Rozdział 6 - Sherlock Holmes

One…
Two…
Three…

Uniosła głowę, ukazując swój promienny uśmiech. Widząc przed sobą korytarz, pozornie pusty, nie mogła powstrzymać się ryknięcia śmiechem, lecz wiedziała, że jako profesjonalistka tak nie może się zachować. Szepcząc pod nosem poznane zaklęcie, wytworzyła z dłoni biały pył, który natychmiastowo pokrył całą powierzchnię tunelu. W tym samym momencie jej oczom ukazały się czerwone promienie, wydobywające się ze ścian.
Anadeath natychmiast zaczęła rozglądać się za bezpiecznymi punktami, wiążąc włosy w kok. Przygotowując się do startu, jeszcze raz sprawdziła, czy nie dozna żadnej niespodzianki po drodze. Gdy poczuła, że jest bezpieczna, ruszyła. Skacząc między kolejnymi promieniami, omijała każdą przeszkodę, pokonując coraz to większe odległości. Wyczuwała każdy czujnik, widziała najmniejsze zagrożenie i już smakowała zwycięstwo.
Kiedy tylko dotarła do końca korytarza, ujrzała przed sobą ogromne, metalowe drzwi, które dało się jedynie otworzyć, znając odpowiedni kod. Podchodząc do odpowiedniego panelu, zaczęła się zastanawiać, czy nie jest to aby za proste zadanie. Śmiejąc się w myślach, wpisywała kolejne liczby, jakby robiła to już setki razy. Czekając, aż system ochrony się wyłączy, machała Crime’owi, który czekał na nią.
W momencie, w którym rozległ się cichy pisk, odwróciła się. Jej oczom ukazał się ogromny skarbiec, wewnątrz którego ukryte były przepiękne, złote pierścienie, naszyjniki i bransolety. Lecz to ją nawet nie interesowało. Widząc przed swoimi oczyma ogromny, lśniący klejnot, nie mogła się powstrzymać od szybkiego zabrania go. Tak też uczyniła. Zwinnymi ruchami dotarła do piedestału, na którym leżał kryształ. Niepewnie chwyciła go w dłonie i… nic się nie wydarzyło. Wściekła obróciła go kilka razy i nic. Rzuciła przedmiot z powrotem na poduszkę i wyszła ze skrytki, zamykając za sobą metalowe drzwi.
To kpina – pomyślała. – Idziemy, Crime!
Mężczyzna posłusznie podszedł do niej, po czym znikł wraz z nią, gdy tylko pstryknął palcami.

