Rozdział 32 - Maskarada

Gdyby nie zaistniała sytuacja, która de facto zmuszała do innych zachowań, rzuciłaby wszystko, by tylko pozostać z ukochanym w tej jednej, radosnej chwili. Jednak jej życie nie było bajką, a groźba śmierci wydawała się wystarczającą zachętą do pokonania przeznaczenia.
Przygotowani do ostatecznej bitwy. Czekali tylko na rozkaz od Joshui, wierząc, że ten da radę przejść na ich stronę. Choć tak wiele tajemnic pozostawało nadal poza ich zasięgiem, musieli zakończyć kolejny i ostatni cykl kryształu.
Błądząc między wolną przestrzenią pokoju, Anadeath co chwilę spoglądała na ekran telefonu. Selena nie odzywała się od dobrych, kilku godzin, co zaczynało powoli niepokoić już zdenerwowaną nastolatkę.
– Co ona wyprawia? – spytała na głos.
Daj jej czas – odezwał się Crime, lewitując tuż nad łóżkiem dziewczyny.
– Ale aż tyle?
Joshua nie jest tobą ani Kaito – wyjaśnił duch, wyglądając na mocno nieporuszonego.
Anadeath westchnęła, po czym usiadła na skraju łóżka, zauważając, że Crime zachowuje się nadzwyczaj spokojnie. Mogły to być tylko nietrafne spostrzeżenia zniecierpliwionej McHerish, ale coś podpowiadało jej, że tak nie było.
Uśmiechnęła się delikatnie i odgarnęła włosy, gdy nagle usłyszała sygnał, zwiastujący nadejście wiadomości. Poruszyła się energicznie i pochwyciła komórkę, odczytując tekst, który przesłała Selena.
– KAITO! – wrzasnęła na cały dom, dając sygnał, że jedna z misji dobiegła końca, a zakończenie opowieści było coraz bliżej…

Kaito
Gdyby nie wiara w Anadeath, już dawno zrezygnowałby z tak szalonego i niebezpiecznego planu. Rozumiał jej obawy, ale pragnął sam poradzić sobie z kryształem i Sherlockiem Holmesem, lecz może właśnie tym razem nastał czas na zmiany? Trudno było przyzwyczaić się chłopakowi do roli pomocnika i współpracownika detektywa, który pragnął pochwycić go od tak długiego czasu.
Poddał się. Naprawdę poddał się, uznając tę jedyną szansę za ostateczną. Jeśli nie ona, czekała na nich całkowita klęska. A nie miał zamiaru dożyć do nieszczęśliwego zakończenia.
– No to… Raz, dwa i trzy… – powiedział.
Stanął na samym krańcu budynku, który oznaczyli jako cel. Spojrzał w mroku ulicy, która o tej porze zamilkła, kiedy większość urządzeń przestała działać. Nie próbował nawet pytać, jak udało im się czegoś takiego dokonać. Liczył się efekt i nic więcej.
Wyprostował się, po czym powoli osunął się w odmęty ciemności. Leciał niczym ptak, będąc coraz mocniej pochłanianym przez mrok. Jego biała szata nikła w czerni ulicy. Ale Kaito nie wydawał się przerażać się tym, czego właśnie doświadczał.  W ciszy opadał coraz niżej i niżej, aż w pewnym momencie zatrzymał się tuż obok okna, które znajdowało się na piątym piętrze wieżowca.
Jedną ręką złapał za wystający parapet, a drugą sięgnął do kieszeni, wyjmując z nie scyzoryk. Dotknął końcem ostrza szkła, szepcząc zaklęcia. Nie minęło nawet trzydzieści sekund, gdy szyba rozpadła się w drobny mak i jedynie przed Kaito znajdowały się kraty.
– A jak z tym mam sobie poradzić? – zapytał, lecz nagle metalowe pręty wsunęły się w podłogę, posłuszne słowom złodziejaszka. – Miło z waszej strony.
Wskoczył do środka i powoli zaczął sunąć się ku miejscu, gdzie był skryty niewielki, zielony krysztalik, spoczywający na atłasowej poduszce. Nie był skryty za żadną szybą, a wokół niego wydawało się, że nie ma pułapek. Jednak doświadczenie chłopaka wręcz krzyczało, by zachował największą ostrożność.
Kaito przesunął się do przodu, nie tracąc przestrzeni, znajdującej się wokół niego. Powtarzał jedną czynność kilkukrotnie, aż dotarł do celu. Ręką sięgnął po niewielki kryształ, zastanawiając, czy właśnie ten moment będzie pułapką. Jednak kiedy tylko dotknął minerału, nie wydarzyło się nic.
Wzruszył ramionami i powiedział:
– To on, to naprawdę on…
Schował zdobycz do kieszeni i wrócił tą samą trasą na szczyt budynku. Pozostało jeszcze kilka elementów planu, które musiały zostać wypełnione.
Powtarzał sobie nieustannie, że nie darzy Joshui zaufaniem, ale musiał przyznać, że tym razem udało się zaskoczyć złodzieja. Wszystko szło jak po maśle… Nawet za dobrze. Wyczuwał w powietrzu pułapkę lub jakiś drobny szczegół, który mógł zaważyć o całej misji.
Co się kryje w mroku? – spytał w myślach, trzymając kurczowo za przedmiot, który ukradł.
– Jak?! – usłyszał dobiegające zza wejścia na dach jęki. – To nie jest możliwe…
W tym samym momencie doszedł do jego uszu dźwięk ładowania broni. Podskoczył i ukrył się za najbliższą ścianą. Nie minęło nawet kilka sekund, gdy padły pierwsze strzały. W furii, w nienawiści tajemniczy mężczyzna strzelał, gdzie popadnie, aż w końcu zamarł, kiedy cały magazynek się wyczerpał.
– Wiem, gdzie jest kryształ! – wrzasnął donośnie. – Wiem i nie dam sobie wmówić, że go zdobyłeś, Kaito Kid!
– Przykro mi, ale mam moc, która pozwala mi ocenić, co jest prawdą, a co nie! – odparł, wiedząc, że w ten sposób wypełni kolejną część planu.
– Wyłaź tchórzu i pokaż mi tę fałszywą błyskotkę.
Kaito przygotował swój pistolet z kartami, wierząc , że ta chwila nieuwagi przeciwnika pozwali mu go pokonać.
Wziął głęboki wdech i wtedy wyskoczył z kryjówki w kierunku postaci, która ukrywała się w mroku. Myślał, że przynajmniej zadrasną przeciwnika, lecz mylił się. Mężczyzna, Sherlock Holmes, celował prosto w ciało Kaito i, gdyby nie strzał, który padł z zupełnie innej pozycji, złodziej zginąłby.
Kuroba przeturlał się po powierzchni dachu, zatrzymując się dopiero przy samej jego krawędzi. Podniósł się i spojrzał w kierunku miejsca, gdzie stała kolejna postać celująca z broni. Nie widział jej twarzy, lecz gdy tylko podeszła kilka centymetrów, dostrzegł osobę, na którą czekał.
– Dzięki, Joshua! – rzekł Kaito.

– Wisisz mi przysługę! – odparł detektyw. – A teraz zajmijmy się tym przebierańcem i zakończmy tę maskaradę!
3 rozdziały i KONIEC

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz