Rozdział 35 - Koniec
Rozdział 34 – Dziecko
Anadeath
Serce dziewczyny z trudem utrzymywało
presję, ból i nienawiść, która właśnie osiągnęła swój szczyt. Brała pod uwagę
wiele opcji, wiele prawd, ale musiała się ostatecznie zmierzyć z rzeczą, której
nigdy się nie spodziewała. Jej własny ojciec był Sherlockiem Holmesem.
Jednak kiedy sądziła, że już koniec, że
już wszystko się wyjaśniło, nagłe oświadczenie Crime’a wytrąciło ją z
równowagi. Niepewnie stanęła przed duchem, którego twarz stała się jeszcze
bladsza niż zawsze. Zawieszony w myślach patrzył w pustą przestrzeń.
– Pamiętasz? – spytała towarzysza, ale
odpowiedź nie przyszła.
Czekała i czekała z zainteresowałem,
lecz Crime nie wydawał się zainteresowany, by uchylić rąbka tajemnicy. De facto
oprócz dziewczyny nie było innej osoby, która byłaby w stanie dostrzec mrocznego
przyjaciela. Jednak Anadeath nie znała do końca prawda i relacji, jakie łączyły
Crime’a i Lucy.
– Naprawdę czas to zakończyć – odezwała
się w końcu Lucy.
Machnęła ręką, po czym pojawiła się tuż
przed samą sylwetką Crime. Lewą ręką dotknęła jego bladego policzka. Wyszeptała
kilka słów w obcym języku, które sprawiły, iż srebrny był otoczył powłokę
ducha. Drobinki powoli przylegały do ciała strażnika kryształu, sprawiając, iż z każdą sekundą był coraz to bardziej
widoczny dla reszty zebranych. Na początku widzieli jedynie nikłą postać, która
wyłaniała się ciemności, lecz gdy proces dobiegł końca, potrafili ujrzeć to
samo, co Lucy i Anadeath.
– Kryształ
jest tobą Anadeath – powiedział Crime. – Ale… Opowieść sięga innych czasów, innej historii, innej tragedii…
Spowite
śniegiem alejki wypędziły z niewielkich domów dzieci okolicznych mieszkańców.
Pracownicy okolicznych fabryk wychodzili na zewnątrz, oglądając figury ze
śniegu, które stworzyli mali artyści. Z zasmolonych kominów unosił się gęsty,
czarny dym, z czasem mieszając się z drobnym pyłkiem, który opadał na
zatłoczone ulice. Wysokie na kilka metrów pięły się w stronę nieba, będąc
strażnikami hali, na której zaraz miały trwać prace.
Dźwięk
gongu rozległ się na cały plan, a pracownicy wrócili na stanowiska. Dzieci
zabrały swe pociechy z ulic, pozostawiając ów miejsce w niemal całkowitej
ciszy. W najbliższych domach gospodynie pozamykały wejścia do swych mieszkań. W
tymże momencie część miasta zaczął okalać gromki hałas pracujących maszyn,
zwiastujący rozpoczęcie produkcji kolejnej partii materiału.
Jednak
wśród tej pustki pojawił się mężczyzna o kruczych, długich włosach, które po
części były przykryte czarnym cylindrem. Opatulony był ciemnym płaszczem i
grubym, wełnianym szalikiem, lecz za każdym kaszlał, jakby były to
niewystarczające źródła ciepła.
Jego
kroki odbijały się na ścieżce, która została pokryta osmolonym śniegiem. Szedł
w jednym kierunku, aż skręcił w jedną z alejek. Była ciasną i niewygodną
przestrzenią, w której znajdowało się jedynie kilka marnych desek i wejście do
podpiwnicz ego.
Mężczyzna
rozejrzał się wokoło, po czym, jak upewnił się, że nikt go nie śledził,
otworzył skrzypiące metalowe drzwi i wszedł do środka.
Wewnątrz
panował całkowity mrok. Ręką dotknął kamiennego korytarza i powoli zszedł po
nierównych schodach, aż wymacał koniec tunelu. Zapukał trzy razy, a następnie
wszedł do niewielkiego pokoju.
Na
środku pomieszczenia stał stolik z przyrządami alchemicznymi. W cylindrach i
probówkach pływały kolorowe płyny, mieszając się ze sobą i tworząc kolejne
substancje. Po prawej stronie była ustawiona metalowa klatka na zwierzęta z
przytwierdzonymi do ściany kajdankami. Jednak mężczyzna skupił całą swą uwagę
na pięknej, brązowowłosej kobiecie. O delikatnych rysach twarzy, delikatnie
zadartym nosku i oczach koloru świeżej trawy. Była szczupłą damą, ubraną w
drogą, szykowną suknię, która mocno opinała się na jej ciele.
–
Witaj, Anadeath – szepnął, podchodząc do ukochanej. Ścisnął ją od tyłu i
przyłożył rękę do lekko zaokrąglonego brzucha. – Jak dziecko?
Odwróciła
się i spojrzała zirytowana na mężczyznę.
–
Emirc, przecież dobrze wiesz, że to nie my – dotknęła brzucha – musimy się o
siebie troszczyć.
–
Nie udawaj, że mnie nie rozumiesz! – syknął. – Umieram. Tak, umieram. Ale moje
dziecko i ty będziecie żyć!
