Rozdział 20 - Podwójna randka

Bluzka, spódnica, kolejna bluzka, sukienka, czapka… Wszystkie po kolei lądowały niebezpiecznie na podłodze obok zniecierpliwionego Crime’a, który miał serdecznie dosyć przymiarek Anadeath, trwających już od dobrych paru godzin.
Randka nie była sprawą błahą, lecz sam duch wiedział, że przesadą było to, co dziewczyna sobą prezentowaną. Raczej zrównoważona i cierpliwa osoba teraz szalała niczym wściekłe zwierzę, rozrzucając po całym pokoju zbędne ubrania.
– Nie mam w co się ubrać! – krzyknęła w pewnym momencie Anadeath.
Nic nadzwyczajnego – odparł obojętnie Crime, wzruszając ramionami.
– Nie znasz się na kobiecych uczuciach! – rzuciła w jego stronę oskarżeniami. – To moje pierwsza, i miejmy nadzieję, że nie ostatnia – dodała cichaczem – randka. Więc proszę cię łaskawie o pomoc, bo muszę wyglądać raz zjawiskowo.
Jesteś na tyle piękną kobietą, że zwykły worek na ziemniaki wystarczyłby, więc daj sobie spokój, bo wyjdziesz na idiotkę.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, po czym podeszła do towarzysza, zbierając wszystkie ciuchy, które bezpodstawnie zostały odrzucone przez swoją właścicielkę.
– Dziękuję – szepnęła.
Idąc za radą przyjaciela, zostawiła na łóżku jeden z kompletów, po czym pochwyciła go w swoje ręce i pobiegła do łazienki przymierzyć strój.
Crime, zaskoczony jej reakcją, uśmiechnął się nieświadomie. Założył ręce za głowę, a następnie chwilę pogłówkował, zastanawiając się, czy pomysł, który przyszedł mu na myśl, jest na pewno bezpieczny.
Tak. – Kiwnął głową. – Pójdę razem z nią.

