Był już od
niej tak daleko. Poszedł, zostawiając ją z wyrzutami sumienia. Nie mogła pojąć,
dlaczego tak szybko zdecydował się ratować ludzi, nie mając jakiegokolwiek
planu. Tylko jedna rzecz przychodziła jej na myśl – jej ukochany był bohaterem.
Codziennie poznawała go na nowo, coraz mocniej pogłębiając uczucia, które
żywiła wobec niego. Dlatego nie potrafiła pozwolić mu tak po prostu umrzeć.
Zdeterminowana
ruszyła, lecz nagle poczuła, że ktoś ją chwyta w nadgarstku. Odwróciła się i
ujrzała trzymającego ją Joshuę. Wyraźnie wściekły patrzył prosto w jej oczy,
jeszcze bardziej zaciskając uścisk.
– Co ty robisz?!
– wrzasnęła wściekła.
– Próbuję
ratować ci życie, głupia! – syknął.
Choć usilnie
próbowała mu się wyrwać, czuła z jak ogromną siłą nie daje jej po prostu pójść
zginąć. Sprawiał wrażenie osoby, która wiedziała o wszystkim. Która mogła
zapobiec nieszczęściu, a jednak tego nie uczyniła. Nie wierzyła w to, ale nie
mogła zaprzeczyć, jak wiele rzeczy wyjaśniłoby się, gdyby Joshua okazał się
współpracować z Organizacją.
Jednak nie on
był teraz najważniejszy.
Wnet ujrzała
stojącego przed nią Crime’a. Nie wierzyła, że przybył za nią do galerii, ale
dziękowała bogu za jego troskę. Teraz on jako jedyny mógł pomóc Kaito, gdy ona
sama będzie walczyła z Yoshua.
– Błagam, uratuj Kaito! – krzyknęła w
myślach, będąc pewną, że przyjaciel spełni jej życzenie.
– Rozumiem! – odparł zaraz, rozpływając
się w powietrzu.
Mogła być już
spokojniejsza. Problem nie został rozwiązany, ale jej ukochany uzyska pomoc od
anioła stróża, więc nie musiała ścigać się z czasem.
Skupiona na
pokonaniu Joshui, wzięła go za nadgarstek i przerzuciła przez siebie, uderzając
jego ciałem o stolik z kawiarni.
Przerażony
chłopak natychmiast uwolnił ją z uścisku, próbując zamortyzować w jakiś sposób
upadek. Była to pierwsza jego pomyłka. W momencie, gdy pozwolił Anadeath się
wyrwać, ta natychmiast skorzystała z okazji i zaczęła gnać w kierunku dachu,
chcąc pomóc ukochanemu. Wiedząc, że nie może dać zakończyć się historii w taki
sposób, od razu podniósł się i ruszył za nią. Nagle zrozumiał, że ktoś
pochwycił go od tyłu w pasie, blokując na kilka sekund ruchy. Zaskoczony
obrócił się, widząc trzymającą go Selenę.
– Co robisz?!
– zapytał zezłoszczony.
Jednak
dziewczyna nic nie odpowiedziała. Na paluszkach, lekko podskoczyła, dosięgając
jego ust, na których po chwili złożyła długi, namiętny pocałunek. Oczarowany i
oszołomiony skamieniał z wrażenia, całkowicie zapominając o tym, co miał
zrobić. Selena uśmiechnęła się, po czym spojrzała w stronę biegnącej Anadeath i
krzyknęła:
–
Tylko weź go uratuj!
– Na pewno tak
zrobię! – odpowiedziała jej przyjaciółka z oddali.
***
CRIME
Początkowo
planował jedynie robić za wsparcie, gdyby Anadeath nie wytrzymywała psychicznie
podczas randki, lecz już w momencie, kiedy zgasły światła, zaczął się
niepokoić. Takie zjawiska nie oznaczały niczego dobrego, szczególnie w
miejscach, w których przebywały takie osoby jak Kaito i Ana.
Obawiając się,
że dziewczyna może być w niebezpieczeństwie, natychmiast zaczął baczniej
przyglądać się kolejnym poczynaniom sprawcy. Jednak wszystkie działania
tajemniczego Sherlocka Holmesa dotyczyły jedynie Kaito, więc nawet nie myślał,
by wychylić się i pomóc chłopakowi… Co było jego błędem.
Nie obchodziło
go życie złodzieja, ale widząc tak przerażoną, zapłakaną twarz Anadeath, nie
potrafił przejść obojętnie, dając Kaito po prostu zginąć. Nie próbował nawet
sobie wyobrażać rozpaczy, która mogła doprowadzić jego towarzyszkę do śmierci.
– Dlaczego muszę zawsze dbać o innych? –
pytał samego siebie, śmiejąc się z rozrywki, które zapewniło mu to wcielenie.
Choć bywały gorsze i lepsze dni, teraz zauważał, że odkrył coś, czego od dawna
już nie posiadał – życie. Mógł się cieszyć, smucić, a nawet krwawić. Nigdy
wcześniej nie udało mu się poznać tego elementu, który właśnie jako jedyny mógł
doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.
Kiedy tylko
przybył na dach, zauważył walkę Kaito i Sherlocka, w której trudno było
określić zwycięzcę. Oboje brnęli na siebie, uderzając wszystkim, co mieli.