–
Razem z tobą – dokończyła niby za niego. – Już wkrótce. Już wkrótce –
powtórzyła.
Odwrócił
się i podszedł do wieszaka, aby zdjąć niepotrzebne odzienie. Wiedział, że
Anadeath wciąż prawi mu kolejne kazania, ale był wystarczająco zmęczony, żeby ich
nie słuchać. Narastająca choroba niszczyła jego ciało i ducha. Pogodził się ze
śmiercią, która się nieuchronnie zbliżała. Jednak zamiast spędzać ostatnich dni
z najbliższymi, musiał patrzeć jak najukochańsza żona próbuje pokonać śmierć.
–
Rok i nic, może dajmy sobie spokój – powiedział.
Odpowiedziało
mu jedynie milczenie. Słyszał zbliżające się kroki, ale nie rozumiał tej ciszy.
–
Przepraszam – usłyszał tylko, po czym poczuł ból, promieniujący z tyłu głowy.
Przed oczyma zrobiło mu się ciemno. Zachwiał się i upadł, lecz zanim stracił
przytomność ujrzał Anadeath trzymającą w rękach metalowy pręt…
Tortury,
eksperymenty, próby ratowania życia i ostatecznie śmierć… Nieustanne starania
kobiety poszły na marne, gdy w swym szaleństwie i rozpaczy starała się pokonać
odwieczny cykl życia.
Jeden
dzień był tylko kolejnym koszmarem, na który skazywała najdroższego skutego
metalowymi łańcuchami i wciśniętego do klatki, jak zwierzę. Błagania nic nie
dawały. Powiększały tylko pragnienie, a one z kolei doprowadziły do ostateczności
– do powstania kryształu…
– A więc naprawdę… – szepnęła Anadeath,
słuchając historii Crime’a z zapartym tchem.
– Byłem
człowiekiem, ale moja dusza została oddzielona od ciała. Została ona
wszczepiona w tamtą Anadeath, ale moc była za duża. Umarła, ale wcześniej
narodziła dziecko, które przejęło to przekleństwo.
Anadeath
spojrzała na Lucy, nie wierząc, że czeka ją tylko śmierć. Nie po tym, co
przeżyła, by walczyć o jutro.
– Jest sposób, ale… – Spojrzała na
Crime’a.
– Wtedy
zniknę. – Duch uśmiechną się. – I
zrobię to z przyjemnością, ale najpierw doprowadzę cię do nienawiści Anadeath.
Ostatecznej nienawiści, która pozwoli zniszczyć kryształ na wieki.
Crime zniknął, lecz zaraz pojawił się
tuz obok ojca Anadeath. Szarpnął go za płaszcz i podniósł wysoko. Uśmiechał
się. Wyraźnie chciał zakończyć historię w ten a nie inny sposób. McHerish
pragnęła krzyknąć, lecz głos utknął jej w gardle, gdy ujrzała, jak Crime
wypuszcza ojca tuż nad krańcem budynku.
Podbiegła pod krawędź, schyliła się,
ale ujrzała tylko mrok. Spojrzała na swojego towarzysza.
– Nie chciałam, by zginął! – krzyknęła.
– Wiem,
ale on musiał umrzeć byś była bezpieczna, a teraz… Zaśnijcie – szepnął
czule. – Nie zapomnicie tej historii, jak
wtedy, w centrum handlowym. Kiedy twoja moc sprawiła, że wszyscy zapomnieli.
– Crime! – wrzasnęła. – Nie –
powiedziała ciszej.
Miała nadzieję, że mężczyzna wie, co
chce mu przekazać.
– Moja
mała dziewczynka. Dziękuję, że dałaś mi prawdę, spokój i miłość. Szkoda, że nie
mogłem być ojcem, mieć szczęśliwego życia, ale… naprawdę cieszę się, że cię
poznałem.
Widziała spływające po jego policzkach
łzy.
Już ruszyła, by rzucić się w ramiona
towarzysza, lecz nogi zastygły w bezruchu. Płakała jak szalona, prosząc, by ją
puścił. Jednak Crime pokręcił jedynie głową. Kątem oka dostrzega, że jedyna ona
i Lucy pozostały jeszcze przytomne.
Chciała jeszcze ratować Crime. Zmienić
przeznaczenie i to, co go spotkało. Widziała w jego oczach ból i rozczarowanie
życiem, ale świadomość, że jedynie śmierć ducha uratuje ją, całkowicie odebrała
wiarę w ten świat.
– Proszę…
– Daj
mi przynajmniej dowartościować moje istnienie i dać ci życie. Jestem ci to
winny. Tobie i twojej matce…
Zapadła całkowita ciemność.
Dzisiaj trochę dłuższy. Szkoda tylko, że historia Crime'a wyszła mi krótko, bo naprawdę przyjemnie mi się ją pisało. Normalnie materiał na nową serię!A jutro KONIEC!!!!A dzisiaj jeszcze zapraszam serdecznie na Granicę Olimpu!http://granica-olimpu.blogspot.com
Rozdział 33 - Prawda
Joshua podszedł do rzezimieszka,
którego ręka została uszkodzona, gdy oddał strzał. Wyraźnie bezbronny
przestępca patrzył wilkiem na obu chłopaków, lecz zaraz opuścił głowę i dał się
związać. Oboje odetchnęli z ulgą, iż jedną sprawę zdążyli zakończyć.
