Rozdział 3 - Wyścig

Nie końca była do pewna, jak powinna była zachować się w zaistniałej sytuacji. Wiedziała, że w tej chwili nie może niczego zmienić, a sama informacja dotycząca jej prawdopodobnej śmierci, była wystarczającym argumentem, by spełnić żądania Crime’a i Lucy.
Biegnąc w stronę bezpieczników, zaczęła układać w głowie plan, który pozwoliłby jej szybko zakończyć zadanie i zdobyć tajemniczy klejnot. Nigdy nie była mistrzem w tych sprawach, lecz od powodzenia (bądź niepowodzenia) misji zależało jej życie. Nie mogła sobie pozwolić na jakikolwiek błąd czy tchórzostwo. Musiała stanąć naprzeciw zadania, zachowując zimną krew. Była świadoma tego, że banalna czynność, jaką wydawało się być wyłączenie prądu, wiąże się z przybyciem nagłej paniki wśród ludzi, znajdujących się w budynku. Potrzebowała działać szybko i sprawnie, unikając jakichkolwiek komplikacji.
Stanęła naprzeciw żółtej skrzynki, biorąc co chwilę głębokie wdechy, by chociaż trochę się uspokoić. Sam fakt, że tuż nad nią stał Crime, nie dodawał jej otuchy, gdyż czuła, iż w razie zagrożenia, nie przybędzie jej na pomoc.
Wyciągając swoją rękę do przodu, wiedziała, że wraz z przełączeniem wszystkich przycisków w dół, potwierdzi swoją decyzję, tym samym sprawiając, że nie będzie odwrotu.
Szybko, nie chcąc znowu doznać zawahania, zmieniła pozycję wszystkich wyłączników. Odwróciła się i wzrokiem pełnym determinacji spojrzała na Crime’a, który z niecierpliwością czekał na jej odpowiedź.
– Zabierz mnie do kryształu! – syknęła ostro, podnosząc prawy kącik ust lekko do góry.
Pomieszczenie nad nami. – Wskazał palcem do góry. – Powodzenia. – Uśmiechnął się delikatnie, próbując dodać Anadeath odwagi.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym postanowiła się zdać na czary nowego „przyjaciela”. Zamknęła oczy, czując ten sam strach i uczucie bezsilności, które poznała stosunkowo niedawno.  Tonąc w ciemnym morzu, wyciągała ręce przed siebie, czekając aż ktoś ją uratuje. Tym razem wiedziała, że jest to chwilowy stan, którego będzie doznawała wraz z każdym „przeniesieniem” Crime’a, lecz i tak nie mogła się pozbyć jednej myśli. „Zaraz umrę”. Świadomość fałszywości tego stwierdzenia nie pomagała jej ani trochę przyzwyczaić się do stanu, w którym się znalazła.
Nagle czas jakby się zatrzymał się. Jej ciało zaczęło unosić się tuż nad podłogą ogromnej sali, w której tuż przy ścianach stały porozstawiane gabloty. Z obecnej pozycji Anadeath nie była w stanie dojrzeć, co może znajdować się wewnątrz nich, lecz sam ekskluzywny wystrój, ogromne, pozłacane żyrandole i eleganckie tkaniny, w które były oplecione podwyższenia, sugerowały, że nie są to jakieś zwykłe świecidełka.
Skończył ci się czas – powiedział Crime, który jak zawsze znał odpowiedni moment, by o czymś takim ją poinformować.
Z lekka zirytowana zaczęła się przygotowywać na dość bolesny upadek na twardą posadzkę, wyłożoną w całości kamiennymi płytkami. Ludzie, którzy stali wcześniej niczym posągi, powoli powracali do wcześniejszego paniki, nawet nie wiedząc, że przez krótką chwilę pozostali w bezruchu. Anadeath dzięki temu zaklęciu zyskała przewagę nad nimi, a przynajmniej w taki sposób próbowała siebie pocieszyć, gdyż nie wiedziała, co ma dalej z sobą zrobić.
– Auć! – syknęła cicho, gdy uderzyła ciałem o podłogę, upadając po zakończonym zaklęciu.
Przewróciła oczami, wstała, a następnie zaczęła rozglądać się wokoło, próbując dojrzeć jakikolwiek piedestał, w którym mógł się znajdować domniemany klejnot. Nie mogła liczyć na niczyją pomoc, a szczególnie na „dobrodziejstwo” Crime’a, który pomimo wcześniejszej chęci na odnalezień kryształu, teraz nie chciał nawet kiwnąć palcem. Duch, wymysł wyobraźni Anadeath, czy inna nadprzyrodzona siła? Niewiele ją to obchodziło w sytuacji, gdy jej życie było zagrożone. Westchnęła pod nosem, a następnie zaczęła cicho kierować się w stronę kolejno poustawianych gablot, w których na atłasowych poduszeczkach były ułożone najróżniejsze diamenty, szmaragdy, rubiny i inne cenne minerały, których dziewczyna nie znała. Korzystając z zamieszania, wywołanego poprzez wyłączenie prądu, mogła bez problemu przeciskać się między ludzi, nie budząc żadnych podejrzeń. Ocierając się szczupłą sylwetką, którą oplatał czarny materiał, dotykała ciał najróżniejszych ludzi, ubranych w eleganckie i drogie stroje. Jedynie mała cząstka osób, znajdujących się wewnątrz, odstawała od reszty w charakterystyczny sposób. Właśnie oni w obliczu takiej sytuacji zachowali zimną krew i stali spokojnie, czekając aż zakończy się ten całkowity chaos.
Chcę do domu! – pomyślała zrozpaczona dziewczyna, rozglądając się wokół sali w poszukiwaniu tajemniczego kryształu.