***

Wyżywając się na kolejnym manekinie, nie potrafiła utrzymać emocji na wodzy. Jej krótkie, blond kosmyki zwisały swobodnie, robiąc się powoli mokre od potu. Choć mijały już kolejne minuty, nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować. Pozostali członkowie klubu patrzyli się na nią w osłupieniu, nie pojmując, jak jej ciało mogło tak się zmienić w ciągu kilku miesięcy. Wcześniej lekko wysportowana, a teraz mocarna dzięki dobrze wyrzeźbionym mięśniom, które na szczęście wciąż zachowywały swoje granice.
Niespodziewanie Anadeath padła na ziemię, sapiąc jak wygłodniałe zwierzę. Na podłogę padały kropelki potu, które po części wsiąkły w mokre końcówki. Pragnąc wody, powoli zaczęła się przesuwać w kierunku swojej torby, gdy nagle przed jej twarzą pojawiła się butelka z napojem i suchy ręcznik. Natychmiast pochwyciła dary z niebios, wycierając twarz, a potem wypijając do dna wodę.
– Dzięki, dobroczyńco! – krzyknęła radośnie, błogosławiąc dzień, w  którym poznała tę dziewczynę.
Niska, czarnowłosa psotnisia zaśmiała się, biorąc z powrotem pustą butelkę. Patrząc na ledwo żywą Anadeath tymi zielonymi oczami, nie potrafiła zrozumieć, co mogło tak bardzo zdenerwować przyjaciółkę. Pomagając jej wstać, posłała jej anielski uśmiech, który męskim gronie wzbudził nie lada zainteresowanie. Jednak gdy dziewczyna odwróciła się, ukazując swojego bicepsa, wszyscy zamilkli. Selena Tokori… Piękna, wysportowana, mądra. Jednym zdaniem, najpopularniejsza dziewczyna w szkole.
– Ana, ty musisz czasami wziąć na wstrzymanie! – skarciła ją przyjaciółka.
– Seleno, ja całkowicie wiem, co robię – odpowiedziała jej McHerish. – Wolisz, bym w inny sposób odreagowała.
– No… – Zawahała się. – Od kiedy do nas wstąpiłaś, nic tylko bijesz biedne manekiny.
– Ćwiczę, by zabić pewnego jegomościa – syknęła pod nosem, siadając na ławce. – Dzięki.
– Nie ma sprawy.
Choć Anadeath nigdy nie przepadała za sportem, to obecna sytuacja wyraźnie dała jej do zrozumienia, że musi spróbować wszystkiego, by przeżyć. Same zajęcia klubowe były tylko pierwszym krokiem do spełnienia swojego celu. Także przyjaźń z Seleną dała jej nowy punkt widzenia na świat. Wcześniej nie zastanawiała się poważnie nad sprawami typowymi dla nastolatki. Owszem miała kolegów, lecz większość czasu spędzała na… Nie potrafiła dokończyć. Nigdy niczym specjalnie się nie zajmowała, nie posiadała konkretnego hobby… Dopiero teraz, gdy zrozumiała, że umiera, zaczęła żyć. I choć takie stwierdzenie wydawało jej się absurdalne, to czuła jego prawdziwość.
– Może wybierzemy się kiedyś do kina? – zaproponowała niespodziewanie McHerish, przerywając ciszę.
Selena bacznie się jej przyglądała, tak jakby miała jakieś wątpliwości.
– Czy ty naprawdę jesteś tą samą osobą co kiedyś? – zapytała wątpliwie.
– Nie – rzekła Anadeath. – Bardzo się zmieniłam, ale to chyba dobrze.
– Jeszcze jak!
Młoda Tokori otwartą dłonią uderzyła blondynkę, powodując, że ta odczuła okropny ból pleców. Starając się rozmasować obolałe miejsce, jęczała pod nosem. Wiedząc już, gdzie następnego ranka znajdzie siniaka, przeszywała złowrogim wzrokiem dziewczynę.
– Tylko jedna rzecz mi nie pasuje – odezwała się niespodziewanie Selena. – Twoje włosy. – Wskazała na krótkie kosmyki przyjaciółki.
– Jeśli przeżyję te dwa i pół roku, to obiecuję, że znowu je zapuszczę! – przyrzekła, bijąc się po piersi.

***

Choć jej pierwsza przemiana była równocześnie pierwszym spotkaniem z Kaito Kid’em, to jej późniejsze eskapady przebiegały bez jego udziału. Zdarzało się bardzo często, że się mijali, jednak żadna z nocy nie przypominała tych początkowych. To ten chłopak był jednym z elementów, które sprawiły, że zaczęła walczyć, lecz nie tylko on. Jakaś wewnętrzna siła, która pojawiała się podczas zmiany w alterego, podpowiadała jej, co musi robić. I choć bardzo często pragnęła odmówić, jej usta same kreśliły odpowiedź, niezgodną z jej myślami.
Teraz już nie miało to najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko to, by zdobyć kryształ i nareszcie zacząć normalnie żyć. To było jej jedyne marzenie.
Dochodząc do swojego domu, poczuła obecność Crime’a, który dość często pozostawiał ją samej sobie. Z jednej strony była szczęśliwa, że zbytnio nie wcina się w jej życie, lecz z drugiej wolałaby żeby był przy niej. Przecież tylko on rozumiał jej sytuację.
Widząc jego sylwetkę, mimowolnie uśmiechnęła się w stronę okna. Lecz jego poważna i surowa mina dały wyraźny sygnał, że coś się dzieje. Natychmiast przyśpieszyła kroku i wparowała do mieszkania, biegnąc na górę. Gdy tylko weszła do pokoju, natychmiast rzuciła teczkę na łóżko i spojrzała na opiekuna.
– Co się stało? – zapytała raptownie.
Sama zobacz.
Palcem wskazał na kopertę, która leżała na jej biurku. Była zaadresowana do niej, lecz nigdzie nie było widać od kogo jest. Zaintrygowana wzięła ją do ręki i natychmiast otworzyła. Wyjęła ze środka kartkę papieru, na której była napisana krótka informacja o treści:

Wiem, kim jesteś. Nie musisz tego przede mną ukrywać.
Wiedz, że Cię nie wydam, lecz musisz spełnić moją jedną prośbę.
Spotkajmy się w parku, o północy.
Będę na Ciebie czekał przy wschodniej bramie.
Przyjdź sama.
Sherlock Holmes

Gdy tylko skończyła czytać, natychmiast wszystko powtórzyła Crime’owi na głos. Po jego zaskoczonej minie wyraźnie było widać, że on sam nie rozumie całego zdarzenia. Anadeath mogła dojść tylko do jednego wniosku. Wszystko się komplikowało i to w najmniej oczekiwanym momencie. Czuła, że musi pójść i dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. Była szczęśliwa, że może zabrać Crime’a, równocześnie wypełniając warunki tego mężczyzny.
– Co robimy? – zapytała w końcu, będąc świadomą, że nie tylko ona ma prawo do podjęcia ostatecznej decyzji.
Oczywiście tam pójdziemy – rzekł bezpośrednio opiekun. – Po raz pierwszy w całej swojej karierze doświadczyłem czegoś takiego, więc muszę poznać prawdę. Ktoś odkrył twoją prawdziwą tożsamość, więc teraz pozostaje nam jedynie spełnić warunki tego człowieka.
– Chociaż w tym jednym się zgadzamy.
Westchnęła i jeszcze raz spojrzała na kartkę papieru. Nie rozumiała, jak to jest możliwe, że ten list znalazł się w jej rękach. Sądziła, że jej zadaniem jest jedynie zdobyć kryształ, lecz z każdą chwilą zaczęło do niej docierać, iż to wcale nie jest takie proste, jakby się zdawało.