***

Stukając obcasami po posadzce centrum handlowego, rozglądała się na wszystkie strony, poszukując przyjaciół. Choć miejsce ustalili wcześnie, to sama Anadeath dość rzadko bywała w tego typu sklepach, więc ciężko było jej w pierwszej chwili się przystosować do tak zatłoczonego miejsca, w którym aż się roiło od potencjalnych klientów najróżniejszych sklepów czy rozrywkowych branż. Kolorowe napisy raziły dziewczynę w oczy, a nieustający zgiełk i hałas przyprawiały ją o ból głowy.
Marząc, by w końcu znaleźć się na ostatnim piętrze budynku, weszła na ruchowe schody i powoli zaczęła piąć się ku górze, spoglądając na boki. Sklepy z markowymi ubraniami czy kosmetykami w jakiś sposób kusiły ją swym bogatym wystrojem i wystawami, na których prezentowały się najlepsze produkty danej sieci. Krótkie zakupy z odzieżą używaną były dla niej zazwyczaj wystarczającym źródłem pozyskiwania nowych ciuchów, lecz tym razem małe uczucie zazdrości wdarło się do jej serca, podpowiadając, że może jednak za mało dba o swój wygląd. Jednak sam punkt kulminacyjny jej rozważań rozpoczął się, gdy ujrzała salon z sukniami ślubnymi, od których obijały się światła lamp, podkreślając się tym kunszt wykonania ubioru.
– Chciałabym kiedyś… – powiedziała cicho, wstydząc się myśli, które całkowicie pochłonęły zdrowy rozsądek.
Kiedy w końcu udało jej się dotrzeć na samą górę, wskoczyła na stały grunt, zaczynając się rozglądać za towarzyszami do podwójnej randki.
– Ana! – Usłyszała wołanie z oddali.
Odwróciła się i zaraz pobiegła w kierunku niewielkiej kawiarni, przed którą stali Kaito, Joshua i Selena. Uśmiechnięta przystanęła i natychmiast przeprosiła za spóźnienie. Z lekka wystraszona swoją pierwszą randką przysunęła się bliżej Kaito, lecz już po sekundzie zrobiła krok od niego, nie potrafiąc wytrzymać napięcia. Nie mogła nadal uwierzyć, że przyjaciółka umożliwiła jej randkę z ukochanym. Była świadoma, że sama nigdy nie odważyłaby się zagadać do chłopaka i zapytać o coś takiego.
– Idziemy czy nie? – zapytał od niechcenia Joshua, wyraźnie demonstrując swoje stanowisko. Niechętny wobec pomysłu Seleny, wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że nie chce tu być. Jednak surowe spojrzenie dziewczyny całkowicie zabraniało mu powiedzieć myśli na głos. Za zdolna była w kwestii sztuk walki, żeby się z nią kłócić.
– Nie narzekaj tak – odparła Selena. – Idziecie z dwoma, pięknymi paniami na randkę, więc co ci tu nie pasuje?
- Do Anadeath nic nie mam, ale ty…
Zanim zdążył dokończyć zdanie, wnet obok jego policzka przeszła zaciśnięta pięść, pędząc z wręcz nieludzką prędkością. Mając wrażenie, że otarł się właśnie o śmierć, syknął ostro, nie chcąc odpuścić Selenie tej zniewagi.
- Twoja głupota jest nie do zniesienia! – krzyknął głośno.
- I kto to mówi? Tatuni synuś! – powiedziała, pokazując mu język.
- Babochłop.
- Ośmiorica!
- A skąd ty nagle wzięłaś tę ośmiornicę!
- Ze sklepu zoologicznego, kurde!!!
Anadeath i Kaito, czując, że nic ze spokojnego spotkania, zgodnie oddalili się od kłócącej się pary. Udając, że owe osobniki nie są im znane, uśmiechnęli się do siebie złowieszczo, po czym usiedli przy jednym z wolnych stolików w kawiarni. Zamówili po ciastku i cappuccinie, wiedząc, że konwersacja przyjaciół może troszkę potrwać. Nie śpieszyli się, a rozumieli, że wolą spędzić czas jedynie w swoim towarzystwie niż przy Selenie – osobie z dość nieprzewidywalnym charakterem.
- Kłócą się jak stare małżeństwo – oświadczyła Anadeath, próbując jakoś zacząć rozmowę.
- Nie zdziwiłbym się, gdybym za jakiś czas dostał kartkę z zaproszeniem na ślub – zażartował.
- Pamiętaj, że jak skończymy sprawę z kryształem, to sami zostaniemy małżeństwem.
Kaito odstawił na bok przyniesioną kawę, obawiając się, że zaraz cała zawartość filiżanki znajdzie się gdzieś, gdzie nie powinna. Był zaskoczony nagłą deklaracją dziewczyny, choć z drugiej strony czuł, że mógł się jej spodziewać. Bardziej zastanawiało go, jaka jest naprawdę Anadeath. Widział u niej zakłopotanie, niepewność, a jednak nie kryła się z takimi tematami i mówiła o nich śmiało.
- Wiesz… - zaczął wątpliwie – najpierw musimy przeżyć, żeby w ogóle mówić o przyszłości – powiedział Kaito.
- To miłe. – Założyła kosmyk włosów za ucho. – Nie zaprzeczyłeś, więc jednak mam jakieś szanse.
- Złapała mnie!
Niespodziewanie wszystkie światła w centrum zgasły. Zapanowała całkowita ciemność, która zaraz wzbudziła strach we wszystkich gościach galerii. Krzątali się, krzyczeli, nie wiedząc, gdzie leży źródło problemu. Chaos, który ogarnął ludzi, był nie do opisania. Choć niektórzy próbowali nad nim jakoś zapanować, na niewiele się zdały ich próby ratowania sytuacji – było za późno.
Nagle ponownie zajaśniało, ukazując ogromne zniszczenia, które powstały w ciągu tych kilkunastu sekund. Ludzie uspokoili się, lecz nie na długo. Nie minęło nawet parę minut, gdy dotarła do wszystkich informacja o blokadzie drzwi. Metalowe obudowy, które pojawiły się w trakcie awarii, objęły cały obszar centrum handlowego, blokując jakąkolwiek drogę ucieczki.
- Co się tu dzieje? - zapytała Anadeath, widząc nietypowe zaniepokojenie u Kaito.
Wtedy dotarło do niej, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znaleźli. To nie był koniec niebezpieczeństw, a dopiero początek. Cichutki odgłos tykającej bomby rozniósł się po całym centrum, sprawiając, iż zebrani całkowicie zamarli w strachu przed nieuniknionym. Czas się kończył i nikt nie potrafił uratować niewinnych, którzy po prostu znaleźli się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze.
- Witam, witam! – Rozległ się dźwięk z głośników, z których jeszcze niedawno leciała muzyka. – Możecie państwo mówić do mnie Sherlock Holmes. Nie chcę państwa skrzywdzić, ale pewien osobnik nie potraktował mojego ostrzeżenia na poważnie, więc teraz go grzecznie proszę, by spełnił moją prośbę.
Anadeath, widząc przerażoną twarz swojego ukochanego, pojęła o czym mówił ich przeciwnik. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek mu się stało, lecz nadal nie wiedziała, jak może pomóc ludziom, którzy znaleźli się przez nich w niebezpieczeństwie. Zagubiona, bez żadnej pomocy mogła jedynie czekać na jakiś znak od Kaito z planem działania. Jednak były to złudne marzenia, za którymi próbowała zakryć niemoc i bezradność.
- Kaito… - szepnęła, z trudem powstrzymując łzy.
- Proszę, aby Kaito Kid odkrył swoją tożsamość i przyszedł na dach budynku się ze mną spotkać. Jeśli to uczyni, z przyjemnością uwolnię wszystkich ludzi. Masz tylko pięć minut, pamiętaj! – dokończył.
Wstała. Chciała go powstrzymać od jakiejkolwiek próby działania, lecz było za późno. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, ujrzała uśmiechniętego Kaito, który stanął na środku kawiarnianego stolika, przywdziewając strój złodzieja.
- Jestem Kaito Kuroba, inaczej Kaito Kid – rzekł, zdejmując z głowy charakterystyczny kapelusz.


Kolejny rozdział w środę, a później czwartek i koniec. Zapraszam serdecznie do klikania w "ankietę". Jestem ciekawa, jak oceniacie moje wypociny.
Serdecznie dziękuję tym, którzy co jakiś czas komentują, dając mi ogromną motywację do skończenia tej historii!!!



CONVERSATION

4 komentarze:

  1. U la laaa..... sprawiłaś iż mam jeszcze większą ochotę na następny rozdział. Jak każdy rozdział i ten jest zarąbisty. Jak zawsze piszesz rewelacyjnie. Weny i bezpieczeństwa życzy PhantomPL z małymi elfami, które opuściły świętego i pracują dla mnie i posiadają Fajerwerki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpowiem, że dzisiaj ukażą się wszystkie rozdziały z Tomu 1 :)
      Dziękuję bardzo!!!

      Usuń
  2. No nie czemu ten Kaito musi być taki porywczy ale z drugiej strony można po tej sytuacji wywnioskować że zależy mu na Anadeath ;) biore sie za dalsze czytanie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mu zależy! Mimo wszystko zmieniła jego życie!

      Usuń