Niespodziewanie dziewczyna zamarła. Niepewnym ruchem głowy zaczęła kierować swój wzrok w stronę wystawy, znajdującej się bliżej środka, tuż przy grupce ludzi, która wydawała się być dla Anadeath podejrzana.
Policja. – To była jej pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy, gdy zdała sobie sprawę, gdzie może się znajdować kryształ.
Powoli zaczęła podchodzić do piedestału, starając się tym razem omijać ludzi. Nie wiedziała, w jaki sposób zdobędzie poszukiwany przedmiot, nie narażając siebie na zdemaskowanie. Czujniki ruchu, gruba warstwa szkła i grupa domniemanych policjantów, sprawiały, że coraz bardziej bała się tego zadania i jego konsekwencji. Nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc (Crime’a nawet nie liczyła). Była zdana tylko na siebie.
Po całej sali rozległ się dziwny dźwięk, przypominający pstryknięcie palcami. Zdezorientowana Anadeath zaczęła gorączkowo rozglądać się dookoła, lecz nawet ze swoim genialnym wzrokiem, nie była w stanie niczego dojrzeć. Nie było dla niej to w żaden sposób pocieszające. Ktoś musiał coś zrobić i nie był to przypadkowy gest.
Wtedy poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała na zbiegowisko, które w osłupieniu przyglądało się jej. Nie rozumiejąc, co się dzieje, przesunęła się lekko na bok. W tym samym momencie grupa ludzi stojąca przy miejscu, gdzie mógł się znajdować klejnot, zaczęła mierzyć w nią pistoletami, wcześniej schowanymi za marynarkami.
– Nie ruszać się!!! – krzyknął najstarszy z mężczyzn o poważnej twarzy, na której widniały oznaki zbliżającej się starości. Wysoki, szczupły, ubrany w wyraźnie za luźny garnitur, patrzył na Anadeath zielonymi oczami, które były pełne determinacji i satysfakcji. – Stój, bo strze… – Nie zdążył dokończyć, gdyż w ciągu jednej chwili jego broń wyparowała, a w jej miejsce znalazła się gumowa zabawka, w kształcie kaczuszki, która przy każdym naduszeniu wydawała charakterystyczne Kwa, Kwa.
– Oj, oj! Inspektorze Tokori!
Mało zaskoczony policjant odwrócił się. Niespodziewanie rozległy się brawa i pogwizdy. Wszyscy zdawali się być zadowoleni z chwili, gdy na szklaną gablotę stanął młody mężczyzna ubrany w ekskluzywny, biały garnitur. Jego biała peleryna delikatnie falowała wraz z każdym ruchem młodzieńca, tworząc niezapomniany efekt. Ta postawa, wygląd i zachowanie… Anadeath miała wrażenie, że właśnie przed nią odżyła dawna legenda, którą znała jedynie z powieści z innego świata – francuskiego Arsene Lupina*. Nie wierzyła własnym oczom. Już wcześniej miała wrażenie, że śni, lecz im bardziej wydarzenia posuwały się do przodu, tym bardziej nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Zrobiła krok do przodu, lecz nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się i ujrzała stojącego za nią Crime’a, który będąc duchem, dotykał jej ciała. Coraz mniej rozumiała. Coraz bardziej pragnęła uciec z tego miejsca i nigdy więcej nie wracać do tego koszmaru, lecz spokojna twarz mężczyzny zabraniała jej odejść. Czuła, że on cierpi. Była świadoma, że gdyby teraz odwróciła się od niego, nie potrafiłaby sobie wybaczyć.
– Inspektorze Tokori! Ładnie to tak traktować damy? – odezwał się tajemniczy młodzieniec, który wciąż spoglądał na zawstydzoną Anadeath, mając wymalowany na twarzy delikatny uśmiech.
Zegar wybił godzinę, serce dziewczyny zabiło wyraźniej mocniej i wtedy do McHerish dotarła pewna prawda. Już wcześniej zdawało jej się, że zna tę postać nie tylko z książek. Ten lekko skrzeczący głos, czarne, nastroszone włosy, przykryte białym, wysokim kapeluszem, lekko zadarty nos i kolor oczu. Nawet mając na sobie taki strój i niewielkie szkiełko na oku, chłopak nie był w stanie ukryć swojej prawdziwej tożsamości przed Anadeath.
– Kai–to – szepnęła do siebie cicho, nie chcąc, by ktokolwiek ją słyszał.
– Kaito Kid! – Zebrani usłyszeli złowrogie syknięcie. – Łapać go!!! – Po rozkazie Inspektora, wszyscy rzucili się na ukochanego McHerish.
Chłopak podniósł rękę do góry, po czym rzucił na ziemię trzymaną w dłoni białą kulkę. Wnet po całym pomieszczeniu uniósł się kredowy dym, który zasłonił zebranym pole widzenia. Dziewczyna próbowała od niego odskoczyć, lecz nie miała szans całkowicie uciec, gdyż puch za szybko się rozprzestrzeniał. Gdy tylko do niej dotarł, poczuła pieczenie w oczach. Szybko zaczęła przecierać je rękoma, pogarszając jedynie sprawę.
Przygotuj się! – Niespodziewanie ostrzegł ją Crime, który dokładnie śledził, co robi Kaito.
Anadeath wiedziała, czego może się spodziewać. To już był trzeci raz, przy którym mogła doświadczyć dosyć bolesnego przeniesienia. Szybkie i wygodne przemieszczenie się z jednego miejsca w drugie było prostym sposobem, by sprawnie znaleźć się w punkcie docelowym, lecz świadomość istnienia uczucia, które jemu towarzyszyło, niszczyło wszystkie  jego pozytywne cechy.

