Rozdział 4 - Królowa Smoków

Tym razem wiedziała, że to nie był sen. Widziała przed sobą Królową Smoków, która ukazała się jej w wizji dzień wcześniej, ale dlaczego przyszła do ich szkoły, do tej konkretnej klasy? Choć pytania się mnożyły, dziewczyna nie była w stanie na nie odpowiedzieć.
Niespodziewanie Anadeath skuliła się.  Czując coraz bardziej nasilający się ból głowy, wiedziała, że coś się dzieje. Kolory, które były jeszcze przed chwilą intensywne, traciły są barwę, stając się coraz bardziej mdłe. Każdy ruch jej kolegów zaczął się spowalniać, a ich sylwetki szarzały wraz z każdą mijającą sekundach, aż w pewnym momencie nastała cisza.
Ból ustał.
Anadeath podniosła do góry głowę, rozglądając się wokół. Wszyscy zamarli w pozycji, która nastąpiła dokładnie o 9:45:34. Godzinie, którą wskazywał zegar wiszący nad tablicą. Bezbronni w zatrzymanym czasie, mogli tylko czekać.
– Boisz się?
Usłyszała czyjś głos, a przecież była pewna, że nikt, oprócz niej, nie był w stanie poruszać się w tym wymiarze. Dziwiąc się, spojrzała w kierunku biurka nauczyciela, za którego wyszła Lucy Heartfialia. Idąc dostojnym krokiem w stronę Anadeath, uśmiechała się do niej słodko, zapewniając ją tym samym, że nie ma złych zamiarów.
– Nie boję się! – odpowiedziała w końcu McHerish.
– Zapewne nadal sądzisz, że spotkanie ze mną było tylko snem? – zapytała się spokojnym głosem Królowa, stojąc nas stolikiem uczennicy.
– Czyli niczego sobie nie wymyśliłam?
– Oczywiście, że nie – powiedziała Lucy. – Wiesz, dlaczego chcę z tobą ponownie porozmawiać?
– Zapewne chce się pani dowiedzieć o wczorajszej nocy? – rzekła pytająco Anadeath, poprawiając końcówki rozpuszczonych włosów.
– Chętnie posłucham.
– Kaito to Kaito Kid – oświadczyła wprost, nie chcąc się z nikim cackać. – Wiem, że i tak nie uzyskam odpowiedzi, ale nie mogłam dalej tego ukrywać! – Zagryzła swoją wargą, powstrzymując się od obrzuceniem Heartfilii obelgami. – Dlaczego!? – Wstała, uderzając rękoma o blat stołu. – Dlaczego mnie to spotkało!? Wiem, że tym samym mogę dowiedzieć się, co spotkało moją mamę i uratować swoje życie, ale to jest chore! Dlaczego wy, strażnicy, nie zareagowaliście wcześniej!? Przecież to wasza wina, że kryształ dostał się w niepowołane ręce.
– Anadeath – szepnęła Lucy. – Jeśli chcesz mnie uderzyć, to nie wahaj się. Jednak wiedz, że istnieją w świecie prawa, których nikt nie ma prawa obejść. – Wzięła głęboki oddech. – Nawet ja – dodała.
Uczennica zamilkła. Słowa same cisnęły jej się na usta, lecz była świadoma tego, że pewnym rzeczy nie należy mówić głośno. Nie znała ani prawdy, a tym bardziej kobiety, która przed nią stała. Może miała prawo wypowiedzieć te słowa? Może sama przeżyła to, co teraz przytrafia się jej? Nie wiedziała, więc nie chciała żałować później swoich słów.
– Czy tym razem będzie inaczej? Czy mam jakiś wybór? – zapytała wprost McHerish.
– Wybór? – powtórzyła. – A cóż to takiego jest? – rzekła z nutką ironii w głosie. – Gdybym była kłamcą, odpowiedziałabym: Tak, masz! – Zamknęła na chwilę oczy, by dać dziewczynie czas na rozmyślenie tych słów. – Ale ja nim nie jestem i odpowiem: NIE! Jednak jest co możesz zrobić. Podąż za tym, co jest ci przeznaczone i walcz!
– Mam szansę wygrać?
– Nie mogę ingerować zbytnio w sprawy tego świata, ale mogę ci powiedzieć, że gdyby ktoś kilka lat temu obwieścił mi, że stanę się Królową Smoków, to wszyscy uznaliby go za niepoczytalnego – rzekła, śmiejąc się cichutko pod nosem.
– Czyli jedyne, co mogę zrobić, to szukać tego cholernego kryształu, a następnie oddać go tobie? – spytała podchwytliwie, licząc, że uda jej się uzyskać jakieś potrzebne informacje.
– Tak by było najlepiej – odpowiedziała Heartfilia.
– Co z nim zrobisz? – Próbowała dalej.
– Domyślam się, że chcesz odkryć mój malutki sekret, ale to jeszcze nie jest ten czas.
Anadeath nagle ujrzała jak kobieta odwraca się od niej i zaczyna iść w stronę biurka. Wiedziała, że to koniec rozmowy. Pragnęła zapytać jeszcze o tak wiele rzeczy, jednak nawet gdyby błagała, nic by nie uzyskała. Ona sama się nie liczyła. Najważniejszy był kryształ i jego moc, a nie kobiety, które w jego poszukiwaniach traciły życie.
 Ale w zasadzie, dlaczego one ginęły? – pomyślała McHerish, próbując odkryć sens śmierci jej poprzedniczek, którego w zasadzie nie było.
– Uważaj, bo nie tylko ty chcesz go zdobyć – odezwała się Heartfilia, wyrywając uczennicę z rozmyślań. – Nikogo nie obchodzisz, dlatego jeśli staniesz komuś na drodze – wzięła głęboki oddech, a następnie spojrzała troskliwym wzrokiem na dziewczynę – wyeliminuje cię.
Kobieta podniosła do góry palce. Pstryknęła nimi kilka razy, powoli przywracając prawidłowy tor czasu. Uczniowie odzyskiwali kolory, a ich ruchy stawały się coraz to bardziej dynamiczne. Nadal poruszeni widokiem obecnej Lucy Heartfilii, nie wiedzieli, że w rzeczywistości minęło już kilka minut, które przeżyli w stanie nieruchomym.
Niespodziewanie zadzwonił telefon. Wszyscy wzdrygnęli się na ten dźwięk, znając szkolne zasady o zakazie używania komórki podczas lekcji. Jednak tym razem on nie należał do żadnego z podopiecznych, tylko do młodej królowej, która z niepokojem odebrała połączenie. Nic nie mówiła, tylko słuchała, aż w pewnym momencie rozłączyła się i ze smutkiem w głosie, rzekła:
– Przepraszam was wszystkich, ale niestety nie mogę dzisiaj spędzić z wami czasu. Obowiązki wzywają, a przecież one są najważniejsze.
Jeszcze mówiąc, podeszła do okna i wyskoczyła przez, znikając jak kamfora, gdy uczniowie tylko wyjrzeli na zewnątrz.
 Kłamstwo – pomyślała McHerish, odkrywając prawdziwe zamiary kobiety.

