KAITO
Co
to miało, do cholery, być? Nie szczędząc ani trochę wiązanki słów,
przechadzał się wzdłuż całej długości starej fabryki, którą teraz uznawali za
swoją bazę. Nie było tam żywej duszy, jeśli nie liczyć cudownych towarzyszy –
szczurów – i przyjaznych ochroniarzy – pająków.
Błąkając się bezsensownie między zardzewiałymi urządzeniami, które
niegdyś służyły do produkcji zabawek dla dzieci, rozmyślał nad zdarzeniem
sprzed chwili. Wszystko pokrywał zalegający kurz, podłoga wołała o pomstę do
nieba przez ten brud, a pajęczyny walały się po wszystkich kątach. Idealne
miejsce na kryjówkę.
Rozglądając się, czy przypadkiem Anadeath łaskawie nie skończyła
swojej pracy, trzymał w dłoniach fałszywy klejnot. Nic mu było z dzisiejszej
akcji, a ktoś mógł poznać jego tożsamość. Faktem było, że zaskoczyli go
dzisiaj, ale on sam także nie zachował się jak profesjonalista. Mógł być
bardziej ostrożny.
– I jak, panienko?
Słysząc żart wspólniczki, natychmiast wyszczerzył zęby, dokładnie
wiedząc, o co jej chodzi.
– Cudownie – odparł, siadając na stos materacy. – Im dłużej cię
znam, w tym większe kłopoty wpadam.
– Nie możesz narzekać na nudę. – Klapnęła obok niego, przyjmując
swój prawdziwy wygląd. – Dlaczego nie użyłeś magii od razu? – zapytała o to, co
ją tak mocno nurtowało od dłuższej chwili.
– To moja słabość. – Wzruszył ramionami. – Moja pomocniczka jest
dosyć słaba, przez co mogę używać magii, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Anadeath przewróciła oczami.
– Jak dla mnie, złapanie przez inspektora, było idealnym
pretekstem, by jej użyć.
– Wiem – powiedział. – Ale coś sprawiło, że nie mogłem.
– Dlatego musimy działać wspólnie.
Uśmiechnęła się szeroko, po czym oboje pożegnali się, uznając, że
najlepiej będzie, jeśli teraz wrócą do domu. Mieli obawy. Działo się teraz zbyt
wiele w ich życiu, by w spokoju wszystko przyjmować do siebie, lecz teraz
przynajmniej mieli siebie nawzajem i to musiało im starczyć.
ANADEATH & KAITO
Kończąc kolejną lekcję, spakowali książki do torby i oboje wyszli
z klasy, kierując się w stronę sali ćwiczeniowej, gdzie zazwyczaj odbywały się
treningi McHerish. Kaito nie był zbyt chętny i już chciał uciekać, lecz
Anadeath siłą go zmusiła, chcąc uświadomić mu, kim jest jej przyjaciółka.
Wzdychając, zgodził się na jej pomysł, choć wciąż targały nim
dziwne wątpliwości. Na ciele pojawiały się dreszcze, które nie były spowodowane
różnicą temperatur.
Dopiero gdy oboje doszli pod pomieszczenia, zrozumieli, że jednak
przyjście tutaj było złym pomysłem.
Patrząc wyłupiastym wzrokiem na pomarańczowowłosego chłopaka,
który trenował razem z Seleną przy worku treningowym, oboje myśleli, że
równocześnie zejdą z tego świata. Byli świadomi, że syn słynnego detektywa uczęszcza
do ich szkoły, ale nie mogło być przypadkiem, iż akurat znalazł się w tym
klubie.
– Ana! – zawołała Selena, odchodząc od ćwiczącego ucznia. –
Widzisz? – Wskazała na chłopaka. – Myślałam, że umrę, jak go zobaczyłam.
– Ja też – powiedziała McHerish, będąc całkowicie przy niej
szczera.
– A to co? – zapytała, uderzając Kaito w ramię. – Czyżby w końcu
odpowiedział na twój list miłosny?
Na twarzy blondynki natychmiast pojawiły się wypieki. Wręcz
krzyczała błagalnie, by Selena przestała, lecz tym samym tylko bardziej ją
nakręcała.
– Jeszcze się zastanawiam – niespodziewanie odezwał się Kuroba.
Anadeath potrząsnęła głową, po czym pytająco spojrzała na
czarnowłosą, nie wierząc, że z jej słuchem jest wszystko w porządku.