KAITO

Stał na dachu budynku, czekając na kobietę, którą spotkał na sali. Już od chwili, gdy tylko ją ujrzał, wiedział, że nie jest to zwykły gość. Będąc świadomym istnienia „drugiej osoby”, baczniej przyglądał się wydarzeniom, których był świadkiem. Każdy rabunek był dla niego idealnym momentem, by spotkać kogoś takiego. W chwili, gdy w końcu udało mu się dokonać zamierzonego celu, nie wiedział, czy dobrze postąpił. Ściągnął na siebie niepotrzebne niebezpieczeństwo, dodatkowo zwiększając ryzyko niepowodzenia misji.
Trzymając w dłoni minerał, był świadomy tego, że nie jest to poszukiwany przez niego przedmiot. Lata praktyk (i zarazem niepowodzeń) nauczyły go, jak łatwo odróżnić prawdziwy kryształ od tych fałszywych. Z lekka zniesmaczony spojrzał po raz ostatni na przezroczysty kamień, przypominający z wyglądu diament, który spoczywał na jego prawej dłoni, owiniętej białą rękawiczką. Westchnął, a następnie zgniótł przedmiot w dłoni tak, jakby to była zwykła kreda. Wyprostował swoje palce, by oddać powstały pył w ręce wiosennego wiatru, który szalał na wysokości kilkunastu pięter.
– Co ty robisz?!
Usłyszał nagle donośny krzyk. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, a następnie obrócił, by przenieść swój wzrok na młodą, wysportowaną dziewczynę o włosach w kolorze śniegu, która przyglądała się jego sylwetce, stojąc po drugiej stronie dachu.
– Z kim się ścigasz? – zapytał złośliwie, wprawiając dziewczynę w zakłopotanie. – Ze śmiercią?
– A żebyś wiedział, że prowadzę wyścig ze śmiercią! – odpowiedziała mu, sprawiając, że Kaito nie był w stanie dalej prowadzić rozmowy na ten temat. – Czemu zabrałeś kryształ!?
– Po prostu chronię prawdziwy przed takimi złoczyńcami jak TY! – Wskazał na nią palcem.
To na pewno ten sam Kaito? – zapytała w myślach Anadeath. – Jak dla mnie, to ty też nie jesteś za święty!
Chłopak zrobił krok do przodu, po czym zatrzymał się. Niepewny swojej decyzji zaczął się zastanawiać, czy na pewno dobrze postępuje. Jego ciało delikatnie drżało w strachu przed tajemniczą kobietą. Miał wrażenie, że skądś ją zna, lecz nie mógł w żaden sposób jej sobie przypomnieć.
– Kim jesteś? – Nieświadomie wypowiedział pytanie na głos.
W tym właśnie momencie nastąpiła dłużąca się i niepokojąca cisza. Oboje stali w milczeniu, przyglądając się sobie nawzajem. Bitwa, która toczyła się w ich myślach, była niezwykle zacięta. Każdy kolejny krok, ruchy, czy słowa. Starali się przewidzieć wszystko, próbując odnaleźć właściwe odpowiedzi.
– A ty, kim jesteś? – zapytała w końcu Anadeath, starając się wyprowadzić z równowagi przeciwnika.
– Phi! – prychnął pod nosem, po czym zasłonił swoją twarz kapeluszem, którego owalną cześć wytarł palcami. – My name is Kaito Kid. A ty?
Nieświadomie Anadeath zaczęła grać w jego grę.
– My name is … – zawahała się na chwilę, gdyż od jej odpowiedzi zależało tak naprawdę całe jej życie – … BlackRoses. – Podniosła głowę do góry, ręką zaczęła sięgać ku nocnemu niebu. Palcami dłoni chwyciła gumkę od włosów, a następnie pociągnęła ją, uwalniają burzę białych włosów. – Zgaduję, że ty też poszukujesz kryształu?