***

Plan, który postanowiła wprowadzić w życie, opierał się na niezwykłej analizie sytuacyjnej. Stojąc przed budynkiem, szkoły wciąż nie wiedziała, czy jest w stanie go wprowadzić.  Potrzebowała pomocy, lecz w tej sytuacji, gdy Crime ją opuścił, nie miała zbyt dużego wyboru.
Próbując zrozumieć słowa i postępowanie Lucy, kobiety, która pragnęła zdobyć kryształ, nie mogła być pewną, że postępuje właściwie. Nie znała jej. Nie wiedziała, jakie ma zamiary, ale w tej sytuacji mogła zaufać tylko jej.
Wychylając się za kolumny co kilka sekund, czekała w niecierpliwości, aż on wyjdzie. Było to dość podobne zdarzenie do tego sprzed dnia, ale tym razem nie mogła uciec. Nie chciała ani z nim rozmawiać, ani tym bardziej zostawiać listu, ale śledząc go, pragnęła się upewnić, czy jej przypuszczenia są aby na pewno słuszne. Mogła podejrzewać Kaito o bycie Kaito Kid’em, ale brakowało jej dowodów, które mogła zdobyć tylko w ten jeden sposób.
Śledzenie!
Nigdy w życiu nie bawiła się w detektywa, lecz wiedza uzyskana z seriali kryminalistycznych była na tyle duża, by nie zdradzić się za pierwszym podejściem. Musiała wyglądać dość naturalnie i nie rzucać się w oczy, a przecież Kaito nigdy na nią nie zwracał uwagi, więc nie trudno było przemknąć się obok niego. A przynajmniej tak myślała zestresowana dziewczyna.
Wzdychając, nagle ujrzała jak jej obiekt badawczy wychodzi z placówki, kierując się, jak zwykle, samotnie w kierunku swojego domu. Anadeath przeczekała chwilę, a następnie ruszyła za nim, nie chcąc budzić żadnych podejrzeń. Na początku zestresowana, trzęsła się jak osika, nie potrafiąc utrzymać nerwów na wodzy. Jednak z czasem zaniepokojenie zaczęło mijać, gdy Kaito bardziej zainteresował się zbiorem opowiadań o Sherlocku Holmsie, które miał w zwyczaju czytać podczas wędrówki do domu. Wciąż uważając na niepotrzebne dźwięki, stawiała ostrożne kroczki, znając złośliwość miejskich chodników i ich „łaty”, tworzące wzór podobną do skóry dalmatyńczyka.
Kiedy zaczęli dochodzić do parku, oboje się zatrzymali. McHerish, woląc trzymać pewien dystans, usiadła na pobliskiej ławeczce, spoglądając na zaczytanego Kaito, opierającego się o barierkę mostu, pod których znajdował się staw z kaczkami, łabędziami i żółwiami. Poprawiają co chwilę swoje czarne kosmyki, sprawiał, że na twarzy nastolatki zaczęły pojawiać się czerwone wypieki. Pamiętała dokładnie, że wysłała mu list, a to oznaczało jedno. Znał jej uczucia. Zażenowana tym faktem, schowała twarz za dłońmi, lecz już po kilku sekundach ogarnęła się, przypominając sobie, dlaczego tu przyszła.
Powracając do szpiegowania, poczuła, że coś się dzieje. Nie potrafiła dokładnie opisać i zdefiniować tego uczucia, ale wydawało się jej dosyć znajome. Patrzyła na Kaito bacznie, równocześnie rozmyślając na ten irytujący temat. W pewnym momencie, jak grom z jasnego nieba, spadła na nią odpowiedź.
