedzenia płacze o pomstę do nieba.
„pod nosem, na myśl” — tutaj chyba wiadomo, że przecinek out.
„pod jakimś względem jest dla niego wyjątkowa” — …a nie pomyślałaś, superspeshul bohaterko, że najzwyczajniej w świecie chłopaka irytujesz?
„by zobaczyć kto nadchodzi” — przecinek po „zobaczyć”.
„Jak tylko ujrzała” — w zdaniach złożonych podrzędnie z okolicznikowym czasu, w szczególności w tekstach literackich, preferowane jest użycie gdy/kiedy zamiast jak, ponieważ wprowadza to bałagan („jak” jest charakterystyczne dla podrzędnie złożonych z okolicznikowym sposobu).
„zajrzy on” — „sylwetka” rodzajem męskim, gratuluję.
„robiąc 134 możliwych egzemplarzy i dając je 430 razy” — primo, W TEKŚCIE LITERACKIM NIGDY NIE UŻYWAMY LICZB. Secundo, sto trzydzieści cztery możliwE egzemplarzE.
„wychyliła główkę” — tak zapytam kulturalnie, ile ona ma lat? Bo „główkę” to mają czteroletnie dzieci, nie nastolatki z pewnymi walorami zarówno z przodu jak i z tyłu. I proszę mi nie wmawiać, że masz taki styl — to po prostu zwykła niekonsekwencja.
„otwartą, białą kopertę” — „otwarta” i „biała” to przymiotniki określające dwie różne cechy koperty, więc przecinek wyjeżdża na Syberię w tempie ekspresowym najmniej.
OdpowiedzUsuń„mocno zacisnęła rękę na krawędziach szafy” — nie wiem, jak zdolna musiała być ta laska, ale jedną ręką trzymać więcej niż jedną krawędź… Illuminati!
„by zrobił COKOLWIEK” — ach, ten zabójczy capslock… Swoją droga, nie wiem, czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak akcent padający na ostatnie słowo w zda… a nie, nie wiesz, zauważyłam wcześniej. No to lecimy: w Polsce naszej pięknej mamy coś takiego jak kadencja (ton opadający), antykadencja (ton wznoszący), ton opadająco-wznoszący i ton neutralny. Podczas pisania najczęściej wykorzystuje się kadencję (antykadencja pojawia się w zdaniach pytających lub w wypowiedzeniach zapowiadających ich dalszy ciąg). I jak to cacko wykorzystać? Po prostu wrzucić important word na koniec zdania. It’s a kind of magic.
„Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją w takim stanie, dlatego zaczęła rozglądać się dokoła.” — No, rychło w czas, bohaterko. To dopiero początek, ale dlaczego mam przeczucie, że ona będzie tępa jak but?
„On płakał czytając od niej list” — Firstly, przecinek po „płakał”. Secondly, po co zaczynać zdanie od zaimka osobowego, skoro poprzednie zdanie kończy się na „chłopak”. Thirdly, napisałabym „czytając list od niej”, bo najpierw czasownik łączy się z dopełnieniem bliższym, później dalszym. Fourthly, co? Płakał? Czuję rozchwianie emocjonalne. Bo raczej wątpię, żeby bohater z poprzedniego fragmentu tak łatwo się wzruszał.
„walnęła się w zaróżowione policzki” — najpierw liść z prawej, później z lewej strony. Taki porządny.
„widząc wciąż tę samą scenę przed oczyma” — Primo, „mając wciąż tę samą scenę przed oczyma”. Secundo, ona nie miała tej sceny przed oczami, bo Kaito płakał na jej oczach teraz, nie wcześniej.
„co chwilę karcąc swoją osobę” — …najpierw kolokwializm, teraz przesadny patos? No ładnie… Szaleństwo, nie ma co.
„uciekła, jak ostatni tchórz” — Ale czemu nie zabrała ze sobą tego nieszczęsnego przecinka, to ja nie wiem.
„spojrzę sobie samej w twarz” — To chyba nie jej pierwsza akcja, więc zakładam, że normalnie.
„Ogarnij się Anadeath” — No tak. I przy okazji oddziel wołacz przecinkiem, bo to boli.
„uderzyła się plaskiem czoło” — …co?
