Bluzka,
spódnica, kolejna bluzka, sukienka, czapka… Wszystkie po kolei lądowały
niebezpiecznie na podłodze obok zniecierpliwionego Crime’a, który miał
serdecznie dosyć przymiarek Anadeath, trwających już od dobrych paru godzin.
Randka nie
była sprawą błahą, lecz sam duch wiedział, że przesadą było to, co dziewczyna
sobą prezentowaną. Raczej zrównoważona i cierpliwa osoba teraz szalała niczym
wściekłe zwierzę, rozrzucając po całym pokoju zbędne ubrania.
– Nie mam w co
się ubrać! – krzyknęła w pewnym momencie Anadeath.
– Nic nadzwyczajnego – odparł obojętnie
Crime, wzruszając ramionami.
– Nie znasz
się na kobiecych uczuciach! – rzuciła w jego stronę oskarżeniami. – To moje
pierwsza, i miejmy nadzieję, że nie ostatnia – dodała cichaczem – randka. Więc
proszę cię łaskawie o pomoc, bo muszę wyglądać raz zjawiskowo.
– Jesteś na tyle piękną kobietą, że zwykły
worek na ziemniaki wystarczyłby, więc daj sobie spokój, bo wyjdziesz na idiotkę.
Dziewczyna
wzięła głęboki wdech, po czym podeszła do towarzysza, zbierając wszystkie
ciuchy, które bezpodstawnie zostały odrzucone przez swoją właścicielkę.
– Dziękuję –
szepnęła.
Idąc za radą
przyjaciela, zostawiła na łóżku jeden z kompletów, po czym pochwyciła go w
swoje ręce i pobiegła do łazienki przymierzyć strój.
Crime,
zaskoczony jej reakcją, uśmiechnął się nieświadomie. Założył ręce za głowę, a
następnie chwilę pogłówkował, zastanawiając się, czy pomysł, który przyszedł mu
na myśl, jest na pewno bezpieczny.
– Tak. – Kiwnął głową. – Pójdę razem z nią.
***
Stukając
obcasami po posadzce centrum handlowego, rozglądała się na wszystkie strony,
poszukując przyjaciół. Choć miejsce ustalili wcześnie, to sama Anadeath dość
rzadko bywała w tego typu sklepach, więc ciężko było jej w pierwszej chwili się
przystosować do tak zatłoczonego miejsca, w którym aż się roiło od
potencjalnych klientów najróżniejszych sklepów czy rozrywkowych branż. Kolorowe
napisy raziły dziewczynę w oczy, a nieustający zgiełk i hałas przyprawiały ją o
ból głowy.
Marząc, by w
końcu znaleźć się na ostatnim piętrze budynku, weszła na ruchowe schody i
powoli zaczęła piąć się ku górze, spoglądając na boki. Sklepy z markowymi
ubraniami czy kosmetykami w jakiś sposób kusiły ją swym bogatym wystrojem i
wystawami, na których prezentowały się najlepsze produkty danej sieci. Krótkie
zakupy z odzieżą używaną były dla niej zazwyczaj wystarczającym źródłem
pozyskiwania nowych ciuchów, lecz tym razem małe uczucie zazdrości wdarło się
do jej serca, podpowiadając, że może jednak za mało dba o swój wygląd. Jednak
sam punkt kulminacyjny jej rozważań rozpoczął się, gdy ujrzała salon z sukniami
ślubnymi, od których obijały się światła lamp, podkreślając się tym kunszt
wykonania ubioru.
– Chciałabym
kiedyś… – powiedziała cicho, wstydząc się myśli, które całkowicie pochłonęły
zdrowy rozsądek.
Kiedy w końcu
udało jej się dotrzeć na samą górę, wskoczyła na stały grunt, zaczynając się
rozglądać za towarzyszami do podwójnej randki.
– Ana! –
Usłyszała wołanie z oddali.
