One…
Two…
Three…
Uniosła głowę,
ukazując swój promienny uśmiech. Widząc przed sobą korytarz, pozornie pusty,
nie mogła powstrzymać się ryknięcia śmiechem, lecz wiedziała, że jako
profesjonalistka tak nie może się zachować. Szepcząc pod nosem poznane
zaklęcie, wytworzyła z dłoni biały pył, który natychmiastowo pokrył całą
powierzchnię tunelu. W tym samym momencie jej oczom ukazały się czerwone
promienie, wydobywające się ze ścian.
Anadeath
natychmiast zaczęła rozglądać się za bezpiecznymi punktami, wiążąc włosy w kok.
Przygotowując się do startu, jeszcze raz sprawdziła, czy nie dozna żadnej
niespodzianki po drodze. Gdy poczuła, że jest bezpieczna, ruszyła. Skacząc
między kolejnymi promieniami, omijała każdą przeszkodę, pokonując coraz to
większe odległości. Wyczuwała każdy czujnik, widziała najmniejsze zagrożenie i
już smakowała zwycięstwo.
Kiedy tylko
dotarła do końca korytarza, ujrzała przed sobą ogromne, metalowe drzwi, które
dało się jedynie otworzyć, znając odpowiedni kod. Podchodząc do odpowiedniego
panelu, zaczęła się zastanawiać, czy nie jest to aby za proste zadanie. Śmiejąc
się w myślach, wpisywała kolejne liczby, jakby robiła to już setki razy.
Czekając, aż system ochrony się wyłączy, machała Crime’owi, który czekał na
nią.
W momencie, w
którym rozległ się cichy pisk, odwróciła się. Jej oczom ukazał się ogromny
skarbiec, wewnątrz którego ukryte były przepiękne, złote pierścienie,
naszyjniki i bransolety. Lecz to ją nawet nie interesowało. Widząc przed swoimi
oczyma ogromny, lśniący klejnot, nie mogła się powstrzymać od szybkiego zabrania
go. Tak też uczyniła. Zwinnymi ruchami dotarła do piedestału, na którym leżał
kryształ. Niepewnie chwyciła go w dłonie i… nic się nie wydarzyło. Wściekła
obróciła go kilka razy i nic. Rzuciła przedmiot z powrotem na poduszkę i wyszła
ze skrytki, zamykając za sobą metalowe drzwi.
– To kpina – pomyślała. – Idziemy, Crime!
Mężczyzna
posłusznie podszedł do niej, po czym znikł wraz z nią, gdy tylko pstryknął
palcami.
***
Wyżywając się
na kolejnym manekinie, nie potrafiła utrzymać emocji na wodzy. Jej krótkie,
blond kosmyki zwisały swobodnie, robiąc się powoli mokre od potu. Choć mijały
już kolejne minuty, nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować. Pozostali
członkowie klubu patrzyli się na nią w osłupieniu, nie pojmując, jak jej ciało
mogło tak się zmienić w ciągu kilku miesięcy. Wcześniej lekko wysportowana, a
teraz mocarna dzięki dobrze wyrzeźbionym mięśniom, które na szczęście wciąż
zachowywały swoje granice.
Niespodziewanie
Anadeath padła na ziemię, sapiąc jak wygłodniałe zwierzę. Na podłogę padały
kropelki potu, które po części wsiąkły w mokre końcówki. Pragnąc wody, powoli
zaczęła się przesuwać w kierunku swojej torby, gdy nagle przed jej twarzą
pojawiła się butelka z napojem i suchy ręcznik. Natychmiast pochwyciła dary z
niebios, wycierając twarz, a potem wypijając do dna wodę.
– Dzięki,
dobroczyńco! – krzyknęła radośnie, błogosławiąc dzień, w którym poznała tę dziewczynę.
Niska,
czarnowłosa psotnisia zaśmiała się, biorąc z powrotem pustą butelkę. Patrząc na
ledwo żywą Anadeath tymi zielonymi oczami, nie potrafiła zrozumieć, co mogło
tak bardzo zdenerwować przyjaciółkę. Pomagając jej wstać, posłała jej anielski
uśmiech, który męskim gronie wzbudził nie lada zainteresowanie. Jednak gdy
dziewczyna odwróciła się, ukazując swojego bicepsa, wszyscy zamilkli. Selena
Tokori… Piękna, wysportowana, mądra. Jednym zdaniem, najpopularniejsza
dziewczyna w szkole.