– Nie inaczej – powiedział spokojnym głosem, przyglądając się jej przepięknym kosmykom, które tańczyły wraz z każdym powiewem wiatru. – Powinnaś się raczej nazywać WhiteSnow.
– Nie umiesz tworzyć nazw. – Zrobiła kilka kroków do przodu, po czym zatrzymała się. – Oddasz to, co do mnie należy?
– Posiadam coś twojego? – Przechylił lekko głowę na bok, próbując udawać niewinnego. – Nawet, jeśli to byłaby prawda… Czy mam obowiązek zwrócić Ci to, co należy do mnie?
– Kto dał Ci takie prawo?
– Nikt, ale zarazem mogę zadać tobie to samo pytanie. – Poruszył się, coraz mocniej się do niej zbliżając.
Dlaczego z nim rozmawiam w taki sposób? – Wciąż zastanawiała się nad swoim postępowaniem. – Wydaje mi się, że … już kiedyś to się wydarzyło…
– Od kiedy tylko pamiętam, ojciec zawsze mi powtarzał „Zostaliśmy stworzeni do wyższych celów. Żyjąc jak ludzie, dajemy sobie tylko powód do dumy. Kryształ jest naszym Panem. To on wskaże nam świat, w którym będziemy Bogami”. – Stanął tuż przed nią, spoglądając prosto w jej oczy. – Zgadzasz się z tym?
– Mogę to samo powiedzieć o sobie! – Dogryzła mu, nie przestając podziwiać jego spokojnej twarzy. – Zaraz tu przyjdzie policja…
– Ty naprawdę nic o sobie nie wiesz. Ani o swojej mocy. – Uniósł do góry dłoń, chcąc dotknąć jej bladego i zimnego policzka. – W tej chwili nie stanowisz dla mnie zagrożenia. Twoje zło nie jest przeszkodą dla mojego dobra. – Dzieliły ich tylko milimetry, lecz i tak było to za daleko. Anadeath z prędkością dźwięku chwyciła za nadgarstek chłopaka, odsuwając go od siebie.
– Przyjmuję wyzwanie!!! – krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła. – Co się ze mną dzieje? Przecież to Kaito! Dlaczego…
Z uśmiechem na twarzy odwrócił się od niej, po czym zaczął iść w kierunku krawędzi budynku. Stanął na samym brzegu dachu, przekręcił swoje ciało i spojrzał opiekuńczym wzrokiem na Anadeath, która czekała na dalszy rozwój zdarzeń.
– My Lady!
Chwycił za krawędź peleryny, a następnie ukłonił się lekko dziewczynie. Będąc z lekka zdezorientowana, nie wiedziała, co się dzieje. Dopiero po chwili, gdy Kaito zaczął osuwać się w głąb świateł miasta, zrozumiała, że chłopak próbuje spaść z budynku. Wyciągnęła rękę do przodu, mając złudną nadzieje, że go złapie. Wystraszona i przerażona patrzyła jak znika jej z oczy. Zaczęła biec, myśląc, że jakoś uda się jej zaradzić nieszczęściu, lecz już go nie było. Kilka razy zamrugała oczami, próbując sprawdzić, czy aby na pewno nie ma omamów wzrokowych. Wtedy pojęła, co tak naprawdę się wydarzyło. Śmiejąc się i łapiąc ręką za czoło, przeklinała swoją głupotę.
– Naprawdę to całe przeniesienie, to wygodna rzecz… Hahaha!!!
Nie chcę Ci psuć zabawy, ale zaraz na pewno zjawi się tu policja, a nie za bardzo marzy mi się iść z tobą do więzienia! – skarcił ją Crime, który odezwał się po dłuższej chwili przerwy.
– Teraz coś mówisz?! – wrzasnęła w jego kierunku, nie mogąc mu wybaczyć, że zostawił ją samą z Kaito i po raz kolejny nic jej nie wytłumaczył. – Przenieś mnie, a potem pogadajmy!
Jak sobie chcesz… – rzekł, zakładając ręce za głowę, by następnie wykonać jej polecenie.

