Rozdział 7 - Plan
Twoim zadaniem jest wyeliminować Kaito Kida – te słowa nieustannie odbijały jej się echem w
umyśle, nie dając na moment o sobie zapomnieć. Widząc odchodzącego człowieka,
który skazał ja na tak okrutną karę, marzyła, by pochwycić jakiś ostry
przedmiot i wbić mu go prosto w szyję. Od tego powstrzymywała ją tylko myśl. „Przecież
nie jestem mordercą.”
Odprowadzając
wzrokiem tajemniczą sylwetkę, widziała, jak wsiada ona do czarnej limuzyny,
która podjechała niemal pod samą bramę. Licząc, że uda jej się odczytać numery
tablicy rejestracyjnej, wytężyła wzrok. Jednak na nic jej się zdały całe te
próby, gdyż wysłannicy organizacji zabezpieczyli się przed ewentualnym
ujawnieniem i usunęli tablicę.
Anadeath
prychnęła pod nosem. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, że przecież było
to niezwykle logiczne i sensowne posunięcie z ich strony. Sam pomysł był tylko
złudną nadzieją i niczym więcej. Pogrążone w głębokim zamyśleniu oczy Crime’a
wyraźnie mówiły jej, że nie tylko ona przejmuje się tą sprawą. Wcześniej zimny
drań, praktycznie bez uczuć, sam martwił się okrutnym zadaniem, które
wyznaczyła jej tajemnicza Organizacja.
Nie znała ich,
nigdy o nich słyszała, więc kim byli skąd znali jej prawdziwą tożsamość. Mogła
jedynie snuć domysły, lecz czuła, że kryje się za tym dużo większa prawda.
Oboje z Crime’m
postanowili wrócić do domu. Kolejne poszukiwania kryształu nie wchodziły w grę,
gdy musieli podjąć decyzję dotyczącą zadania. I choć w sercu Anadeath cisnęło
się słowo „nie”, to wiedziała, że nie tak prosto będzie zrezygnować z „prośby”
Organizacji. Mając ochotę rzucić całe to przedsięwzięcie, ciągnęła się za swoje
blond kosmyki, siadając na łóżku.
Patrząc
błagalnym wzrokiem na Crime’a, liczyła, że pomoże jej. Wcześniej nigdy nie
widziała, by mężczyzna wykazywać jakiekolwiek zainteresowanie sprawą kryształu, lecz tym razem było wyraźnie
inaczej. Jego zamyślony wzrok i poważna mina dawały znać dziewczynie, że on
także się przejął.
– Co o tym
sądzisz? – zaczęła nagle, przerywając przedłużającą się ciszę.
– Nie wiem.
Pokręcił głową
i podszedł do okna, spoglądając za nie.
– Chyba się nie
zgodzimy… prawda?
Już sama nie
wiedziała, czy jest to stwierdzenie czy pytanie. Choć w głębi duszy czuła, że
najidiotyczniejszą rzeczą będzie zgodzić się, to widziała wątpliwości w oczach
partnera. Nie musiał przed nią próbować
ukrywać swych prawdziwych zamiarów, gdyż wystarczająco go już poznała. Przeżył
tyle lat, doświadczył tylu śmierci, że odebranie jeszcze jednego życie nie
będzie dla niego problemem. Jedyną rzeczą, która nie pozwalała mu ostatecznie
odpowiedzieć był fakt, że sama Anadeath tego nie chciała.
– Co proponujesz? – zapytał niepewnie Crime.
– Myślisz, że
mam jakikolwiek plan?! – krzyknęła dość zirytowana. – Musimy się zgodzić… Musimy.
– Ja też tak sądzę, ale czy dasz radę zabić
ukochanego?
– Podczas
przemiany zmienia nie tylko się mój wygląd, ale także serce – odpowiedziała. –
Mam nadzieję, że przeżyje to wszystko moje prawdziwe „ja”.
Wtuliła się w
poduszkę i odwróciła od opiekuna, który nadal nie odwracał od niej wzroku.
Zgadzał się z jej decyzją, lecz nadal czuł, że jej postanowienie może przynieść
jedynie więcej złego niż dobrego.
CRIME
Patrząc na
rozgwieżdżone niebo, ogarniało go dziwne uczucie nostalgii, które nie dawało
spokoju jego sercu. Minęło już tak wiele lat od momentu, w którym po raz
pierwszy ujrzał świat. Jego pierwsza właścicielka, miła i uczynna, stawiała
obowiązki ponad wszystko. Jednak nie każda taka była. Zdarzały się też
dziewczyny, które nie wytrzymywały presji i popełniały samobójstwo. Niektóre
docierały, aż do samego końca, wierząc w cuda. Modliły się do swych bogów,
błagając o ratunek, który nigdy nie nadchodził. Czekały na wybawienie, choć z
góry były skazane śmierć. Anadeath niczym się od nich nie różniła, a jednak
czuł, że może jednak coś się zmieni. Miał już dość wędrówki, niepewności i
braku odpowiedzi na podstawowe pytanie. Kim jest?
Był świadomy,
iż istnieje jedynie jako więzień kryształu,
lecz w zasadzie, jaki był sens tego egzystowania. Pewnego dnia po prostu
obudził się jako duch, nie pamiętając niż ze swojego życia. Przez wieki
poszukiwał swojej tożsamości, lecz wszelkie próby kończyły się klęskami. Jego
właścicielki także nie były skore do pomocy… Jedyną, która zaryzykowała, była
Adelle, matki Anadeath. Czuła i piękna istota, która potrafiła obudzić uczucia.
Stopić lód, oplatający jego serce. Była jedyną podporą, która sprawiła, iż
całkowicie nie utracił swojego człowieczeństwa. Jednak w momencie jej śmierci
znów stracił wszystko. Cała praca i starania tej kobiety poszły na marne. Nie
było go przy niej, gdy umierała. Nie mógł po raz ostatni powiedzieć, ile dla
niego znaczy. Ostatnią pozostałością po niej była jej córka. Jego obowiązkiem
było chronić ją i nie doprowadzić do zakończenia, które zawsze spadało jak grom
z jasnego nieba. Bez żadnych szans na przeżycie, bez nadziei…
Nagle dotarło
do niego, jakim był głupcem. Adelle poświęciła za niego życie, była tak blisko
odnalezienia kryształu, a jednak oddała swój czas jemu, by znaleźć odpowiedzi.
Wstał i wziął
głęboki wdech. Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na łóżko, w którym leżała
słodko śpiąca Anadeath. Nie mógł jej teraz pozostawić. Musiał zrobić wszystko,
by nie dopuścić do tragedii.
Nawet zabić jej
ukochanego.
Nawet poświęcić
samego siebie.
ANDEATH
Robiąc kolejny
przysiad, wpatrywała się w Crime’a, który dość dziwnie na nią spoglądał.
Wcześniej była obiektem jego zainteresowania, ale nie w taki sposób. Pilnował
jej jak oczka w głowie, a przecież jeszcze niedawno musiała wręcz błagać o
reakcję z jego strony. Nie miała świadomości, że w ciągu nocy tak bardzo
zmieniła się postawa opiekuna, który obiecał chronić ją za wszelką cenę.
Jednak
dziewczyna nie zaprzątała zbytnio sobie tym głowy. Miała teraz poważniejsze sprawy,
od których zależała jej przyszłość. Wiedziała, że będzie musiała ponownie się
spotkać z Sherlockiem Holmesem, by dać mu ostateczną odpowiedź, lecz jak do
cholery miała to zrobić? Zagryzając wargę, próbowała powstrzymywać łzy. Nie
miała najmniejszego zamiaru teraz płakać. Pragnęła być silna i przezwyciężyć
strach.
Nagle rozległo
się pukanie do drzwi. Do środka wszedł ojciec dziewczyny, niosąc jej tacę z
jedzeniem. Wyraźnie zatroskany o swoje jedyne dziecko, położył na stoliku
śniadanie, równocześnie patrząc na córkę.
– Wszystko w
porządku? – spytał niepewnie.
– W jak
najlepszym – odpowiedziała radośnie, a przynajmniej starała się, by tak to
zabrzmiało.
– To dobrze. –
Kiwnął jedynie głową i wyszedł z pomieszczenia.
Po skończonym
treningu, wykąpała się i przygotowała na zajęcia. Chwyciła w dłonie torbę, po
czym pognała na lekcję, czując obecność Crime’a. Kiedy dotarła do szkoły, jak
na nieszczęście, musiała w przejściu spotkać Kaito. Zamarli, patrząc na siebie.
Choć wcześniej zawsze unikali siebie, teraz nadszedł moment, w których ich
wzroki się spotkały. Każde z nich otworzyło usta, jakby chciało coś powiedzieć,
lecz nadal milczeli. Anadeath czuła, że ma już dość. Natychmiast opuściła głowę
i przebiegła obok chłopaka, pozostawiając go w ogromnym zdziwieniu.
Choć nie
odwracała się, przeczuła, że patrzy na nią. Zaśmiała się, rozumiejąc, jak
bardzo jest żałosna. Cała sprawa z kryształem
na tyle ją zmieniła, że nawet nie potrafiła już normalnie żyć. Codziennością
stały się napady i próby przetrwania. Tak bardzo marzyła, by powrócić do tych
lat, w których była zwyczajną Anadeath McHerish.
– Co się stało?
Niespodziewanie
wyrosła przed nią postać niskiej Seleny, która wpatrywała się w nią tymi
zielonymi oczętami, błyszczącymi wręcz na widok przyjaciółki. Planowała coś i
nawet musiała o nic ją pytań. Stare, dobre przeczucie w tej kwestii nie mogło
się pomylić.
– Może to ja
powinnam się zapytać? – rzekła radosnym głosem Anadeath, udając, że wszystko
jest u niej w porządku.