Odwróciła się
i zaraz pobiegła w kierunku niewielkiej kawiarni, przed którą stali Kaito,
Joshua i Selena. Uśmiechnięta przystanęła i natychmiast przeprosiła za
spóźnienie. Z lekka wystraszona swoją pierwszą randką przysunęła się bliżej
Kaito, lecz już po sekundzie zrobiła krok od niego, nie potrafiąc wytrzymać
napięcia. Nie mogła nadal uwierzyć, że przyjaciółka umożliwiła jej randkę z
ukochanym. Była świadoma, że sama nigdy nie odważyłaby się zagadać do chłopaka
i zapytać o coś takiego.
– Idziemy czy
nie? – zapytał od niechcenia Joshua, wyraźnie demonstrując swoje stanowisko.
Niechętny wobec pomysłu Seleny, wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że nie chce
tu być. Jednak surowe spojrzenie dziewczyny całkowicie zabraniało mu powiedzieć
myśli na głos. Za zdolna była w kwestii sztuk walki, żeby się z nią kłócić.
– Nie narzekaj
tak – odparła Selena. – Idziecie z dwoma, pięknymi paniami na randkę, więc co
ci tu nie pasuje?
- Do Anadeath
nic nie mam, ale ty…
Zanim zdążył
dokończyć zdanie, wnet obok jego policzka przeszła zaciśnięta pięść, pędząc z
wręcz nieludzką prędkością. Mając wrażenie, że otarł się właśnie o śmierć,
syknął ostro, nie chcąc odpuścić Selenie tej zniewagi.
- Twoja
głupota jest nie do zniesienia! – krzyknął głośno.
- I kto to
mówi? Tatuni synuś! – powiedziała, pokazując mu język.
- Babochłop.
- Ośmiorica!
- A skąd ty
nagle wzięłaś tę ośmiornicę!
- Ze sklepu
zoologicznego, kurde!!!
Anadeath i
Kaito, czując, że nic ze spokojnego spotkania, zgodnie oddalili się od kłócącej
się pary. Udając, że owe osobniki nie są im znane, uśmiechnęli się do siebie
złowieszczo, po czym usiedli przy jednym z wolnych stolików w kawiarni.
Zamówili po ciastku i cappuccinie, wiedząc, że konwersacja przyjaciół może
troszkę potrwać. Nie śpieszyli się, a rozumieli, że wolą spędzić czas jedynie w
swoim towarzystwie niż przy Selenie – osobie z dość nieprzewidywalnym
charakterem.
- Kłócą się
jak stare małżeństwo – oświadczyła Anadeath, próbując jakoś zacząć rozmowę.
- Nie
zdziwiłbym się, gdybym za jakiś czas dostał kartkę z zaproszeniem na ślub –
zażartował.
- Pamiętaj, że
jak skończymy sprawę z kryształem, to sami zostaniemy małżeństwem.
Kaito odstawił
na bok przyniesioną kawę, obawiając się, że zaraz cała zawartość filiżanki
znajdzie się gdzieś, gdzie nie powinna. Był zaskoczony nagłą deklaracją
dziewczyny, choć z drugiej strony czuł, że mógł się jej spodziewać. Bardziej
zastanawiało go, jaka jest naprawdę Anadeath. Widział u niej zakłopotanie,
niepewność, a jednak nie kryła się z takimi tematami i mówiła o nich śmiało.
- Wiesz… - zaczął
wątpliwie – najpierw musimy przeżyć, żeby w ogóle mówić o przyszłości –
powiedział Kaito.
- To miłe. –
Założyła kosmyk włosów za ucho. – Nie zaprzeczyłeś, więc jednak mam jakieś
szanse.
- Złapała
mnie!
Niespodziewanie
wszystkie światła w centrum zgasły. Zapanowała całkowita ciemność, która zaraz
wzbudziła strach we wszystkich gościach galerii. Krzątali się, krzyczeli, nie
wiedząc, gdzie leży źródło problemu. Chaos, który ogarnął ludzi, był nie do
opisania. Choć niektórzy próbowali nad nim jakoś zapanować, na niewiele się
zdały ich próby ratowania sytuacji – było za późno.