ANADEATH

Leżała w swoim łóżku, będąc przykryta kocem w czarno–niebieskie wzorki. Wstała, rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała, a następnie podeszła do włącznika światła, by rozjaśnić przestrzeń. Początkowe oślepienie, którego doznała po zbyt długim przebywaniu w ciemności, wystarczająco ją męczyło, lecz pragnęła jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie się znajduje. Dlatego starała się wyeliminować niewygodne uczucie. Kiedy w końcu udało się jej otworzyć oczy do takiej pozycji, w której coś widziała, doszła do wniosku, że znajduje się we własnym pokoju. Nie wierząc temu co widzi, wyskoczyła z pomieszczenia i pognała do łazienki. Niepewnym wzrokiem spojrzała na swoją twarz. Długie, blond kosmyki zasłaniały jej część, lecz gdy tylko je ujrzała, radośnie pisnęła pod nosem, ciesząc się, że jej ciało powróciło do normy. Próbując się uspokoić, walnęła się dłońmi w policzki, a następnie jeszcze raz luknęła na lustro. Była ubrana w różową pidżamkę w kolorowe kwiatki, która o dziwo zazwyczaj leżała na samym dnie szafy, nie będąc używana przez większość czasu. Jej piękne, niebieskie oczy gapiły się we własne odbicie, ciesząc się radośnie z powrotu.
– A więc Crime mnie odmienił!?
Dopiero po chwili do niej dotarło, że w jej domu panuje całkowita cisza. Rozejrzała się wokoło, po czym wyszła na korytarz, a następnie do swojego pokoju, lecz żadnym z tych pomieszczeń nikogo nie zobaczyła. Zdziwiona i z lekka rozczarowana założyła swój blond kosmyk za ucho, by po chwili smutnie opuściła głowę.
– To był tylko sen? Phi! – Zaśmiała się pod nosem, przeklinając swoją głupotę. Palcami zaczęła ocierać swoje oczy, z których zaczęły płynąć małe kryształki łez. – Dlaczego płaczę? – zapytała się samej siebie, nie rozumiejąc swojego zachowania. Chwiejnym krokiem szła w kierunku swojego łóżka, by rzucić się na nie i postarać się zasnąć. – Chcę zapomnieć! – Krótko po tych słowach ogarnęła ją dziwna senność. Nie była w stanie wstać ani się poruszyć. Jej powieki same opadały na dół, a mózg podpowiadał jej, żeby usnęła. – Co się … – Nie potrafiąc nic więcej powiedzieć, po prostu oddała się w ramiona Morfeusza*.