Chciałam analizować to opowiadanie dalej, ale po przemyśleniu sytuacji stwierdziłam, że przepisywanie co drugiego zdania, w którym jest błąd, wykończy mnie psychicznie i jeśli nie zdejmiesz blokady kopiowania, to nie będzie miało sensu, bo się prędzej zajadę. Co ode mnie? Jak możesz się domyślać, raczej nie przypadło mi to opowiadanie do gustu i nie rozumiem jego fenomenu. A pisać przesłodz0nych komentarzu, wybacz, ale nie zamierzam. Sprzeczne to z moją polityką.
Bai, bai.
Amaterasu
Powiem szczerze, że nie rozumiem w zasadzie, jak mam traktować twój komentarz. Wiem, że są błędy. Akurat zaznaczałam, że ten blog do poprawki i nie ukrywam, że jest sporo błędów, gdyż przez większość czasu nie znałam wielu zasad + ciężko mi szło sprawdzanie. W tej chwili mam betę, która wskazuje mi błędy i się dzięki temu uczę. Mogę od razu powiedzieć, że parę twoich uwag jest mylnych, ale z resztą się zgadzam.
UsuńDlaczego mam blokadę kopiowania? Gdyż miałam przypadek plagiatu i po prostu zabezpieczyłam swoje blogi przez tego typu sytuacją.
Osobiście ja też nie lubię od razu włączonych playerów.
Nagłówek sama robiłam i co kto lubi. Gadżety? Co kto lubi. Mam tyle, ile chcę i bez przesady, gdyż wcale nie mam ich nie wiadomo ile. W zasadzie te podstawowe i tyle, więc nie rozumiem, w czym problem, ale jak tak uważasz, to trudno.Twoja sprawa.
Zmierzchu nie lubię i tym bardziej nie chcę robić romansu w stylu tego tytułu. Jeśli ty uważasz, że takowy tu występuje, to nie zabraniam ci tak sądzić. Różne ludzie mają porównania.
Ja jeszcze nie widziałam, że ten blog był jakimś fenomenem. Sam PAC nie jest jakoś wybitnym tworem, ale miło się było dowiedzieć od ciebie. Dodatkowo nie każę zostawiać przesłodzonych komentarzy, nigdy o to nie prosiłam. Sama nie lubię takich zostawiać, więc twoje zachowanie jest trochę nie na miejscu. Ja nie wymagam byś czytała i komentowała. Nie podobało się? Ok., każdy ma swój własny gust. Dla mnie to oczywista rzecz.
Nie mniej, dziękuję za komentarz. Ja wiem o tych błędach, już mam w planach, by je porządnie poprawić, ale niestety zbliżająca się sesja mi na to na razie nie pozwala.
Pozdrawiam
Ola Ri
Czyż to nie oczywiste? Mój komentarz powinnaś traktować jako radę od nieco bardziej doświadczonej koleżanki, która z językiem polskim pracuje na co dzień.
UsuńChciałabym wiedzieć, w których miejscach nie zgadzasz się z moimi uwagami. Nie chodzi tutaj o wchodzenie komukolwiek na ambicję, mam na myśli raczej, że wymiana informacji może pozwolić rozwinąć się zarówno mnie jak i Tobie. No, chyba że celowo unikasz dyskusji ze mną, uważając, żem niegodna Twojej uwagi.
Na temat plagiatu mogłabym powiedzieć coś uszczypliwego, ale skoro nie życzysz sobie wuzgaryzmów, jako wychowana kobieta po prostu będę trzymała język za zębami, bo wzajemne obrażanie się nie pozwoli mi wygrać tej dyskusji.
Czekaj, czekaj... spadłam z krzesła. Jeśli powiesz mi, że poza stronami, statystyką i obserwatorami coś na Twoim blogu jest gadżetem podstawowym, to, wybacz, nie będę w stanie powstrzymać wybuchu śmiechu.
Są gusta i guściki. Ale istnieją też pewne zasady estetyki, które mówią, że kicz jest zły.
Porównania porównaniami, ale jeżeli pojawiają się wielokrotne głosy, że coś jest jednak nie tak, to może warto przemyśleć całą sprawę głębiej?
Wiesz, nie rozumiem, dlaczego nadal chcesz zachowywać pozory fałszywej skromności. Na facebooku afiszujesz się, jaki to rozdział nie jest dobry, a kiedy przychodzi co do czego, stwierdzasz, że "twór nie jest wybitny". Coś mi nie pasuje.