Nagle ponownie
zajaśniało, ukazując ogromne zniszczenia, które powstały w ciągu tych
kilkunastu sekund. Ludzie uspokoili się, lecz nie na długo. Nie minęło nawet
parę minut, gdy dotarła do wszystkich informacja o blokadzie drzwi. Metalowe
obudowy, które pojawiły się w trakcie awarii, objęły cały obszar centrum
handlowego, blokując jakąkolwiek drogę ucieczki.
- Co się tu
dzieje? - zapytała Anadeath, widząc nietypowe zaniepokojenie u Kaito.
Wtedy dotarło
do niej, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znaleźli. To nie był koniec
niebezpieczeństw, a dopiero początek. Cichutki odgłos tykającej bomby rozniósł
się po całym centrum, sprawiając, iż zebrani całkowicie zamarli w strachu przed
nieuniknionym. Czas się kończył i nikt nie potrafił uratować niewinnych, którzy
po prostu znaleźli się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze.
- Witam,
witam! – Rozległ się dźwięk z głośników, z których jeszcze niedawno leciała
muzyka. – Możecie państwo mówić do mnie Sherlock Holmes. Nie chcę państwa
skrzywdzić, ale pewien osobnik nie potraktował mojego ostrzeżenia na poważnie,
więc teraz go grzecznie proszę, by spełnił moją prośbę.
Anadeath,
widząc przerażoną twarz swojego ukochanego, pojęła o czym mówił ich przeciwnik.
Nie mogła pozwolić, by cokolwiek mu się stało, lecz nadal nie wiedziała, jak
może pomóc ludziom, którzy znaleźli się przez nich w niebezpieczeństwie.
Zagubiona, bez żadnej pomocy mogła jedynie czekać na jakiś znak od Kaito z
planem działania. Jednak były to złudne marzenia, za którymi próbowała zakryć
niemoc i bezradność.
- Kaito… -
szepnęła, z trudem powstrzymując łzy.
- Proszę, aby
Kaito Kid odkrył swoją tożsamość i przyszedł na dach budynku się ze mną
spotkać. Jeśli to uczyni, z przyjemnością uwolnię wszystkich ludzi. Masz tylko
pięć minut, pamiętaj! – dokończył.
Wstała.
Chciała go powstrzymać od jakiejkolwiek próby działania, lecz było za późno.
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, ujrzała uśmiechniętego Kaito, który stanął na
środku kawiarnianego stolika, przywdziewając strój złodzieja.
- Jestem Kaito
Kuroba, inaczej Kaito Kid – rzekł, zdejmując z głowy charakterystyczny kapelusz.
Kolejny rozdział w środę, a później czwartek i koniec. Zapraszam serdecznie do klikania w "ankietę". Jestem ciekawa, jak oceniacie moje wypociny.
Serdecznie dziękuję tym, którzy co jakiś czas komentują, dając mi ogromną motywację do skończenia tej historii!!!
U la laaa..... sprawiłaś iż mam jeszcze większą ochotę na następny rozdział. Jak każdy rozdział i ten jest zarąbisty. Jak zawsze piszesz rewelacyjnie. Weny i bezpieczeństwa życzy PhantomPL z małymi elfami, które opuściły świętego i pracują dla mnie i posiadają Fajerwerki.
OdpowiedzUsuńPodpowiem, że dzisiaj ukażą się wszystkie rozdziały z Tomu 1 :)
UsuńDziękuję bardzo!!!
No nie czemu ten Kaito musi być taki porywczy ale z drugiej strony można po tej sytuacji wywnioskować że zależy mu na Anadeath ;) biore sie za dalsze czytanie ...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mu zależy! Mimo wszystko zmieniła jego życie!
Usuń