***

Stukając lekko obcasami o kamienne płytki, kroczyła wzdłuż szkolnego korytarza, wciąż narzekając pod nosem. Jej całe ciało było obolałe, a ona sama nie mogła się pozbyć z pamięci głupiego snu, który sprawił jej tyle problemów. Zdegustowana, i przy okazji załamana bała się wejść do klasy, w której już przy oknie siedział rozmarzony Kaito, spoglądający w kierunku ulicy.
– Jak śniłam o Pani Lucy, to może i list był moim wymysłem? – powiedziała z nadzieją, nie chcąc narazić siebie na kolejne drwiny i żarty.
Anadeath wzięła głęboki oddech, weszła do pomieszczenia, po czym zaczęła się kierować w stronę swojego miejsca, które znajdowało się tuż obok jej wybranka serca. Niepewnie, krok po kroku zbliżała się do Kaito, który wciąż pozostawał mało zainteresowany jej osobą. Nie wiedziała, czy w związku z tym ma się cieszyć, czy być na niego zła. Niewiele miała do wyboru, gdyż i tak decyzja należała do czarnowłosego chłopaka. Mogła tylko usiąść i czekać aż on wykona kolejny ruch.
– Siadać miernoty jedne do ławek!!! – Klaszcząc w dłonie, wychowawczyni zaczęła usadzać wszystkich uczniów klasy. Zdziwieni nastolatkowe zaczęli posłusznie siadać na swoje miejsca, licząc na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony nauczycielki. – Naprawdę niezmiernie nam miło Panią gościć!!! – Ukłoniła się kilka razy, po czym odsunęła się na bok, pokazując tajemniczej osobie, by weszła do środka.
Biała sukienka falowała wraz z każdym ruchem kobiety, ukazując jej piękne, zgrabne nogi, które nie były zasłonięte przez delikatny materiał od połowy ud. Stukając obcasami o szkolną podłogę, sprawiała, że rosło napięcie wśród uczniów, który z osłupieniem przyglądali się jej spokojnej i anielskiej twarzy. Włosy koloru podobnego do kosmyków Anadeath tańczyły wokół jej tułowia, co chwilę ukazując czerwony pasek, zawinięty w talii, dodatkowo podkreślający idealne piersi (które zachwyciły męską cześć klasy).
– Witam drogie dzieci! Mam na imię Lucy Heartfilia i dzisiaj przyszłam w odwiedziny do waszej szkoły! – Uśmiechem objęła całą klasę, lecz jej czekoladowe oczy zwracały szczególną uwagę na dwójkę uczniów, która w osłupieniu gapiła się na przybyłą kobietę.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 4 „Królowa Smoków” 

CONVERSATION

14 komentarze:

  1. Super!! Fajna notka! Nie mogę się doczekać kolejnej. Bardzo mi się spodobała rozmowa Kaito i Anadeath.
    Twoja nie fanka nr 1 ale fanka , I.K

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział moim zdaniem jak najbardziej udany.
    Czekam na nexta z niecierpliwością. Mam nadzieję że rozdział pojawi się szybciej :)

    Pozdrawiam


    P.S Co do samego Kid'a, zwróić uwagę na "u" na końcu. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, o co ci chodzi z tym "u".... Naprawdę ...