– Selena, Anadeath, możecie wychodzić!
– Kaito zawołał dziewczyny.
Zaklęcie, które otaczało niemal cały
budynek, znikło i wkrótce okazało się, że dokładnie przy prawej krawędzi
budynku stały dwie nastolatki. Chronione przez Crime’a, lewitującego niedaleko
samego wieżowca, były bezpieczne. Jednak zagrożenie minęło. Mogły w końcu wyjść
z ukrycia i zmierzyć się bezpośrednio z przeciwnikiem, przez którego tyle
wycierpieli wszyscy zamieszani w tę okrutną komedię przeznaczenia.
– Dlaczego? – zaczęła Anadeath. –
Dlaczego to zrobiłeś?
Odpowiedziało jej jedynie milczenie.
Kaito podszedł do McHerish i położył na
jej ramieniu dłoń. Próbował dodać jej odwagi, której w tej chwili brakowało.
Potrzebowała wsparcia, tak samo jak na początku, jak i na końcu tej opowieści.
Nagle rozległy się oklaski.
Wszyscy podążyli za dźwiękiem, lecz nie
umieli znaleźć jego źródła. Przerażeni, że to jeszcze nie koniec, przygotowali
się na kolejny pojedynek, ale osoba, która ich zaszczyciła, całkowicie wyszła
naprzeciw ich oczekiwaniom.
– Witajcie, dzieci.
Kaito dostrzegł sylwetkę kobiety, która
swobodnie opadała z samego nieba. Miał ogromne pragnienie, by podejść i złapać
ją, lecz gdy tylko dotarło do niego, że nie ma takiej konieczności, zaniechał
planu. Wiedział, iż nic nie grozi Lucy, która, ku zaskoczeniu wszystkich,
złożyła im wizytę.
– Czemu jesteście tacy zaskoczeni? –
spytała ciepło. – Przecież to koniec, odpowiedzi zaraz przyjdą, a Sherlock
Holmes został definitywnie pokonany. Czego jeszcze potrzebujecie? Wystarczy, że
zdejmiecie jego maskę!
Uśmiechała się jak osoba pełna
szaleństwa i grozy. Emanowała spokojem i cierpliwość, ale niepokój, jaki
wprowadzała w sercach był bardziej niebezpieczni niż najbardziej
nieprzewidywalny plan Sherlocka.
– Właśnie mieliśmy to zrobić –
oświadczył Joshua.
Kaito poruszył się, czując, że musi go
powstrzymać. Były to może tylko przeczucia, ale przez nie całe ciało krzyczało,
by nie dopuścić Joshuę do Sherlocka. Jednak nic nie mówił. Być świadomy, że
należy zakończyć przedstawienie, którego był uczestnikiem.
Joshua zbliżał się i zbliżał do
Sherlocka. Na jego twarzy nie było widać cienia wątpliwości. Był pewien swej
decyzji i roli, którą, de facto, narzuciła na niego Selena.
– Koniec – powiedział, sięgając ręką ku
masce, która zasłaniała twarz przeciwnika.
Mężczyzna wyraźnie ruszał się, wił,
jakby za nic w świecie nie chciał, by jego prawdziwa tożsamość wyszła na jaw.
Jednak Joshua wystarczająco szybko chwycił go za głową i pociągnął za maskę.
Wszyscy zamarli…
– A więc tak wygląda ten gość – rzekł
Joshua, wyraźnie nie pojmując, czym jest reakcja pozostałych towarzyszy.
– Ta–ta? – szepnęła przerażona
Anadeath, upadając na kolana.
Kaito prędko podbiegł od niej, łapiąc
ją w swoje ramiona. Nie, nie, nie, krzyczał
w myślach, nie rozumiejąc, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Przecież ojciec
dziewczyny zaginął po wydarzeniach z centrum handlowego. Nie miał szansy poznać
także tajemnicy córki, a mimo to niewątpliwie siedział związany dokładnie
naprzeciw nich. W jego oczach nie dało się dostrzec nawet cienia skruchy. Był
jedynie wściekły na to, że odkryto jego sekretną tożsamość i nic więcej.
– Ty potwo… – zaczął Kaito, lecz nagle
do jego uszu dobiegł przerażający głos.
– JAK MOGŁEŚ, TY ŚWINIO?! MYSLAŁAM, ŻE
JESTEŚ MOIM OJCEM, ALE WIDZĘ, ŻE MAM DO CZYNIENIA JEDYNIE Z KŁAMCĄ! Ty wiesz,
co ja przeżyłam?! Sądzisz, że to jest śmieszne? Czy kiedykolwiek byłam dla
ciebie córką, ty obleśny gadzie?
Po wypowiedzi Anadeath zapadła cisza.
Najprawdopodobniej nikt nie potrafił kontynuować myśli, które rozpoczęła
dziewczyna. Kaito rozumiał jej frustrację i nienawiść, która właśnie nią
owładnęła.
– Zabiłeś moją matkę? – niespodziewanie
spytała. – Czy zabiłeś ją?