Nie każesz? To zatem dlaczego usuwasz komentarze, zawierające nieprzychylne opinie? To dopiero jest nie na miejscu. Ty, autorka, jesteś poniękąd osobą publiczną. Może zachowujesz pewną anonimowość, ale nadal to, co publikujesz w Internecie, wystawiasz na opinię publiczną. I musisz liczyć się z tym, że może się pojawić pozytywne odbiór. Ale także i ten negatywny.
Sądzisz, że wytykanie błędów jest nie na miejscu? To co miałam Twoim zdaniem zrobić? Pogłaskać po główce i powiedzieć, że będzie lepiej? Nie. Samodoskonalenie tak nie działa.
...to może zamiast pisać na potęgę, zajęłabyś się tymi błędami?
Pozdrawiam ślicznie,
chodząca złośliwość, Amaterasu.
Eee. Bo inaczej nie mogę. Przepraszam bardzo, ale kiedy ja usunęłam jakikolwiek komentarz " zawierające nieprzychylne opinie". Przepraszam bardzo, ale nigdy tak nie zrobiłam. Jeśli już usuwałam komentarze, to takie, które wyraźnie mnie obrażały, lub takie których autorka chciała, by usunąć. Nigdy nie zrobiłam czegoś takiego, że ktoś dał mi negatywny komentarz i go usunęłam. O czym ty dziewczyno gadasz?
UsuńFajnie, że dajesz mi rady, jako starsza koleżanka, ale zaraz ... czy przypadkiem nie podziękowałam?
Mam wrażenie, że przyda Ci się poćwiczyć umiejętność czytania ze zrozumieniem, bo to, co piszesz, to trochę przegięcie.
Jakie ja mam uwagi? np. „niezwykle zawstydzona i niepewna nie wiedziała”. Z tego, co mówiła mi moje beta, tutaj nie stawia się przecinka. Gdzieś jeszcze znalazłam, ale nie wiem, w której części.
" Jeśli powiesz mi, że poza stronami, statystyką i obserwatorami coś na Twoim blogu jest gadżetem podstawowym, to, wybacz, nie będę w stanie powstrzymać wybuchu śmiechu." Zaraz, to w takim razie informator czy zasady to są jakieś z dupy wzięte? To po co sama masz na blogu więcej gadżetów. No wybacz, że odnoszę się do twojego bloga, ale trzeba być konsekwentnym i jeśli uważasz, że tylko tamte są podstawowe, to dlaczego sama masz inne?
"Ale istnieją też pewne zasady estetyki, które mówią, że kicz jest zły." - no wybacz, ale jesteś tutaj żałosna. Nie podoba się szablon? To trudno. To moja praca, ja sama ją zrobiłam i jakoś do tej pory nikt nie narzekał.
"jeżeli pojawiają się wielokrotne głosy, że coś jest jednak nie tak, to może warto przemyśleć całą sprawę głębiej?" możesz sprecyzować, bo nie rozumiem. Co trzeba zmienić? Jakie głosy?
"Wiesz, nie rozumiem, dlaczego nadal chcesz zachowywać pozory fałszywej skromności. Na facebooku afiszujesz się, jaki to rozdział nie jest dobry, a kiedy przychodzi co do czego, stwierdzasz, że "twór nie jest wybitny". Coś mi nie pasuje." Czytanie ze zrozumieniem. Napisałam "nie jest jakoś wybity", więc gdzie tu jakaś fałszywa skromność? Chyba, że ty uznajesz to zdanie jako synonim "jest prawie genialny" albo coś w tym stylu. I zaraz? Czasami piszę, że rozdział mi się nie podoba, ale to nie jest tak, że za każdym razem. A w tym zdaniu chciałam tylko podkreślić, że jestem zdziwiona, iż ten blog jest fenomenem.
"I musisz liczyć się z tym, że może się pojawić pozytywne odbiór. Ale także i ten negatywny." Mam tego dosyć. Gdzie napisałam, że olewam, czy w inny sposób źle traktuję negatywne komentarze. Liczę się z każdą opinią czytelnika, podziękowałam za komentarz! Nie krzyczałam, wytłumaczyłam co ja uważam, gdzie się zgadzam, a gdzie nie. Więc o czym ty gadasz?
"Sądzisz, że wytykanie błędów jest nie na miejscu? To co miałam Twoim zdaniem zrobić? Pogłaskać po główce i powiedzieć, że będzie lepiej? Nie. Samodoskonalenie tak nie działa." - czytanie ze zrozumiem. Nigdzie nie napisałam, że komentarz jest nie na miejscu, tylko to, o czym ty mówiłaś po raz drugi w tym komentarzu. "To co miałam Twoim zdaniem zrobić? Pogłaskać po główce i powiedzieć, że będzie lepiej? Nie." -> to jest nie na miejscu jak poprzednio. I już mam tego w cholerę dosyć, bo nigdy nie pisałam, by mnie głaskać itd.
A żebyś wiedziała, że jesteś chodzącą złośliwością, bo dla mnie w jakimś stopniu jesteś żałosna. Najpierw mi wytykałaś, że ja nie umiem czytać ze zrozumiem tekstów na poziomie podstawówki, ale teraz sama dajesz niezwykły pokaz swoich powalających umiejętności.
Pozdrawiam ślicznie,
Ola Ri
Przypomina, że ''Z Dupy'' to kanał na You Tube. ;-;
UsuńJuż nie przeszkadzam.
Przykro, ale nie oglądam :)
UsuńAmaterasu, mam jedno pytanie. Co znaczy "speshul "? Użyłaś tego słowa kilka razy i niezmiernie mnie mierzi, że jego znaczenie jest mi obce.
UsuńPozdrawiam.
Zapytałaś, jak masz traktować ten komentarz. Więc grzecznie odpisałam. Nie rozumiem, gdzie tutaj wytykasz mi nieumiejętność czytania ze zrozumieniem, bo własnie w tej chwili mam wrażenie, że mnie obrażasz. I nie wiem, w którym miejscu przegięłam, jak to kolokwialnie ujęłaś.
OdpowiedzUsuńAch, podpowiem Ci, że usunęłaś komentarz. Niejednokrotnie. I z tego, co mówią sprawdzone źródła, wybacz, jestem w fandomie za krótko, by śledzić każdy blogasek, istniały takie. Wiem, nie udowodnisz mi tego, bo screenshot czasem zawodzi, ale musisz uwierzyć na słowo.
Osobiście bym postawiła, bo niejako początek wprowadza zamęt, a zamiętu wybitnie nie lubię. Podobnie jest z Twoimi gadżetami i szablonem - najzwyczajniej w świecie gubię się w niezliczonych pierdółkach, co rozprasza i nie pozwala skupić się na treści bloga.
Well, jeśli zaś chodzi o informacje - owszem, posiadam je, ale równie dobrze mogłabym je wrzucić w podstrony. Więc dlaczego widnieją sobie na głównej? Po pierwsze, nie są nawalone zaraz przy nagłówku czy kolumnie. Po drugie, użyłam do nich innego stylu niż do kolumny głównej, przez co nadal posty są bardziej widoczne i gadżety z boku nie rozpraszają w czytaniu.
Ach, może nie narzekał, bo usuwasz nieprzychylne komentarze? A, uwierz mi na słowo, żaden autor nie lubi takiej nieprzyjemnej niespodzianki jak usunięty komentarz. Bo żaden szanujący się autor nie pozwala zdeptać swojej dumy.
Żałosna? Zrozumiałabyś już chyba wcześniej, że nie wypada wchodzić w dyskusję, kiedy samemu zostało się zniszczonym i udowodniono, że kicz się wylewa. Wiesz, miałam o Tobie całkiem niezłe zdanie. Sądziłam, że potrafisz jako tako przyjąć krytykę na klatę (bądź cycki), ale najwidoczniej się myliłam.
Wiesz, prześledziwszy Twojego fejsbuka, wymieniwszy się opiniami z kilkoma innymi osobami, stwierdzam, że desperacją niemałą jest wyrzekanie się teraz swojego zachowania. Osobiście już wolałabym, gdybyś otwarcie zaprezentowała, jaka to nieskromna jesteś... ale nie, czekaj. Raczej nie chciałabyś, by czytelnicy sądzili, że jesteś pyszna i się wywyższasz?
Cenię sobie to, że podziękowałaś. Ale sugerując, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem i powinnam natychmiast opuścić tę witrynę i przestać sugerować, że nie mam prawa napisać, że to słabe. Przynajmniej tak odebrałam Twoje stricte aŁtoreczkowate zachowanie.
Ale sama sugerujesz swoim czytelnikom, by Cię głaskali. Jeśli nie wiesz gdzie, to uruchom komórki mózgowe i trochę pomyśl.