***

Idąc przez mroczne alejki, czuła, jak na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Marzyła, by tajemniczy Sherlock Holmes był tylko głupim kawałem. Nie chciała nikogo zastać, choć była pewna, że to tylko złudne pragnienia. Jej życie nigdy nie będzie więcej takie same, więc musiała teraz przezwyciężyć strach i zrobić to, co do niej należy.
Niespodziewanie usłyszała krakanie kruka. Wystraszona odwróciła się, lecz już po chwili powróciła do dalszej wędrówki. Było dość mocno zaintrygowana faktem, iż do tej pory nikogo nie spotkała. Rzeczywiście, północ to nie najlepszy czas na romantyczny spacer, jednak słyszała o przechadzających się bandziorach nocą czy bezdomnych, którzy tu nocowali. Lecz teraz było po prostu pusto. Żadnej, żywej duszy.
Kiedy zaczęła dochodzić do bramy, ku jej nieszczęściu zaczęło być widać zarys jakiejś postaci. Niepewnie spojrzała na Crime’a, licząc, że łaskawie tym razem jej pomoże, jeśli będzie w niebezpieczeństwie.
Zbliżając się coraz bardziej do metalowej konstrukcji, zaczęła dostrzegać wygląd tajemniczego człowieka. Wysoki, ubrany w czarny, długi płaszcz i maskę o tym samym kolorze, która zasłaniała mu całą twarz. Już pierwsze wrażenie sprawiło, iż u Anadeath pojawiło się obrzydzenie i niesmak. Czuła się, jak bohaterka taniego horroru, która ma zaraz zginąć. I choć myśli nie należały do najprzyjemniejszych, to cieszyła się z faktu, iż strach nie przytępił jej zmysłów.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytała wprost.
Mężczyzna uniósł palec do góry, przykładając go swoich ust. Tym samym dał jej sygnał, by była cicho. Zbyt wystraszona natychmiast się zgodziła.
– Nazywaj mnie Sherlock Holmes. – Już na początku Anadeath odkryła, że ten człowiek musi używać modulatora głosu. – Przybyłem tu w imieniu Organizacji. Chcę ci złożył ofertę.
– Jaką?
– Wiemy, że ty i Kaito Kid poszukujecie kryształu – powiedział spokojnym głosem.
– Chcecie bym wam go oddała, jak już wpadnie w moje ręce?
Mogła od razu się domyśleć, że o to chodzi, lecz ku jej zdziwieniu mężczyzna pokręcił głową.
– Nie – rzekł bezpośrednio. – My tę kwestię już rozwiążemy. Ty masz zupełnie inne zadanie. Twoja tożsamość nie jest dla nas tajemnicą, lecz taka osobistość jak Kaito Kid… jest trudna do wychwycenia.
Jak to możliwe, że osoba, która w zasadzie w ogóle nie zmienia wyglądu, nadal jest nieznana, a mnie już zdemaskowali! – pomyślała Anadeath.
Nagle mężczyzna wyjął za płaszcza jakiś pakunek owinięty w szary materiał. Poszedł do dziewczyny i podał jej go, zachowując równocześnie bezpieczną odległość.
Anadeath natychmiast rozpakowała podarunek. Jej oczom ukazał się typowy, policyjny pistolet, którego używano w zasadzie na co dzień. Natychmiast zawinęła go z powrotem, posyłając tajemniczemu człowiekowi wzrok pełen pogardy i nienawiści.
– Co to jest? – syknęła.
Uważaj, Anadeath – ostrzegł ją Crime, który na całe szczęście był niewidoczny dla „Sherlocka Holmesa”. – Nie znam go, ale z pewnością mogą powiedzieć, że nie zawaha się ciebie zabić.
– Wiem, ale nie mam wyboru – odpowiedział mu w myślach.
– Broń – odparł obojętnym głosem mężczyzna.
– Widzę.
– To po co jeszcze pytasz?
– Ale co mam z nią zrobić? – krzyknęła na cały park.
W tym samym momencie usłyszała cichy śmiech. Bała się. Jej ciało stało się takie ociężałe. Wiedziała już, z jakim zadaniem zostanie posłana, jednak wciąż czuła lęk przed tymi słowami. Przed oczami zaczęły jej migać obrazy z przyszłości. Docierało do niej, że nie są to tylko twory wyobraźni, lecz jedna z alternatyw, które mogą się zdarzyć.
Nie… – pomyślała.
– Twoim zadaniem jest wyeliminować Kaito Kida – odpowiedział jej „Sherlock Holmes”.


Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 7 „Plan”
I w końcu rozdział ;) Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale mogę szczerze obiecać, że od teraz się już biorę za tę opowieść! Kolejny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie, ale jest ku temu powód, gdyż planuję od razu napisać z 5 rozdziałów, by mieć na potem.
Serdecznie zapraszam do komentowania!
Zakładka "Bohaterowie" pojawi się na przełomie sierpnia/września.
Spis Treści został zaktualizowany!

CONVERSATION

5 komentarze:

  1. *-* cudo. Przeczytałam wszystko niemalże wstrzymując oddech, tak bardzo się wciągnęłam, a to do mnie nie podobne XD
    Anadeth ma zabić Kaito... już nie mogę się doczekać jak akcja się dalej potoczy ;D
    Życzę weny i trzymam cię za słowo, że za 2 tygodnie pojawi się kolejny rozdział :P

    P.S Weszłam na tego bloga 8 minut po publikacji tego rozdziału - to znaczy mieć szczęście ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj mnie za słowo, bo na 100% się pojawi. Już chyba napisałam z 20%, a wenę na tego bloga wyjątkowo mam :)
      Bardzo mnie to cieszy, że Ci się spodobało. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

      Usuń
  2. Chyba się zakochałam! Znam ten blog już na pamięć ale i tak go ciągle czytam od początku. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Ten potraktuje jako rehabilitacje ;)

    T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezuniu.... Naprawdę warto pisać opowiadania. To stworzyłam tylko dla przyjemności i naprawdę jestem szczęśliwa, że są osoby, którym podoba się historia!
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ojej, niespodziewany obrót akcji, gdzie Anadeath nie chce, a musi zabić Kaito Kida i tym razem na poważnie. Lecę czytać dalej :-D
    Ps. Siedzę właśnie w poczekalni do lekarza, więc trochę to zajmie xdd

    OdpowiedzUsuń