– Kiedy spotkałam Crime’a – pomyślała, uderzając się w głowę. – No przecież – rzekła na głos, wprawiając przechodniów w niemałe zakłopotanie.
Z prędkością światła zamknęła usta, zdając sobie sprawę z tego, że powinna milczeć. Kaito nie mógł jej usłyszeć, a tym bardziej zobaczyć. To zniszczyłoby jej cały plan.
Wzięła głęboki oddech, a następnie odwróciła się. Zszokowana nowym widokiem przetarła swoje oczy, lecz nawet to nie pomogło. Tak samo jak w klasie, tak teraz wszystko zaczynało tracić swe kolory, robiąc się szare, a elementy żywe robiły się coraz wolniejsze, aż  w końcu stanęły w miejscu. Tylko ona i Kaito byli stworzeniami zdolnymi do jakiegokolwiek ruchu.
– To już czas – powiedział na głos Kaito, zamykając głośnio czytaną książkę. – Jesteś przygotowana? – zwrócił się do kogoś, poprawiając swoje włosy.
 Z kim rozmawia? – pomyślała Anadeth, marząc, by móc podejść bliżej i sprawdzić.
 Zostań w miejscu i nic nie mów!
Dziewczyna usłyszała czyjś głos. Nie znała go jeszcze zbyt dobrze, lecz spokojnie mogła go rozpoznać. Odwracając się do tyłu, wiedziała, do kogo ma się zwrócić.
 Witaj, Crime! – przywitała się w myślach. – Co tutaj robisz? I co się w tu dzieje?
 Zapewne to jedna z mocy tej kobiety.
Mężczyzna w czarnym płaszczu obszedł dookoła drzewo, a następnie schował się za nim tak jakby wiedział, że ktoś inny może go zobaczyć.
Anadeath nawet nie chciała o nic zbytnio pytać, gdyż od razu domyśliła się prawdy. Skoro ona sama miała strażnika w postaci zadufanego, czarnowłosego ducha, to tym bardziej Kaito mógł posiadać kogoś takiego. Rozumiejąc dokładnie sytuacje, w jakiej się znaleźli, podeszła do Crime, chcąc mu coś obwieścić.
 Chcę mieć pewność, że Kaito i Kaito Kid to ta sama osoba – pomyślała McHerish.
 Kreatywnością w związku z nazwą się nie wykazał – prychnął mężczyzna, wciąż przyglądając się dwójce ludzi, stojących na moście.
– Idziemy? – odezwał się niespodziewanie Kaito, szukając jakiegoś przedmiotu w kieszeni.
Zaciekawiona Anadeath przypięła się do drzewa, wysilając swój wzrok na tyle, aby ujrzeć wszystko co zaraz się wydarzy. Była już tak blisko prawdy, że nie miała najmniejszego zamiaru się wycofywać.
W momencie, gdy blondynka ściskała z całej siły korę dębu, młody chłopak wyjął ze spodni biały, niewielki klejnot, który przez moment miętosił w palcach. Dopiero po kilku sekundach podniósł go i dotknął nim miejsca w okolicach serca. Wnet jego ciało pokryło się kostiumem, który był charakterystycznym atrybutem złodziejaszka. Biała peleryna, śnieżny garnitur z niebieską koszulą i czerwonym krawatem, pojedyncze szkiełko na prawym oku i wysoki kapelusz, który przypominał ten noszony przez magików.
 WIEDZIAŁAM!!! – krzyknęła w myślach Anadeath, nie mogąc wyjść z zachwytu, że jednak miała rację. – I jak jest w tej postaci, to robi się nagle z niego niezły kobieciarz! Ja już mu dam! – syknęła, strzykając pięściami, które przygotowywała na kolegę z klasy. – Co? – zapytała na głos, gdy niespodziewanie chłopak znikł z jej oczu.

KAITO

Samo pojawienie się w szkole tej kobiety było nadzwyczaj dziwne i nieprawdopodobne. Dlaczego miała akurat tutaj przyjść? Jedyna odpowiedzieć, jaka mu przychodziła na myśl, to on sam. Znał ją. Już wcześniej rozmawiali ze sobą kilka razem, lecz teraz było inaczej. Czyżby pojawiła się w związku z nowym zagrożeniem? Pragnęła mu pomóc, a może przeszkodzić?
Nie czekając, gdy Lucy doszła tylko do tablicy, chwycił kryształ trzymany w kieszeni i zatrzymał czas, chcąc od razu porozmawiać z Heartfilią.
– Co tu robisz?! – krzyknął na starcie, agresywnie wstając i odrzucając do tyłu swoje krzesło. – Chcesz mnie teraz wystawić?
– Nie – odpowiedziała niewinnym głosikiem.
– Ach! – odetchnął z ulgą, rzucając się na krzesło, które dziwnym trafem już wróciło na swe miejsce. – To możesz mi łaskawie powiedzieć, dlaczego twoja szlachetna osoba tu zawitała?
– Bez powodu – rzekła, dziwiąc się jego reakcją.
– Kłamiesz, Lucy – powiedział Kaito. – Zbyt dobrze cię znam – dodał, opierając się głową o ławkę.
– Pewnie sądzisz, że chodzi mi o wczorajszą niespodziankę?
– A niby o co innego? – zapytał z nutką ironii w głosie. – W życiu bym się nie spodziewał, że ktoś wyśle jakąś dziewczynę, by mi przeszkodziła. A tak poza tym, to nawet niezła babka z niej była.
– Możesz jej to powiedzieć przy następnym spotkaniu. – Zadrwiła, wciąż nie ruszając się z miejsca. – Co sądzisz o tej młodej damie?
– Mogę się założyć o wszystkie skarby, które zdobyłem, że znasz jej tożsamość – mruknął pod nosem. – Chciałbym z nią stoczyć jakąś bitwę, ale wydaje się być świeżakiem w tej profesji. Nawet dobrze nie umiała korzystać z magii.
– Dopiero wczoraj dowiedziała się prawdy – rzekła opanowana.
– Żartujesz?!
– Mam ci przypomnieć twój pierwszy dzień? – zapytała chwilę przed tym, jak jakiś przedmiot poleciał w jej stronę. Złapała go szybko, po czym podała z powrotem Kaito, który wyraźnie wyraził niechęć do jakichkolwiek wspominek. – Myślisz, że to coś mi zrobi?
– Raczej nie, ale spróbować nie zaszkodzi – odpowiedział, skupiając wzrok na jakimś punkcie za oknem. – Może lepiej już skończmy? – zaproponował, wiedząc, że ta rozmowa prowadzi do nikąd.
– Jak chcesz, Kaito Kid!
***

Chodź dzień w szkole już się skończył, jego drugie życie wymagało pielęgnacji, przez co nie mógł sobie pozwolić na chwilę spokoju. Pragnąc choćby na minutę wyciszyć się, postanowił pójść do parku i poczytać książkę, którą niedawno zaczął przeglądać.
Gdy tylko przekroczył wejście do szkoły, przeszły po nim dziwne dreszcze. Odwrócił się, jednak w tłumie idących uczniów nie mógł nic dojrzeć. Niezbyt usatysfakcjonowany takim zbiegiem okoliczności, postanowił przeczekać kilka minut i sprawdzić, czy wciąż ogarniające go przeczucie niepokoju nasili się.
 Ktoś cię śledzi.
Usłyszawszy czyjś głos, wiedział, ze to nie może być przypadek. Jego strażniczka była dość potężnym duchem, by wyczuć zbliżające się zagrożenie. Wysyłając ją każdego dnia na zwiady, stworzył rutynę, dzięki której mógł jeszcze oddychać na tym świecie. Choć nigdy nie widział swojej opiekunki, czuł jej obecność i mógł ją usłyszeć. To zawsze wystarczało, by przeżyć.
 Kim jest wróg? – pomyślał, mając oczy wlepione w tą samą stronę książki co wcześniej.
Nie potrafiąc dłużej wytrzymać napięcia, obrócił głowę i wtedy ujrzał zarys postaci, którą dość dobrze znał. Anadeath. Ta jedna myśl przemknęła mu przez głowę. Zdziwiony i już spokojny, mógł bezpiecznie powrócić do czytania, nie musząc obawiać się, że ktoś go zaatakuje od tyłu podczas spaceru. Jednak wciąż jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Dlaczego ona w ogóle śledzi? Nie wiedział.
Skręcając w najbliższą alejkę, doszedł do początku parku, w którym miał zwyczaj odpoczywać po szkole. Noce miał zawsze zerwane, a warunki panujące w domu nie zachęcały go do powrotu.
Wygodnie opierając się o drewnianą barierkę mostu, mógł wreszcie cieszyć się rozkoszą z lektury. Prawie. Tuż obok niego, a dokładnie za drzewem, na ławeczce, siedziała smukła dziewczyna, wciąż sądząca, że on jej nie widzi. W zasadzie nawet mu nie przeszkadzała, więc postanowił nie tracić na nią nerwów.
Poprawił swoje czarne włosy i zajął się czytaniem.
Kolejne strony przygód Sherlocka Holmesa dawały mu niezwykłą radość, lecz on sam wiedział, że to zgubny nawyk i nie ma czasu.  Minęło już wystarczająco minut, by zaprzestać odpoczynku. Liczyła się każda sekunda, a szczególnie w przypadkach napadów w innych krajach, w których panowały różne strefy czasowe.
– To już czas – powiedział na głos, zamykając głośnio czytaną książkę. – Jesteś przygotowana? – zwrócił się do opiekunki, głaszcząc się po głowie.
 Tak, panie.
Usłyszawszy jej głos, mógł być pewien, że może wykonać kolejny ruch. Powoli wyjmując z kieszeni biały kryształ, zatrzymywał czas, nie chcąc, aby ktoś przez przypadek go nie zobaczył.
– Idziemy? – rzekł cicho.
Ułożył klejnot w okolicach piersi i dał sygnał opiekunce, by go przemieniła. Posłusznie wykonując zadanie, przyodziała go w charakterystyczną biel. Nie czekając, machnięciem ręki przeniósł się na miejsce rabunku, mając dziwne wrażenie, że ktoś nadal go śledzi.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 5 „Bitwa”


Jeśli macie jakiś opinie na temat rozdzialiku, to serdecznie zapraszam ;)

CONVERSATION

9 komentarze:

  1. Dziwny rozdział... ale to jeden z pierwszych z tego opowiadania więc dopiero się rozkręca a ja nic nie kumam w związku z tym wszystkim... Ale fajnie się to czytało... i szkoda że krótki...
    Twoja nie fanka nr 1 ale fanka I.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy coś jest teraz do kumania, ale do tej poty Kaito -> Kaito Kid. I Anadeath i Kaito mają swoich opiekunów, którzy im pomagają i dają moce. Anadeath wie, kim jest Kaito, na odwrót nie. Lucy "pomaga" obojgu w wykonywaniu zadań. Anadeath zginie, jeśli nie uda jej się znaleźć kryształu. I na razie tyle. Z każdym rozdziałem powinno się troszkę wyjaśniać i mogę zapytać. W jakim sensie?
      Może wcześniej wstawię kolejny. Zobaczę jak będzie z czasem ;)

      Usuń
  2. Mylisz się, mylisz się, mylisz się. Dlaczego uważasz że rozdział jest słaby, dla mnie był wspaniały. Mimo tego czuje niedosyt bo twoje opowiadania mogę czytać od rana do wieczora. Dlatego mam nadzieję że masz natchnienie bo nie mogę doczekać się kolejnego spotkania (szczegulnie Keita Kida z BlackRoses ) ^^.Tak więc liczę na dłuuuuugi i jak zawsze ciekawy rozdział. Jak narazie gorąco pozdrawiam i ślę dużo, dużo, dużooooo wenki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może jest już jakaś choroba, bo naprawdę RZADKO, który rozdział, podoba mi się, więc... No cieszę się, że tobie się spodoba i odpowiem ci szczerze. Natchnienie to ja mam często, gorzej z czasem. Jak będziesz mnie jeszcze chciała czytać w wakacje, to zobaczysz, jakim demonem potrafię być w czasie wolnym, a na razie wolę się skupić na studiach ;)

      Usuń
  3. Miałam skomentować na koniec, ale w sumie jedno pytanie mi się nasuwa na usta: Powiedz ty mi, czy pisząc to opowiadanie opierałaś się trochę na mandze Kamikaze Kaito Jeanette? Bo jeśli nie to trochę zabawne :P Bo są bardzo podobne względem siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest zabawne. otóż autorka Kamikaze nieźle się wspomagałą innymi historiami. Kaito Kid to naprawdę postać z mang o tytule "Magic Kaito". Na tym się głównie wzorowałam, ale także na D.N.Angel :)

      Usuń
    2. Ooo to nawet nie wiedziałam. To już wiem co chapnąć następnym razem za mangę :)!

      Usuń
  4. Nie mam pojęcia, po co Lucy udała się do ich szkoły. Też nie za bardzo rozumiem jej roli w tym opowiadaniu, ale mniejsza z tym.
    Ta sprawa ze śledzeniem też dziwnie wyszła, bo skoro wiedział, że Anadeath go śledzi, to czemu się przy niej przemienił, a potem udawał lub nie udawał, że o tym nie wie? Teraz to się za bardzo czepiam, bo zwracam uwagę na rzeczy, które według mnie nie za bardzo tu pasują, ale rozdział naprawdę był świetnie napisany. Mam tu na myśli styl, że przyjemnie i szybko się go czytało, więc nie powinnam narzekać.
    I mam pytanie: skąd się wziął Kaito Kid's? Kojarzy mi się z gościem z Detective Conan, ale nie wiem, czy chcę oglądać tyle odcinków, bo jeśli się nie mylę to anime jest długie (manga nie wchodzi w grę). O ile się nie mylę jest jeszcze Magic Kaito, ale to tylko jedna OVA, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Jeśli dobrze pamiętam, tu chodziło o to, że niktnie powinien widzieć jego przemiany, tak jakby czas się zatrzymał przy tej czynności, więc wiedział, że Anadeath go śledzi, a nie BlackRoses, więc nie mógł się spodziewać, że ta widzi jego przemianę.
      Tak, Kaito Kid bardzo mi się spodobał i jeśli chcesz, możesz obejrzeć Magic Kaito 1214, które jest z 2015 roku i liczy 25 odcinków. Detektywa Conana jest obecnie przetłumaczonych 220, z czego pewnie połowa to fillery i szkoda na nie czasu czasami :)
      Wielkie dzieki za komentarz. Super, że rozdział ci się spodobał i, uwierz mi, sama nie wiem, co tu robi Lucy. Oczywiście później się okaże jaka jest w tym jej rola, ale mogłam spokojnie bez niej się obyć :)

      Usuń