Dziękuję, uważam, że moja złośliwość i umiejętności są powalające. Jeśli nie czujesz tego geniuszu, to, wybacz, mistrzynią sugestii nie jesteś. A ja mistrzynią skromności.
Bai, bai,
Ama.
PS.: Czekam na usunięcie tych komentarzy. Ach, zapomniałam napisać - mam scriny.
1. Usunęłam komentarz Nashi, ale przepraszam bardzo? Czy to był komentarz na temat rozdziału? Nie.
Usuń2. Usunęłam komentarz Blue. To było za jej zgodą i był ku temu powód, ale to nie jest teraz istotne.
Czy jeszcze jakiś...
3. Mogły zostać usunięte komentarze na facebooku, które były przy rzeczach, które stale usuwam.
4. I jeden, który przyznaję, że był moją winą, ale wszystko było wyjaśnione. Pewnie nawet nie wiesz, sprawa sprzed pół roku.
Ja też grzecznie odpowiedziałam, ale niektóre twoje stwierdzenie obraziły mnie. Wyjaśniłam je i na tym zakończę.
Ty masz wrażenie, że ja cię obrażam, a ja natomiast mam zupełnie inne.
Dalej. Jeśli ktoś napisał mi negatywny komentarz pod rozdziałem i rozdziale, to nigdy go nie usunęłam, więc wypraszam sobie takie kłamstwo!
Wybacz, ale w pierwszym komentarzu spokojnie przyjęłam twój komentarz, bez żadnych problemów, jednak to ty zauważ, że zaczęłaś drążyć dalej. Ja także miałam o tobie dobre zdanie, ale jak widać, moja opinia także się zmieniła.
Jestem ciekawa z kim rozmawiałaś o moim wywyższaniu się. Naprawdę.
"Ale sugerując, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem i powinnam natychmiast opuścić tę witrynę i przestać sugerować, że nie mam prawa napisać, że to słabe. " i po raz kolejny źle odebrałaś.
"PS.: Czekam na usunięcie tych komentarzy. Ach, zapomniałam napisać - mam scriny." -> ja tego po prostu nie skomentuję i tyle!
Podpowiem Ci, że usunęłaś komentarz pewnej panny, dosyć znanej w blogosferze, co prawda był z anonima, ALE to nadal komentarz.
UsuńWięc tutaj Cię złapałam. Znaczy się, nie mogę Ci tego, jak juz napisałam, udowodnić. Ale sądzę, że ta inteligentniejsza część Twoich czytelników doskonale wie, o co chodzi. Cierpisz na sklerozę? Przykro mi bardzo, proponuję konsultację u specjalisty. Czasem się przydaje.
Wiesz co? Smutne jest, jak desperacko próbujesz się bronić i jak się nieświadomie przy tym pogrążasz. Więc jako bardzo sympatyczna koleżanka, chcąc pozwolić Ci zachować resztki godności, udam się do mojej jaskinii zła wszelakiego na spoczynek.
Bardzo miło było z Tobą pokonwersować, zrobiłaś mnie i zapewne jeszcze kilku osobom dzień. Powodzenia na sesji, boć to w końcu niezwykle ważne zaliczenie!
Wymieniłam wszystkie przypadki, w których usunęłam komentarz. Może mówisz o komentarzu właśnie z tej sprawy sprzed 0,5 roku, gdzie napisała do mnie dziewczyna z anonima. ale nie wiem, czy o to ci chodzi.
UsuńUsunęłam też jeden (teraz sobie przypomniałam) pod opinią recenzji, ale sama autorka tego chciała.
Nie wiem dalej o czym mówisz i mam już tego serdecznie dość. Nie wiem, gdzie się niby to pogrążam, ale to już jak chcesz.
Dziękuję bardzo i
Bye!
Widocznie rzeczywiście masz sklerozę. A teraz miłej nauki, ewentualnie szlifowania warsztatu, chociaż wątpię, czy pisanie jest warte egzaminów poprawkowych.
UsuńNo tak...
UsuńTak informuję, że na czas sesji robię sobie wolne, więc nie musisz się o mnie tak martwić :)
I tak, widocznie mam sklerozę, bo nie pamiętam żadnego,innego komentarza. Nawet jeśli coś jeszcze usunęłam, to musiałam mieć jakiś powód.
Pozdrawiam
A! Już wiem, o który może ci chodzić komentarz. Był pod jednym rozdziałem, w tym co także Nashi komentowała, ale
Usuń1) nie był to komentarz na temat rozdziału
2) uznałam to uwagę dla mnie i ją przyjęłam, odpowiedziałam tej osóbce
3) pojawiły się wulgaryzmy, które były troszkę przesadą.