– Dobra! – rzekła McHerish, mając pomysł, jak zejść na inny temat.
– A ten chłopak, to nowy uczeń z naszej szkoły?
– Joshua Clenton – odpowiedziała piskliwie Selena, wyraźnie
podniecając się obecnością chłopaka w swoim klubie. – Chodź na chwilę!
– Nie, nie! – Kaito i Anadeath natychmiastowo zareagowali, lecz na
nic się zdały ich błagania. Jasnowłosy zaczął do nich podchodzić wolnym
krokiem, sapiąc i ocierając się co chwilę z potu.
Blondynka po raz pierwszy widziała go w pełnej okazałości. Nie
mogła zaprzeczyć, był przystojny, choć ciągłe przebywanie w obecności Crime’a
całkowicie uodporniło ją na takie mega ciacha, więc nie reagowała jak większość
dziewczyn. Był lekko umięśniony, o wyraźnych oczach i delikatnych rysach
twarzy. Kosmyki opadały mu na czoło, przyklejając się o nie przez spływający
pot. Choć niezaprzeczalnym było, że nie był to chłopak rosły, a wręcz
przeciwnie. Dzieliło go kilka dobrych centymetrów od Kaito, co wydawało się
idealne w stosunku do Seleny.
– Dzień dobry – przywitał się. – Mam na imię Joshua Clenton, miło
mi.
Wyciągnął rękę ku parze złodziejaszków. Natychmiast oboje
zareagowali i również się przedstawili, nie chcąc wzbudzać żadnych podejrzeń.
– Słyszałem, że również należysz do klubu? – Jasnowłosy zwrócił
się do Anadeath.
– Tak – odpowiedziała niepewnie.
– Ja bym najprawdopodobniej nigdy do czegoś takiego nie wstąpił,
ale po wczorajszej walce z dość trudnym przeciwnikiem, odkryłem, że warto
wiedzieć, jak się bić. – Ukłonił się nisko i powrócił do wcześniejszych
ćwiczeń, zabierając ze sobą Selenę, która w żaden sposób nie oponowana, a wręcz
przeciwnie.
– To moja wina – jęknęła McHersish, uświadamiając sobie, że to
przez wczorajszą walkę Joshua zdecydował się uczyć, jak walczyć. – A co to
miała być ta odpowiedź?
– Masz na myśli tę kwestię listu miłosnego? – rzekł Kaito,
posyłając jej złośliwy uśmieszek.
– Tak.
– Nie wiesz? – zapytał zaskoczony. – Inna odpowiedź sprawiłaby, że
ta bestia nie odczepiłaby się od nas na cały rok.
– Ty uważaj, co mówisz – prychnęła, kierując się w głąb korytarza.
– Inaczej jej tatuś nie potraktuje cię zbyt łagodnie.
Kuroba natychmiast za nią podążył, nie do końca rozumiejąc, co
dziewczyna chciała mu przekazać.
– O czym ty mówisz?
Wyraźnie zdziwiony zablokował jej drogę, nie mając zamiaru
przepuścić jej, póki nie zaspokoi swojej ciekawości.
– Nie wiesz? – Wskazała palcem na salkę, gdzie ćwiczyli Joshua i
Selena. – Ta dziewczyna, to córka twojego odwiecznego wroga, Inspektora Tokori.
Poklepała go po ramieniu i wyminęła, czując, że minie chwila zanim
przyswoi sobie w całości nową informację. I nie myliła się. Stał jak wryty
dobre dwie minuty, aż w końcu wybuchnął i krzyknął na cały korytarz:
– Żartujesz?! To jakaś szkolna pułapka, a nie sprawiedliwość.
Jestem zadowolona z rozdziałów, które już napisałam i sprawdziłam. Naprawdę. Cieszę się, że podjęłam decyzję o ponownym napisaniu kilku rozdziałów. Wydawały mi się słabe i trochę takie na odwal robione, więc cieszę się, że ich druga odsłona dobrze mi wyszła.
Dziękuję oczywiście wszystkim za komentarze i kliknięcia.... i mam nadzieję, że maraton z rozdziałami White of Crime Wam się spodoba :)
Początek niezły i znalazłam gdzieś tam literówkę.
OdpowiedzUsuńGorszą częścią okazał się dialog pomiędzy Kaito, Anadeath, Seleną i Joshem (taki skrót). Plątanina zdań, gdzie trzeba było się domyślać kto mówi. :-/