– Czyli jeszcze
nie słyszałaś? – Zdziwiona pochwyciła blondynkę za ramię i pociągnęła bliżej
ściany. – Niedługo ma się do nas przenieść uczeń. Jakiś słynny syn detektywa!!!
– krzyknęła na cały korytarz.
– No i… –
zaczęła wątpliwie – co z tego?
– Przystojniak,
bogaty i do tego mądry. – Wyliczała na palcach. – Ideał.
– Ty uważaj na
takich, bo zawsze jest jakiś haczyk – powiedziała, machając jej na pożegnanie.
Selena
zawiesiła smutnie głowę i odeszła w stronę swojej klasy.
Choć była
najlepszą i jedyną przyjaciółką, jaką miała Anadeath, to czasami doprowadzała
ją do szału, chcąc, jak najszybciej od niej uciec.
– Zabawna osóbka – odezwał się
niespodziewanie Crime.
– Cudowna – odpowiedziała w myślach
Anadeath.
– To dlaczego traktujesz ją z takim dystansem?
– Nie chcę, by także ona była w niebezpieczeństwie.
Ostatnią
rzeczą, o jakiej marzyła, było wplątanie przyjaciółki w całą tą sprawę z kryształem. Nie mogłaby sobie wybaczyć,
gdyby przyszło jej także skrzywdzić osobę, która tak ciepło przyjęła ją do
siebie. Stałaby się wtedy demonem kryształu, do którego tak niewiele jej
brakuje.
***
Czekając w tym
samym miejscu co noc wcześniej, była świadoma na jak wielkie ryzyko się
wystawia. Jednak jej zegar coraz bardziej zbliżał się do końca. Każdy sposób,
by uratować życie był bezcenny i musiała skorzystać z tego przywileju. Gdyby
tego nie uczyniła, zmarnowałaby wszystkie życia, które poświęciły się, by
odnaleźć przeklęty klejnot.
Niespodziewanie
ujrzała wóz, który dość znacząco różnił się od tego z poprzedniego dnia. Nie
miało to dla niej wielkiego znaczenia, jednak w pierwszej chwili dość mocno
zaniepokoiła się. Energicznie tupała nogą o chodnik, czekając w niecierpliwości
na jegomościa, który musiał usłyszeć od niej ostateczną odpowiedź.
Poczuła, jak po
jej policzku płynie łza. Wystraszona podniosła lekko do góry maskę, po czym
przetarła ręką część ciała. Nie umiejąc utrzymać nerwów na wodzy, zaczęła
bezsensownie kroczyć po chodniku. Nie potrafiła wytrzymać tego napięta. Gęste
powietrze, które ją otaczało, zdawało się dusić ją, nie dając wziąć łyku
świeżego powietrza. Czuła się taka ciężka i bezradna w zaistniałej sytuacji,
lecz nie potrafiła temu zaradzić.
Kiedy z auta
wyszedł mężczyzna, bardzo przypominający Sherlocka Holmesa, odetchnęła z ulgą,
choć tylko na krótką chwilę. Widząc w jego rękach teczkę z dokumentami,
ponownie przeraziła się, myśląc, że jej zadanie nie zakończy się tylko na
zabiciu Kaito.
– Jaka jest
twoja decyzja? – zapytał mężczyzna.
Anadeath
niepewnie rozejrzała się wokoło, próbując znaleźć w kimś wsparcie. Szczęśliwa,
że może chociaż liczyć na pomoc Crime’a, uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak
stoi obok niej, dodając otuchy. Jednak nadal przytłaczała ją bezsilność, która
nie dawała zaznać spokoju.
Na granicy
rozpaczy i szaleństwa, podeszła do tajemniczego mężczyzny, po czym spojrzała
prosto na jego maskę. Przynajmniej w czasie tych kilku sekund musiała udawać
silną i nie dać się swojej głupocie. Widziała, jak ten człowiek szykuje broń do
wystrzału. Nie potrzebował nawet potajemnie chować pistoletu, gdyż całkowicie
była świadoma konsekwencji odmowy.
– Co z tego
będę miała? – Jej priorytetem było w tej chwili upewnić się, że wszystko jest
takie, jakie sobie zaplanowała.
– Oczywiście
pomożemy ci odnaleźć kryształ – rzekł obojętnym głosem mężczyzna.
Wyprostowana,
udając pewną siebie osobę, rzekła:
– Zgadzam się!
– Przełknęła głośno ślinę. – Zabiję Kaito Kid’a
Ciąg
dalszy nastąpi w rozdziale 8 „Pocałunek”
Przepraszam, że wczoraj rozdział się nie pojawił, ale tak jak wspominałam na facebooku, głowa mnie bolała, a rozdział potrzebował jeszcze korekty.
Mam jedną wiadomość. Otóż zdecydowaliście, że chcecie rozdział raz w miesiącu. Najprawdopodobniej będzie się on pojawiał w pierwszy piątek miesiąca, ale to będzie jeszcze zależało od tego, ile uda mi się rozdziałów na "zapas" napisać we wrześniu :)
Zapraszam serdecznie do komentowania
10 komentarze:
Prześlij komentarz