– Ana, ty
musisz czasami wziąć na wstrzymanie! – skarciła ją przyjaciółka.
– Seleno, ja
całkowicie wiem, co robię – odpowiedziała jej McHerish. – Wolisz, bym w inny
sposób odreagowała.
– No… –
Zawahała się. – Od kiedy do nas wstąpiłaś, nic tylko bijesz biedne manekiny.
– Ćwiczę, by
zabić pewnego jegomościa – syknęła pod nosem, siadając na ławce. – Dzięki.
– Nie ma
sprawy.
Choć Anadeath
nigdy nie przepadała za sportem, to obecna sytuacja wyraźnie dała jej do
zrozumienia, że musi spróbować wszystkiego, by przeżyć. Same zajęcia klubowe
były tylko pierwszym krokiem do spełnienia swojego celu. Także przyjaźń z
Seleną dała jej nowy punkt widzenia na świat. Wcześniej nie zastanawiała się
poważnie nad sprawami typowymi dla nastolatki. Owszem miała kolegów, lecz
większość czasu spędzała na… Nie potrafiła dokończyć. Nigdy niczym specjalnie
się nie zajmowała, nie posiadała konkretnego hobby… Dopiero teraz, gdy
zrozumiała, że umiera, zaczęła żyć. I choć takie stwierdzenie wydawało jej się
absurdalne, to czuła jego prawdziwość.
– Może
wybierzemy się kiedyś do kina? – zaproponowała niespodziewanie McHerish,
przerywając ciszę.
Selena bacznie
się jej przyglądała, tak jakby miała jakieś wątpliwości.
– Czy ty
naprawdę jesteś tą samą osobą co kiedyś? – zapytała wątpliwie.
– Nie – rzekła
Anadeath. – Bardzo się zmieniłam, ale to chyba dobrze.
– Jeszcze jak!
Młoda Tokori
otwartą dłonią uderzyła blondynkę, powodując, że ta odczuła okropny ból pleców.
Starając się rozmasować obolałe miejsce, jęczała pod nosem. Wiedząc już, gdzie
następnego ranka znajdzie siniaka, przeszywała złowrogim wzrokiem dziewczynę.
– Tylko jedna
rzecz mi nie pasuje – odezwała się niespodziewanie Selena. – Twoje włosy. –
Wskazała na krótkie kosmyki przyjaciółki.
– Jeśli
przeżyję te dwa i pół roku, to obiecuję, że znowu je zapuszczę! – przyrzekła,
bijąc się po piersi.
***
Choć jej
pierwsza przemiana była równocześnie pierwszym spotkaniem z Kaito Kid’em, to
jej późniejsze eskapady przebiegały bez jego udziału. Zdarzało się bardzo
często, że się mijali, jednak żadna z nocy nie przypominała tych początkowych.
To ten chłopak był jednym z elementów, które sprawiły, że zaczęła walczyć, lecz
nie tylko on. Jakaś wewnętrzna siła, która pojawiała się podczas zmiany w
alterego, podpowiadała jej, co musi robić. I choć bardzo często pragnęła
odmówić, jej usta same kreśliły odpowiedź, niezgodną z jej myślami.
Teraz już nie
miało to najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko to, by zdobyć kryształ i nareszcie zacząć normalnie
żyć. To było jej jedyne marzenie.
Dochodząc do
swojego domu, poczuła obecność Crime’a, który dość często pozostawiał ją samej
sobie. Z jednej strony była szczęśliwa, że zbytnio nie wcina się w jej życie,
lecz z drugiej wolałaby żeby był przy niej. Przecież tylko on rozumiał jej
sytuację.
Widząc jego
sylwetkę, mimowolnie uśmiechnęła się w stronę okna. Lecz jego poważna i surowa
mina dały wyraźny sygnał, że coś się dzieje. Natychmiast przyśpieszyła kroku i
wparowała do mieszkania, biegnąc na górę. Gdy tylko weszła do pokoju,
natychmiast rzuciła teczkę na łóżko i spojrzała na opiekuna.
– Co się
stało? – zapytała raptownie.
– Sama zobacz.