Ponownie nastała cisza i przerwało ją
dopiero wtrącenie Lucy:
– Mówiłam ci już kiedyś, że ty jesteś
odpowiedzią.
Kaito powstał energicznie. Przez jego
umysł przeszła jedna myśl, która zburzyła wszystkie dotychczasowe pomysły
dotyczące kryształu. Możliwe, że był
w błędzie, ale słowa Lucy i to, co do tej pory wydarzyło się w jego życiu,
ewidentnie świadczyło o tym, że ta myśl jest prawdziwa. Nie chciał w nią
wierzyć. Pragnął zapomnieć, że w ogóle przyszła do niego, ale…
najprawdopodobniej się nie mylił.
– Twoja matka, Adelle, była piękną
kobietą – powiedział mężczyzna. – Jednak musiała stanąć przed sądem. Jej moc
była za słaba, a i jej strażnik chronił kryształ,
nie dopuszczając go do nas. Kryształ reaguje
na emocje. Nienawiść i gniew były obce Adelle, gdyż kochała swoje dzieci…
– Dzieci? – przerwała mu Anadeath.
– Miałaś zaszczyt go poznać, a raczej
zobaczyć go w chwili śmierci – dokończył.
Wszystkie wydarzenia nabierały sensu.
Nie było już wątpliwości, fałszywych myśli czy tropów. Jasne, czyste i
niewątpliwie prawdziwe. Po wyrazie twarzy Anadeath dało się zrozumieć, że
dziewczyna również pojęła zakończenie, z jakim przyszło się jej zmierzyć.
– Ten chłopak był moim bratem? –
Załkała, zasłaniając twarz dłońmi. – Ten chłopak zginął, by kryształ doświadczył złych emocji? Kryształ… JA?! – wrzasnęła.
– Jesteś głupia, że dopiero teraz się
domyśliłaś. Przecież po raz pierwszy uaktywnił się, gdy próbowałaś wyznać
miłość temu całemu Kaito – syknął Sherlock.
– Ja… – powtórzyła, nie słuchając dalej
mężczyzny. – Ja?
Lucy stała uśmiechnięta, Selena i
Joshua nie spoglądali na Anadeath, a Kaito po prostu nie wiedział, co
powiedzieć. Tak bardzo pragnął podejść, przytulić McHerish i powiedzieć jej, że
wszystko będzie dobrze – jak wielkie kłamstwo wypowiedziałby wtedy. Nic już nie będzie tak jak dawniej, pomyślał,
uderzając pięścią o swoje kolano.
Zabawa zakończyła się, ale nie tak jak
powinna.
– Kryształ
jest nasieniem zła – rzekła Anadeath. – Dlaczego ja? Dlaczego nie ktoś
inny?! Wiem, że nie powinnam tak mówić, ale co takiego złego zrobiłam, by teraz
tak cierpieć? Ja tylko pragnę być szczęśliwa, czy to tak wiele?
Zalana łzami klęczała na nawierzchni
dachu. Uderzała rękoma o nierówną powierzchnię. Dla Kaito było to za wiele.
Podszedł do dziewczyny i pochwycił ją w nadgarstkach, czując, że tylko on może
powstrzymać nastolatkę od samookaleczenia.
– Przestań – szepnął.
– Wiem!
– tajemniczy głos rozległ się w
uszach zebranych. – Wiem, kim jestem,
Ana!
Rozdział 32 - Maskarada
Gdyby
nie zaistniała sytuacja, która de facto zmuszała do innych zachowań, rzuciłaby
wszystko, by tylko pozostać z ukochanym w tej jednej, radosnej chwili. Jednak
jej życie nie było bajką, a groźba śmierci wydawała się wystarczającą zachętą
do pokonania przeznaczenia.
Przygotowani
do ostatecznej bitwy. Czekali tylko na rozkaz od Joshui, wierząc, że ten da
radę przejść na ich stronę. Choć tak wiele tajemnic pozostawało nadal poza ich
zasięgiem, musieli zakończyć kolejny i ostatni cykl kryształu.
Błądząc
między wolną przestrzenią pokoju, Anadeath co chwilę spoglądała na ekran
telefonu. Selena nie odzywała się od dobrych, kilku godzin, co zaczynało powoli
niepokoić już zdenerwowaną nastolatkę.
–
Co ona wyprawia? – spytała na głos.
–
Daj jej czas – odezwał się Crime,
lewitując tuż nad łóżkiem dziewczyny.
–
Ale aż tyle?
–
Joshua nie jest tobą ani Kaito – wyjaśnił
duch, wyglądając na mocno nieporuszonego.
Anadeath
westchnęła, po czym usiadła na skraju łóżka, zauważając, że Crime zachowuje się
nadzwyczaj spokojnie. Mogły to być tylko nietrafne spostrzeżenia
zniecierpliwionej McHerish, ale coś podpowiadało jej, że tak nie było.
Uśmiechnęła
się delikatnie i odgarnęła włosy, gdy nagle usłyszała sygnał, zwiastujący
nadejście wiadomości. Poruszyła się energicznie i pochwyciła komórkę,
odczytując tekst, który przesłała Selena.
–
KAITO! – wrzasnęła na cały dom, dając sygnał, że jedna z misji dobiegła końca,
a zakończenie opowieści było coraz bliżej…
Kaito
Gdyby
nie wiara w Anadeath, już dawno zrezygnowałby z tak szalonego i niebezpiecznego
planu. Rozumiał jej obawy, ale pragnął sam poradzić sobie z kryształem i Sherlockiem Holmesem, lecz
może właśnie tym razem nastał czas na zmiany? Trudno było przyzwyczaić się
chłopakowi do roli pomocnika i współpracownika detektywa, który pragnął
pochwycić go od tak długiego czasu.
Poddał
się. Naprawdę poddał się, uznając tę jedyną szansę za ostateczną. Jeśli nie
ona, czekała na nich całkowita klęska. A nie miał zamiaru dożyć do
nieszczęśliwego zakończenia.
–
No to… Raz, dwa i trzy… – powiedział.
Stanął
na samym krańcu budynku, który oznaczyli jako cel. Spojrzał w mroku ulicy,
która o tej porze zamilkła, kiedy większość urządzeń przestała działać. Nie
próbował nawet pytać, jak udało im się czegoś takiego dokonać. Liczył się efekt
i nic więcej.
Wyprostował
się, po czym powoli osunął się w odmęty ciemności. Leciał niczym ptak, będąc
coraz mocniej pochłanianym przez mrok. Jego biała szata nikła w czerni ulicy.
Ale Kaito nie wydawał się przerażać się tym, czego właśnie doświadczał. W ciszy opadał coraz niżej i niżej, aż w
pewnym momencie zatrzymał się tuż obok okna, które znajdowało się na piątym
piętrze wieżowca.
Jedną
ręką złapał za wystający parapet, a drugą sięgnął do kieszeni, wyjmując z nie
scyzoryk. Dotknął końcem ostrza szkła, szepcząc zaklęcia. Nie minęło nawet
trzydzieści sekund, gdy szyba rozpadła się w drobny mak i jedynie przed Kaito
znajdowały się kraty.
–
A jak z tym mam sobie poradzić? – zapytał, lecz nagle metalowe pręty wsunęły
się w podłogę, posłuszne słowom złodziejaszka. – Miło z waszej strony.
Wskoczył
do środka i powoli zaczął sunąć się ku miejscu, gdzie był skryty niewielki,
zielony krysztalik, spoczywający na atłasowej poduszce. Nie był skryty za żadną
szybą, a wokół niego wydawało się, że nie ma pułapek. Jednak doświadczenie chłopaka
wręcz krzyczało, by zachował największą ostrożność.
Kaito
przesunął się do przodu, nie tracąc przestrzeni, znajdującej się wokół niego.
Powtarzał jedną czynność kilkukrotnie, aż dotarł do celu. Ręką sięgnął po
niewielki kryształ, zastanawiając, czy właśnie ten moment będzie pułapką.
Jednak kiedy tylko dotknął minerału, nie wydarzyło się nic.
Wzruszył
ramionami i powiedział:
–
To on, to naprawdę on…
Schował
zdobycz do kieszeni i wrócił tą samą trasą na szczyt budynku. Pozostało jeszcze
kilka elementów planu, które musiały zostać wypełnione.
Powtarzał
sobie nieustannie, że nie darzy Joshui zaufaniem, ale musiał przyznać, że tym
razem udało się zaskoczyć złodzieja. Wszystko szło jak po maśle… Nawet za
dobrze. Wyczuwał w powietrzu pułapkę lub jakiś drobny szczegół, który mógł
zaważyć o całej misji.
Co się kryje w mroku? – spytał w myślach, trzymając kurczowo za
przedmiot, który ukradł.
–
Jak?! – usłyszał dobiegające zza wejścia na dach jęki. – To nie jest możliwe…
W
tym samym momencie doszedł do jego uszu dźwięk ładowania broni. Podskoczył i
ukrył się za najbliższą ścianą. Nie minęło nawet kilka sekund, gdy padły
pierwsze strzały. W furii, w nienawiści tajemniczy mężczyzna strzelał, gdzie
popadnie, aż w końcu zamarł, kiedy cały magazynek się wyczerpał.
–
Wiem, gdzie jest kryształ! – wrzasnął
donośnie. – Wiem i nie dam sobie wmówić, że go zdobyłeś, Kaito Kid!
–
Przykro mi, ale mam moc, która pozwala mi ocenić, co jest prawdą, a co nie! –
odparł, wiedząc, że w ten sposób wypełni kolejną część planu.
–
Wyłaź tchórzu i pokaż mi tę fałszywą błyskotkę.
Kaito
przygotował swój pistolet z kartami, wierząc , że ta chwila nieuwagi
przeciwnika pozwali mu go pokonać.
Wziął
głęboki wdech i wtedy wyskoczył z kryjówki w kierunku postaci, która ukrywała
się w mroku. Myślał, że przynajmniej zadrasną przeciwnika, lecz mylił się.
Mężczyzna, Sherlock Holmes, celował prosto w ciało Kaito i, gdyby nie strzał,
który padł z zupełnie innej pozycji, złodziej zginąłby.
Kuroba
przeturlał się po powierzchni dachu, zatrzymując się dopiero przy samej jego
krawędzi. Podniósł się i spojrzał w kierunku miejsca, gdzie stała kolejna
postać celująca z broni. Nie widział jej twarzy, lecz gdy tylko podeszła kilka
centymetrów, dostrzegł osobę, na którą czekał.
–
Dzięki, Joshua! – rzekł Kaito.
–
Wisisz mi przysługę! – odparł detektyw. – A teraz zajmijmy się tym przebierańcem
i zakończmy tę maskaradę!
3 rozdziały i KONIEC
Rozdział 31 – Walka bez końca
Selena natychmiast podeszła do
przyjaciółki i podała jej rękę, pomagając wstać. Męczyły się dobrych kilka
minut zanim całkowicie ogarnęły się. Anadeath pojmowała, że ten nagły atak
energii nie był zwyczajną próbą, na jaką wystawił ich kryształ. Prędzej wierzyła w możliwość, iż za wszystkim stał
tajemniczy Sherlock Holmes. To on początku krzyżował ich plany, dlatego w
takiej sytuacji nie potrafiła znaleźć innego rozwiązania.
Został
nam tylko tydzień, pomyślała. Przerażona czasem, jaki
został im jeszcze dany, spojrzała na Kaito. Jednak jego twarz nie wyrażała
niczego. Wiedziała, że od dawna ten chłopak był świadomy istnienia klątwy i
tego, że zginie, lecz sądziła, że nastawienie złodzieja zmieniło się.
Przybliżyła się do ukochanego i
dotknęła jego policzka. Ciepło uśmiechnęła się i rzekła:
– Musimy to zakończyć.
– O tak, w tydzień, geniusz –
powiedział zdawkowo.
– Przestań chłopie i ogarnij się –
syknęła trochę za ostro. – Mamy Selenę, a i jeśli poprosimy Joshuę o pomoc, to…
– Ty jesteś świadoma, że jeśli
cokolwiek mu powiemy, to szybciej nałoży mi kajdany na nadgarstki niż da nam
czas na wyjaśnienia?
Anadeath trochę pokręciła głową,
wiedząc, że Kaito ma po części rację. A nawet w większości. Samo niezadowolenie
z tego pomysłu wypływało z niego, uderzając prosto w dziewczynę. Nie miała
żadnych złudzeń odnośnie stanowiska ukochanego.
– Głosowanie? – zaproponowała
niepewnie.
– Nawet ja wiem, że nie będzie ono
sprawiedliwe – wtrąciła się Selena.
Również była świadoma tak oczywistego
faktu, ale nic innego im nie pozostało niż liczyć na pomoc Joshui i jakiś
genialny plan z jego strony.
– A
ja nie mogę wziąć udziału w głosowaniu? – usłyszała głos dochodzący z
kuchni.
Spojrzała w kierunku pomieszczenia i
ujrzała stojącego przy blacie Crime’a, który wyglądał na dość niezadowolonego.
Blady uśmiech przyćmiewał urodę mężczyzny, a wyraźnie niknięcie w oczach
sprawiało, iż Anadeath przypomniała sobie obietnicę złożoną przyjacielowi.
– Zapomniałam – szepnęła.
– Nawet
nie próbuj nic mówić. Żyję już na tym świecie wystarczająco długo, by wiedzieć,
że czasami należy się wycofać – wytłumaczył. – Jestem tylko duchem. Ty człowiekiem. Jeśli zniknę z tego świata na
rzecz ciebie, będę dumny ze swojego poświęcenia. Bo w końcu moje istnienie
będzie warte więcej niż głupie świecidełko.
Kobieta przełknęła ślinę, z trudem
akceptując słowa towarzysza. On także cierpiał – widziała w jego oczach ból,
rozczarowanie i pogodzenie się z losem, który go czeka. Jedynie Anadeath nie
mogła tak po prostu dać mu umrzeć. Nie umiała żyć ze świadomością, że przez jej
błędną decyzję skazała tak bliską osobę na wieczną nieświadomość.
– Anadeath? – spytał Kaito, gdy
dostrzegł, że nie ma z dziewczyną kontaktu.
Upadła na kolana, zalewając się łzami.
Zasłaniała swą twarz przed widokiem najbliższych, ale nadal nie umiała
całkowicie odgrodzić się od nich. Chciała spokoju, żeby wszyscy zostawili ją.
– Przepraszam, przepraszam, przepraszam
– mówiła niemal szeptem.
W tejże chwili poczuła jak silne ramiona
oplatają jej smukłą talię. Wyraźnie zaskoczona uniosła głowę i spojrzała na
znajdującego się obok niej Kaito. W ciszy tulił ją do siebie, jakby pojmował
emocje, które targały sercem młodej dziewczyny.
Anadeath przyjęła jego troskę i z całej
siły wbiła się w mężczyznę, błagając, by jej nie puszczał.
Jej wyzwolenie oznaczało śmierć Crime’a.
Obiecała mu pomoc, a jednak ciąg wydarzeń doprowadził do momentu bez wyjścia.
Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi w tak krótkim okresie czasowym. Sama musiała
jeszcze uporać się z trudnościami, ale nadal była wściekła i rozgoryczona swoją
osobą. Mimo wszystko złamała obietnicę.