Skakali z jednego kąta na drugi, nie szczędząc siebie w żadnym aspekcie.
Podziwiał ich, choć pragnął, by to Kaito wyszedł z bitwy zwycięsko.
– Coś mi nie pasuje… – powiedział Crime,
dziwiąc się torowi, w jakim idzie cała walka. Wydawało mu się, że Sherlock
zwalnia, choć z jego twarzy wciąż nie schodził uśmieszek pełen drwi i swego
rodzaju pełni chwały.
Przysunął się
bliżej, pragnąc ujrzeć wszystko jasno i wyraźnie. Nie chciał mieć żadnych
wątpliwości, co do przebiegu ostatnich ciosów przeciwników.
Niespodziewanie
wydarzyło się coś niezwykłego. Pojedynczy strzał przeleciał dość blisko
złodzieja, raniąc go delikatnie w policzek. Rana nie była duża, lecz po kilku
sekundach od tego wydarzenia Kaito padł na podłogę, tracąc całą magię, którą
posiadał. Zasapany klęczał przed Sherlockiem, który celował prosto w jego
głowę.
Crime
rozumiał, do czego to wszystko dąży. Jednak Anadeath wciąż się nie pojawiła, a
on nie wiedział, jak może zaradzić nieuniknionemu. Nie obchodził go los Kaito,
ale obiecał… obiecał przyjaciółce, że mu pomoże. Obiecał chronić jej
ukochanego. A teraz nie mógł nic zrobić.
Bezsilny,
samotny w tym, co się działo przed nim, podbiegł do dwójki mężczyzn i stanął
obok nich. Widząc, że zostały sekundy do momentu, w którym Kaito zginie,
usilnie wznosił modlitwy, by zstąpiła na niego jakaś boża opatrzność. Pragnął
uratować to dziecko, ale był tylko duchem.
– Przepraszam…
Anadeath. – Usłyszał ostanie słowa Kaito.
Nie chciał ich
wypowiedzieć, nie chciał ich powtórzyć Anadeath, nie mógł jej tego zrobić.
Ponownie odebrać ukochaną osobę.
– NIE! – wrzasnął, próbując odepchnął ręką
broń. Niewidzialny czy nie. Zbierając wszystkie siły, całą swą magię ruszył na
Sherlocka Holmesa, nie martwiąc się tym, co może z nim się stać. Liczyła się
tylko jedna rzecz. Nigdy więcej nie chciał widzieć łez Anadeath.
Krzycząc,
odepchnął broń na kilka centymetrów, sprawiając tym samym, że strzał przeleciał
obok Kaito, wbijając się w ścianę. Zaskoczenie, które w tamtym momencie
ogarnęło ducha, było nie do opisania. Zasapany, wyraźny zmęczony klęczał na
zimnej powierzchni, czując na swoim czole odrobinki potu. Nie wierząc, że udało
mu się uratować tego chłopaka, jeszcze raz na niego spojrzał. Był cały i
zdrowy… Nic mu się nie stało.
– Dziękuję – powiedział, spoglądając w
stronę nieba.
– Uciekaj!
Słowa zdążyły
dotrzeć do jego uszu, ale ich sens przybył za późno… Za późno, by biec ratować
Anadeath przed pociskiem lecącym prosto na nią.
***
ANADEATH
Szczęśliwa, że
udało jej się dotrzeć na dach przed czasem, modliła się, by jej ukochany był
bezpieczny. Nie wątpiła, że Crime dotrzyma obietnicy, lecz musiała się upewnić.
Gdy ujrzała
całego Kaito, odetchnęła z ulgą. Posłała mu piękny uśmiech, dziękując swojemu
przyjacielowi, że spełnij jej prośbę, po czym podeszła bliżej, pragnąc rzucić
się złodziejowi na szyję.
– Uciekaj! –
krzyknął Kuroba.
– Kocham cię,
więc nie ma mowy bym teraz stchórzyła! – odpowiedziała zdeterminowana,
przygotowując się do walki z Sherlockiem Holmesem.
Dopiero po
chwili pojęła, że on nie ostrzegał ją przed samym pojedynkiem, a przed tym, co
zdążyło się już wydarzyć. Była to tylko chwilka. Ułamek sekundy, w którym pełen
sił Sherlock Holmes wystrzelił ostatni pocisk, celując prosto w nią. Strzał
mknął w kierunku jej lewej piersi, a ona nie potrafiła nawet zrobić uniku. Bała
się. Strach odebrał jej wszystkie zmysły, nie pozwalając ruszyć się o krok. Ten
jeden krok od śmierci…
I już przedostatni rozdział!!!
Bardzo wciągający i ciekawy rozdział.Zaskoczyłaś mnie tą akcja z Crimem nigdy bym niepomyśłała że wogule kiedyś bedzie zdolny do czegoś takiego ,no bo wkońcu jest duchem.Widze że we wszystkich swoich opowiadaniach strasznie lubisz zaskakiwać .Stawiam że pewnie ktoś ją ochroni ale kto ,może Selena ? Nie wiem więc lece i czytam dalej xd
OdpowiedzUsuńJest duchem, ale ma wielką moc i kiedyś to wytłumaczę, ale trzeba poczekać. Faktycznie, uwielbiam zaskakiwać. I sama to lubię.
UsuńDziękuję za komentarz!