Palcem wskazał
na kopertę, która leżała na jej biurku. Była zaadresowana do niej, lecz nigdzie
nie było widać od kogo jest. Zaintrygowana wzięła ją do ręki i natychmiast
otworzyła. Wyjęła ze środka kartkę papieru, na której była napisana krótka
informacja o treści:
„Wiem,
kim jesteś. Nie musisz tego przede mną ukrywać.
Wiedz, że Cię nie
wydam, lecz musisz spełnić moją jedną prośbę.
Spotkajmy się w
parku, o północy.
Będę na Ciebie
czekał przy wschodniej bramie.
Przyjdź sama.
Sherlock Holmes”
Gdy tylko
skończyła czytać, natychmiast wszystko powtórzyła Crime’owi na głos. Po jego
zaskoczonej minie wyraźnie było widać, że on sam nie rozumie całego zdarzenia.
Anadeath mogła dojść tylko do jednego wniosku. Wszystko się komplikowało i to w
najmniej oczekiwanym momencie. Czuła, że musi pójść i dowiedzieć się, o co tak
naprawdę chodzi. Była szczęśliwa, że może zabrać Crime’a, równocześnie
wypełniając warunki tego mężczyzny.
– Co robimy? –
zapytała w końcu, będąc świadomą, że nie tylko ona ma prawo do podjęcia
ostatecznej decyzji.
– Oczywiście tam pójdziemy – rzekł
bezpośrednio opiekun. – Po raz pierwszy w
całej swojej karierze doświadczyłem czegoś takiego, więc muszę poznać prawdę.
Ktoś odkrył twoją prawdziwą tożsamość, więc teraz pozostaje nam jedynie spełnić
warunki tego człowieka.
– Chociaż w
tym jednym się zgadzamy.
Westchnęła i
jeszcze raz spojrzała na kartkę papieru. Nie rozumiała, jak to jest możliwe, że
ten list znalazł się w jej rękach. Sądziła, że jej zadaniem jest jedynie zdobyć kryształ, lecz z każdą chwilą zaczęło
do niej docierać, iż to wcale nie jest takie proste, jakby się zdawało.
***
Idąc przez
mroczne alejki, czuła, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Marzyła, by
tajemniczy Sherlock Holmes był tylko głupim kawałem. Nie chciała nikogo zastać,
choć była pewna, że to tylko złudne pragnienia. Jej życie nigdy nie będzie
więcej takie same, więc musiała teraz przezwyciężyć strach i zrobić to, co do
niej należy.
Niespodziewanie
usłyszała krakanie kruka. Wystraszona odwróciła się, lecz już po chwili
powróciła do dalszej wędrówki. Było dość mocno zaintrygowana faktem, iż do tej
pory nikogo nie spotkała. Rzeczywiście, północ to nie najlepszy czas na
romantyczny spacer, jednak słyszała o przechadzających się bandziorach nocą czy
bezdomnych, którzy tu nocowali. Lecz teraz było po prostu pusto. Żadnej, żywej
duszy.
Kiedy zaczęła
dochodzić do bramy, ku jej nieszczęściu zaczęło być widać zarys jakiejś
postaci. Niepewnie spojrzała na Crime’a, licząc, że łaskawie tym razem jej pomoże,
jeśli będzie w niebezpieczeństwie.
Zbliżając się
coraz bardziej do metalowej konstrukcji, zaczęła dostrzegać wygląd tajemniczego
człowieka. Wysoki, ubrany w czarny, długi płaszcz i maskę o tym samym kolorze,
która zasłaniała mu całą twarz. Już pierwsze wrażenie sprawiło, iż u Anadeath
pojawiło się obrzydzenie i niesmak. Czuła się, jak bohaterka taniego horroru,
która ma zaraz zginąć. I choć myśli nie należały do najprzyjemniejszych, to
cieszyła się z faktu, iż strach nie przytępił jej zmysłów.
– Czego ode
mnie chcesz? – zapytała wprost.
Mężczyzna
uniósł palec do góry, przykładając go swoich ust. Tym samym dał jej sygnał, by
była cicho. Zbyt wystraszona natychmiast się zgodziła.
– Nazywaj mnie
Sherlock Holmes. – Już na początku Anadeath odkryła, że ten człowiek musi
używać modulatora głosu. – Przybyłem tu w imieniu Organizacji. Chcę ci złożył
ofertę.
– Jaką?
– Wiemy, że ty
i Kaito Kid poszukujecie kryształu –
powiedział spokojnym głosem.
– Chcecie bym
wam go oddała, jak już wpadnie w moje ręce?
Mogła od razu
się domyśleć, że o to chodzi, lecz ku jej zdziwieniu mężczyzna pokręcił głową.
– Nie – rzekł
bezpośrednio. – My tę kwestię już rozwiążemy. Ty masz zupełnie inne zadanie.
Twoja tożsamość nie jest dla nas tajemnicą, lecz taka osobistość jak Kaito Kid…
jest trudna do wychwycenia.
– Jak to możliwe, że osoba, która w zasadzie w
ogóle nie zmienia wyglądu, nadal jest nieznana, a mnie już zdemaskowali! –
pomyślała Anadeath.
Nagle
mężczyzna wyjął za płaszcza jakiś pakunek owinięty w szary materiał. Poszedł do
dziewczyny i podał jej go, zachowując równocześnie bezpieczną odległość.
Anadeath
natychmiast rozpakowała podarunek. Jej oczom ukazał się typowy, policyjny
pistolet, którego używano w zasadzie na co dzień. Natychmiast zawinęła go z
powrotem, posyłając tajemniczemu człowiekowi wzrok pełen pogardy i nienawiści.
– Co to jest?
– syknęła.
– Uważaj, Anadeath – ostrzegł ją Crime,
który na całe szczęście był niewidoczny dla „Sherlocka Holmesa”. – Nie znam go, ale z pewnością mogą
powiedzieć, że nie zawaha się ciebie zabić.
– Wiem, ale nie mam wyboru –
odpowiedział mu w myślach.
– Broń –
odparł obojętnym głosem mężczyzna.
– Widzę.
– To po co
jeszcze pytasz?
– Ale co mam z
nią zrobić? – krzyknęła na cały park.
W tym samym
momencie usłyszała cichy śmiech. Bała się. Jej ciało stało się takie ociężałe.
Wiedziała już, z jakim zadaniem zostanie posłana, jednak wciąż czuła lęk przed
tymi słowami. Przed oczami zaczęły jej migać obrazy z przyszłości. Docierało do
niej, że nie są to tylko twory wyobraźni, lecz jedna z alternatyw, które mogą
się zdarzyć.
– Nie… – pomyślała.
– Twoim
zadaniem jest wyeliminować Kaito Kida – odpowiedział jej „Sherlock Holmes”.
Ciąg
dalszy nastąpi w rozdziale 7 „Plan”
I w końcu rozdział ;) Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale mogę szczerze obiecać, że od teraz się już biorę za tę opowieść! Kolejny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie, ale jest ku temu powód, gdyż planuję od razu napisać z 5 rozdziałów, by mieć na potem.
Serdecznie zapraszam do komentowania!
Zakładka "Bohaterowie" pojawi się na przełomie sierpnia/września.
Spis Treści został zaktualizowany!
*-* cudo. Przeczytałam wszystko niemalże wstrzymując oddech, tak bardzo się wciągnęłam, a to do mnie nie podobne XD
OdpowiedzUsuńAnadeth ma zabić Kaito... już nie mogę się doczekać jak akcja się dalej potoczy ;D
Życzę weny i trzymam cię za słowo, że za 2 tygodnie pojawi się kolejny rozdział :P
P.S Weszłam na tego bloga 8 minut po publikacji tego rozdziału - to znaczy mieć szczęście ^-^
Trzymaj mnie za słowo, bo na 100% się pojawi. Już chyba napisałam z 20%, a wenę na tego bloga wyjątkowo mam :)
UsuńBardzo mnie to cieszy, że Ci się spodobało. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Chyba się zakochałam! Znam ten blog już na pamięć ale i tak go ciągle czytam od początku. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Ten potraktuje jako rehabilitacje ;)
OdpowiedzUsuńT
Jezuniu.... Naprawdę warto pisać opowiadania. To stworzyłam tylko dla przyjemności i naprawdę jestem szczęśliwa, że są osoby, którym podoba się historia!
UsuńPozdrawiam
Ojej, niespodziewany obrót akcji, gdzie Anadeath nie chce, a musi zabić Kaito Kida i tym razem na poważnie. Lecę czytać dalej :-D
OdpowiedzUsuńPs. Siedzę właśnie w poczekalni do lekarza, więc trochę to zajmie xdd