– Nie
płacz – rzekł Crime. – Powinnaś
zachować łzy na szczęśliwe dni…
Rozumiała, co mówił do niej ukochany
towarzysz, ale nadal chciała zmienić ten koszmar w szczęśliwe zakończenie. Nic
jednak nie zwiastowało nadejścia dobrych dni.
– To ja pójdę do Joshui – odezwała się
niespodziewanie Selena, zaraz zatrzaskując za sobą drzwi.
Nawet nie usłyszała, w którym momencie
dziewczyna zdążyła wyjść z pokoju i znaleźć się tuż obok samego wyjścia. Może
nie miało to nawet najmniejszego znaczenia? Dzięki tej niewygodnej sytuacji
Kaito nawet nie oponował, gdy Selena wspomniała o rozmowie z Joshuą.
– Już? Przestaniesz? – spytał ciepło
Kaito.
– Nie.
Chłopak westchnął.
– Nie możesz nic poradzić na to, co się
wydarzyło i wydarzy – powiedział.
– Naprawdę jestem tego świadoma, ale
ile to razy powtarzałam sobie, że dam radę. W najtrudniejszej chwili jednak nie
poradziłam sobie.
– Jesteś człowiekiem i masz prawo do
takich czynów – pocieszał ją, ale nadal było to za mało.
– A jeśli zginiemy? – zapytała,
wiedząc, że i taka możliwość istnieje.
– Przynajmniej próbowaliśmy wszystkiego,
by zmienić bieg wydarzeń – odpowiedział konkretnie. – I tak to przez ciebie!
– Co przeze mnie?
– Przez ciebie zacząłem się starać!
Naprawdę pogodziłem się ze wszystkim, ale kiedy cię poznałem, przekonałaś mnie
do swoich racji!
Anadeath uśmiechnęła się słodko, po
czym pochwyciła mężczyznę za kołnierzyk i przyciągnęła do siebie, wbijając
swoje usta w jego. Namiętnie całowała delikatne wargi Kaito, nie puszczając,
nawet gdy próbował ją od siebie odsunąć.
Kiedy w końcu odepchnął dziewczynę i
zapytał:
– Ile
razy jeszcze wymusisz na mnie pocałunek?
–
Tyle razy byś się we mnie zakochał – odpowiedziała.
W
momencie gdy zapragnęła dokończyć myśl, zrozumiała, iż ręka Kaito wędruje w
okolice jej talii. Zaskoczona spojrzała chłopakowi w oczy, lecz ten natychmiast
przysunął ją do siebie, kończąc pocałunek po swojemu. Jako ten pierwszy i jako
ten ostatni, który to inicjuje.
–
Zaraz się porzygam – odezwał się
Crime, któremu nie było w interesie oglądać dwójkę nastolatków.
–
Możesz wyjść – powiedziała w myślach
dziewczyna.
–
I przegapić takie kino akcji? NIGDY! – odparł
ostro. – Jesteś moją małą przyjaciółką i
póki tu jestem ten małpiszon – wskazał na Kaito –nie przekroczy linii!
4 Rozdziały i koniec! Buhaha!
Rozdział 30 - Pył
– Nie wierzę, po prostu w to nie wierzę
– mówiła raz za razem Selena, idąc tuż obok milczącej Anadeath.
Opowieść, która została przekazała
kobiecie w kawiarni, zakończyła się i młode dziewczyny, idąc za własną decyzją,
postanowiły przejść się do domu Kaito. Miały w planach zdecydować się, co
zrobić dalej, choć Selena wciąż nie potrafiła przyswoić kilku faktów. Jednak
tym, co najbardziej zaskoczyło Tokori, nie były informacje o przeznaczeniu
Anadeath i innych błahostkach, a sceny pocałunku Kaito Kida i BlackRoses.
– Możesz już przestać? – spytała
Anadeath, nie wyobrażając sobie reakcji Kaito, który nadal nie był świadomy
fanatyzmu Seleny na tle miłosnym.
– Nie, nie, nie! – powtórzyła. – Jejku, nawet nie podejrzewałam, że zaszliście
tak daleko. Ale… Sami w domu i nic między wami nie zaszło? Nie ma jakiegoś
małego Kaito czy coś… – mówiąc to, dotknęła okolic brzucha Anadeath.
McHerish odskoczyła jak porażona.
– Nie, nie ma! – krzyknęła. – Byłam za
bardzo zajęta dołowaniem się, a przede wszystkim wciąż obok nas był Crime.
– Czyli twoja odmowa nie ma nic
związanego z twoim dołkiem – ciągnęła dalej, nie oszczędzając w żadnym stopniu
ukochanej przyjaciółki. – Ale zaskoczyłaś mnie! Zawsze podejrzewałam, że Kaito
Kid i BlackRoses używają jakiś sztuczek, lecz do tego stopnia? Nigdy.
– Uwierz mi, że mnie też! – podkreśliła
Anadeath. – Teraz jednak nie powinniśmy się zajmować takimi problemami. Trzeba
rozwiązać sprawę i zakończyć ten cykl. Wiem, że odnaleźć kryształ będzie trudniej niż przekonać cię, że między mną i Kaito
do niczego takiego nie doszło, ale trzeba to zrobić. Nie mamy innego wyboru.