Nie wiem, czy to o tę osobę ci chodzi, ale może...
Nie wiem, w którym rozdziale się pojawił, ale na pewno istniały taki, który spełniał podane przeze mnie warunki i został usunięty.
UsuńTo nie jest możliwe. Po prostu nie jest, gdyż nigdy nie usuwam komentarzy. Nie wiem, od kogo to usłyszałaś, ale ja nigdy komentarza, który był pod rozdziałem i na temat rozdziału nie skasowałam. Nigdy.
UsuńJestem i ja ; )
OdpowiedzUsuńZaczyna się lekko i bez zgrzytów, natomiast przeszkadzały mi liczne powtórzenia i t nie tylko takich zwrotów jak "które" czy "tego", na które ludzie nie zwracają uwagi, ale również "często" czy "drzwi" itd. Chyba nie jesteś fanką bogatych opisów, ale mi ich akurat tutaj trochę zabrakło. Operujesz równoległym światem, którego czytelnik sobie nie wyobrazi do końca (nawet jeśli jest FF), jeśli mu go nie opiszesz. Używasz dużo nazw własnych, które są fajne, ale one nie robią wrażenia, jeśli są tylko słowami.
Samej bohaterki ocenić nie mogę, bo jeszcze jej nie znam, chociaż przeszkadzało mi to, że ona pozwala sobie na takie... bezczelne zachowanie wobec dorosłych. Wiem, ma być wyjątkowa, wybrana, szczególna, ale... no nie do końca to dobrze wygląda.
Z tych chłopakiem i jego płaczem to mi się Edward ze "Zmierzchu" skojarzył (albo Grey z książki James, bez różnicy, to chyba to samo haha), bo taki zamknięty, zdystansowany, a tak naprawdę miękki. Jednak nie bierz tego do siebie, bo to tylko wrażenie i po pierwszym rozdziale nie przejawia to większej wartości.
Sam pomysł wydaje się ciekawy, zwłaszcza w tym aspekcie "znajdź albo umrzesz". Luc taka bezduszna w sumie... ciekawe co tam się stało z jej love, skoro taka samotna teraz.
Tak czy inaczej życzę powodzenia i dużo cierpliwości
Pozdrawiam!
Karolina
Dziękuję bardzo za uwagi! Jestem świadoma wielu błędów, ale jak już zaczęłam tak to opowiadanie, to brnęłam w nim do końca. O powtórzeniach też ktoś mi mówił, a jeśli o resztę...
UsuńKaito skojarzył ci się z Greyem i Edwardem, ale... obu nie lubię, w zasadzie to tego pierwszego wcale nie znam, tyle co ludzie nabijali się, ale nic poza tym. Może to tylko pierwsze wrażenie, bo chciałam z niego zrobić innego bohatera. Faktycznie jest zdystansowany, ale to dobry chłopak... Tamci dwaj ogólnie kojarzą mi się z takimi kluchami, które niby mają być fajne, ale jednak coś nie wyszło. No ale każdy ma swoje zdanie.
Z tymi opisami to jest, że faktycznie ich nie lubię, a przede wszystkim ich przesytu (i ogólnie mi się wydawało, że sporo ich tutaj dałam...), ale staram się, ciągle się uczę.
Dziękuję za zajrzenie, za skomentowanie i wytknięcie błędów. Szczera opinia zawsze miło widziana :)
Pozdrawiam
Rolaka ;)
Wreszcie tu zajrzałam i przeczytałam pierwszy rozdział! Jestem z tego bardzo zadowolona, ale pominę fakt, że wystraszyła mnie długość tego posta, lecz zjeżdżając w dół zrozumiałam, że to twoja konwersacja z Amaterasu zajęła tyle miejsca. (Nie chciałabym, żeby trafiła na mój blog. XD Osobiście zaczynam się jej bać, nawet jeśli ma dobre zamiary.)
OdpowiedzUsuńA więc może zacznę od parę zastrzeżeń (miejmy to z głowy):
1) Na początku w takim à la prologu jest literówka -> "planety", a powinna być chyba "planeta", a przynajmniej tak wynika z kontekstu.