      Usuń
    2. No bo Kaito podczas swoich "nocnych wyskoków" jest Kaitou a nie Kaito :P Chyba że tak miało być to w takim razie przepraszam

      Usuń
    3. Nazwę wzięłam już istniejącej postaci z Detektywa Conana i zapisuje się ją jako Kaito Kid :) I nic się nie stało :)

      Usuń
  3. Rozdział super! :3 Wreszcie wzięłam się za siebie i przeczytałam wszystko za jednym zamachem i muszę powiedzieć, że historia bardzo mi się spodobała! Od teraz jestem wierną fanką i bardzo bardzo bardzo niecierpliwie wyczekuję nowego rozdziału. Bardzo polubiłam Kaito :P
    Życzę multum weny i czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że historia się spodobała! Ogólnie powinnam przez najbliższe 2 tygodnie mieć jeszcze w miarę luzy, więc oczywiście sprężam pośladki i postaram się napisać kolejny rozdział, bo CHCĘ!!!

      Usuń
  4. Nie rozumiem dlaczego się bałaś, że rozdział nie wyszedł :P Jak dla mnie to był jak najbardziej udany.
    Podoba mi się ta parka. Anadeath polubiłam i to chyba nawet bardzo. Kaito uczony od dziecka swojej roli, a mimo to zauroczył się naszą kochaną złodziejką. FAJNIE!!! Ogólnie kocham go i wszystkie tego typu męskie postacie :3 Cieszy mnie, że jednak będą przeciwnikami. A najbardziej cieszy mnie zachowanie Any na dachu.
    Muszę przyznać, że Kaito jest jednak silny... Taki kamyczek jedną ręką?
    Jestem bardzo ciekawa innych mocy Crime'a, albo i samej Anusi :D Bo mam nadzieje, że będzie umiała coś ciekawego bez pomocy Crime'a. Prawda?
    Przeczytałam gdzieś (nie wiem dokładnie gdzie, ale to chyba nie ważne), że to ma być komedia :D Mam nadzieje, że tak będzie i nie doczekamy się w ogóle (a jeżeli już to małej ilości) tragicznych wydarzeń.
    Mam nadzieje, że nie będziesz się złościła, ale muszę, po prostu muszę to napisać. Bo ja... No cóż otarłam się o książkę ''50 twarzy Greya'' i jak czytałam ten rozdzialik, to nie wiem czemu, ale jakoś byłam pewna, że bohaterka tamtej opowiastki miała na imię Annabeth. Ja myślałam, że padnę. Moja wyobraźnia zaczęła mi podsuwać ciekawe sceny z Kaito i twoją Aną... A jeszcze jak napisałaś o tym jej przewracaniu oczyma... Kaito który daje klapsy naszej ukochanej blondyneczce. Coś strasznego!
    Ale kończę już swój... nawet nie wiem jak to nazwać, chyba po prostu swoje żale na moją wyobraźnie, życząc weny, czasu i .................. (tu wstaw to czego najbardziej potrzebujesz teraz :P). Oznajmiam także, że czekam z niecierpliwością na dalsze rozdzialiki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i ruszenia dupy do pisania, gdy są poprzednie rzeczy - dokończyłam.
      NIe czytałam 50 twarzy Graya, ale trudno nie wiedzieć, o czym to jest, ale twoja wyobraźnia mnie zaskakuje... Tutaj na 100% nie będzie żadnych takich scen, a imię bohaterki to Anadeath, więc koniec twojej wyobraźni, bo boję się myśleć, co tam się w niej działo.
      Tak, to ma być komedia, którą kocham, więc będą zabawne momenty, ale jeszcze troszkę. Tragizm? Stesty albo niestety będzie. Oczywiście głównie pod koniec opowieści, więc póki co nie musisz się o nic martwić.
      Bardzo się cieszę, że się podobało! Naprawdę od razu lżej na serduszku i nie gniewam się o ... to ... coś ...

      Usuń
  5. Jak tylko pojawił się Kaito, to zapiszczałam! I powiedział "My Lady"!!! <3 Już go kocham! Uwielbiam takich dżentelmeńskich romantyków i motyw wspólnej walki. Po prostu uwielbiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miraculum - Biedronka i Czarny Kot? ;)

      Usuń
    2. Jak tak spojrzeć to faktycznie Czarny Kot posiada te cechy, ale te cięte riposty nie pasują do Kaito, a przynajmniej nie znam go zbyt dobrze. Miałam na myśli tutaj Sanjiego z One Piece, gdy nie świruje na punkcie kobiet. XD Ale coś z Lucyfera (serial) też powinien mieć <3

      Usuń
    3. OOO! Albo podobny charakter do Usui'a z Kaichou wa maid sama! :D

      Usuń