2) Czemu tam się pojawia Wiedźma Wymiarów? XD Czy jest to ta sama, co występuję w "Smoczym Królestwie"? Czy raczej tak ją uwielbiasz, że i tu postanowiłaś ją dodać? Oczywiście to nic złego. ;)
3) Uważam, że coś nie wyszła ta scena z ... wyjawieniem prawdy? Chodzi mi o to, że nie do końca zrozumiałam całokształt ich rozmowy. Zbyt łatwo została przedstawiona reakcja Anadeath, a właściwie jej brak szoku (ja to tak odebrałam). Ona wie o istnieniu tych kryształów? Wie o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego odebrała to wszystko tak lekko? Rozwiej moje wątpliwości.
Yosh! A teraz plusy i pochwały! :3
Na początku podkreślę, że to co mnie tu najbardziej urzekło to reakcja Kaito na list od głównej bohaterki. <3 Wielbię Cię za to. Krótko, zwięźle i na temat, ale bardzo mi się to podobało.
Na początku byłam negatywnie nastawiona do tego bloga, lecz w końcu się przełamałam, zajrzałam i przeczytałam rozdział 1 oraz zakładkę dotyczącą bohaterów. Chyba się z nimi wszystkimi zaprzyjaźnię, ale to w zwolnionym tempie. XD Trzeba znaleźć najpierw czas na czytanie. Wracając do tematu: rozdział czytało mi się nadzwyczaj przyjemnie i szybko, chociaż bywały momenty mojego zamyślenia, że musiałam się wracać i czytać ponownie kilka zdań, by się skupić na toczonej akcji.
Podsumowując: Mam wenę na komentarz. Dziękuję.
Życzę Ci powodzenia na studiach, bo wiem, że zaczął się rok akademicki i masz zapewne kupę roboty... podobnie jak ja, ale ty na pewno więcej. Przy okazji dużo zdrowia, sprawnego komputera, dobrze wygospodarowanego czasu i weny.
Pozdrawiam Cię z moim nowym psudonimem :D
Kiedyś Oliwia Natsuki, a dziś Pszola! Mam nadzieję, że zapamiętasz. ^^
Ps. Czy tuż po jej wybudzeniu, czyli w nowym fragmencie po "***" jest powiększona czcionka? Mam takie wrażenie, ale nie jestem pewna.
Tak, Amaterasu i ja miałyśmy długą konwersację, dlatego tak dlugo wygląda ten blog. Oj, ogólnie możesz się zawieść, bo końcówkę tego opowiadania prowadziłam na szybko i tak wyszło.
UsuńTak, WW to postać która występuje w SK i GO.
Nie wiem, co jeszcze. Masz rację co do uwag. Faktycznie tak to wygląda i niby chciałabym kiedyś poprawić tego bloga, ale nie wiem, czy jest sens, bo znowu od nowa musiałabym pisać :(
Mi się wydaje, że między tymi dwoma *** jest mniejsza czcionka.
Tak, tak pamiętam, a nawet wiem,że zmieniłaś nick, bo facebook mnie o tym raczył poinformować!
Dzięki wielkie. Faktycznie cierpię na brak czasu, ale to takie początki teraz są trudne, później troszkę się to rozluźni, choć ten semestr wyjątkowo będzie mnie męczył... No, tobie życzę powodzenia, boś w klasie maturalnej i nie wiem, czy nie masz więcej roboty ode mnie. Nie wiem, jak teraz funkcjonuje obecny program, bo ja jeszcze zdawałam na starym, ale pamiętam, ile wtedy miałam roboty... Aż dreszczy dostaję. A teraz niby człowiek ma więcej czasu, ale w praktyce jest gorzej przez strasznie złe rozłożenie w czasie zajęć, okienka i jeszcze inne cudeńka... Rozgadałam się, a teraz wracam do pracy.
Dzięki za komentarz!
"niby chciałabym kiedyś poprawić tego bloga, ale nie wiem, czy jest sens, bo znowu od nowa musiałabym pisać"
UsuńNie musisz poprawiać bloga. To twoja historia, a ja się podzieliłam jedynie moimi odczuciami względem jednego rozdziału z trzydziestu dwóch. XD Spokojnie, nie rozpędzaj się. ;)
Nie, nie, ja tak z własnej inicjatywy wychodzę w tym poprawianiem, bo już jak skończyłam to opowiadanie, to poczułam taki... niedosyt i uczucie, że mogłam to lepiej napisać. Nie martw się, na razie nawet nie mam czasu myśleć, by to poprawiać :)
Usuń