– Zgadzam się. Ja najpierw bym
zadzwoniła po Joshuę – zaproponowała niespodziewanie Selana.
– Oszalałaś?
– On jest cholernie dobrym detektywem,
Ana! – rzekła stanowczo. – Mamy umiejętności, mamy broń, ale nikt z nas nie ma
takiej głowy jak tamten chłopak.
– Rozumiem twój punkt widzenia i sama
chciałabym go zwerbować, ale mam wątpliwości.
Zatrzymały się dokładnie przed domem
Kaito.
– Zwróciłaś się do mnie, więc i do
niego się zwróć! – Selena wyraźnie podkreśliła, że nie ma zamiaru odpuścić w
tej kwestii. – Czas to zakończyć.
– Dobrze, ale jeszcze Kaito musi się
zgodzić – powiedziała Anadeath.
Nagle drzwi domu otworzyły się. W progu
stanął zaspany i, zarazem, wyraźnie zaniepokojony Kaito. Na nogach miał jeszcze
założone ulubione ciapy, a w ręku trzymał kubek z zaparzoną kawą. Powzdychiwał,
równocześnie nieustannie tupiąc lewą nogą. Anadeath nie miała wątpliwości, że
szykują się kłopoty. Wyszła bez żadnej zapowiedzi, nawet nie dając Kurobie
czasu na przyswojenie nowej wiadomości.
– Przepraszam – pisnęła niewinnie,
wymuszając uśmiech.
Kaito, nic nie odpowiadając, wszedł do
środka i zamknął za sobą drzwi. Anadeath nie miała żadnych obiekcji; chłopak
był wściekły. Postąpiła niemądrze i lekkomyślnie, ale jej decyzja przyniosła za
sobą same zalety.
Uśmiechnęła się w stronę Seleny i
odparła:
– Wejdziesz? Kaito chyba akurat zrobił
kawę.
Przyjaciółka kiwnęła jedynie głową,
wyglądając na równie zdumioną, co Anadeath. Jednak dość szybko ogarnęła się i
zaraz przeszła przez całą głuchość chodnika wraz z McHerish. Obie stanęły przed
wejściem i niepewnie pociągnęły za klamkę, martwiąc się nadal, czy Kaito zechce
wysłuchać ich wytłumaczenia.
– Kaito? – spytała Anadeath, choć
dokładnie wiedziała, gdzie znajduje się jej ukochany.
Wskazała Selenie miejsce, w którym
najczęściej przesiadywał, po czym obie ruszyły do salonu.
Kaito siedział na skórzanej sofie,
nadal popijając z kubka, który trzymał, stojąc w progu. Nie spoglądał na
dziewczyny, choć był świadomy ich obecności. Możliwe, że cierpliwie czekał na
wyjaśnienia, ale Anadeath podejrzewała, iż najzwyczajniej świecie droczy się z
nimi.
– Przestaniesz? – odezwała się,
wiedząc, że należy kończyć tę maskaradę.
– Nie – odpowiedział chłopak.
W tym momencie Selena wyszła przed
Anadeath, nie ukrywając swojej złości i rozgoryczenia.
– Anadeath podjęła słuszną decyzję,
przychodząc do mnie. Czas to zakończyć! – krzyknęła. – Nie zachowuj się,
proszę, jak stary ty, ale jak nowy ty. Nie ma to sensu, ale chyba pojmujesz, co
mam na myśli?
–Właśnie staram się zrozumieć, dlaczego
ta dziewczyna podjęła decyzję bez wcześniejszego skonsultowania mnie z nią –
powiedział nieco poważniejszym tonem.
– Czyli jednak po prostu martwiłeś się
o wybrankę swojego serca?
Pytanie Seleny wyraźnie wytrąciło Kaito
z równowagi, gdyż prędko schował się za kanapą, za nic nie chcąc pokazywać
swojej twarzy. Sama dziewczyna – wyraźnie dumna ze swojego dzieła – obeszła,
niczym niewinne zwierzątko, mebel i uśmiechnięta przysiadła obok Kuroby.
– Odejdź! – syknął.
– Oj, cicho, cicho – rzekła,
zasłaniając mu usta ręką. – Anadeath nie chciała uchylić rąbka tajemnicy, ale
ja wiem swoje. Mężczyzna plus kobieta w jednym domu przez taki szmat czasu, to
idealny przepis na dziecko.
Gwałtowanie Kaito odwrócił się w stronę
Anadeath, przyszywając ją surowym wzrokiem.
– Coś ty jej naopowiadała? – spytał
złowieszczo.
– Nic! – Zaraz obroniła się. – To ta
baba napisała własną opowieść i nas tam wplotła.
– Ana… – Zamarł w półsłowie.
Sama McHerish poczuła żar ogarniający
całe jej ciało. Nieznane dotąd uczucia napłynęły do jej serca, dusząc i
niszcząc wszelkie nadzieje na życie. Krew zatrzymała się przy oczach, po czym
spłynęła krwawymi łzami, skapując na drewnianą podłogę. Anadeath zachwiała się,
utrzymując równowagę jedynie dzięki stolikowi, który stał nieopodal.
Zasłoniła dłonią usta, mając wrażenie,
że zbiera jej się na wymioty. Choroba, nagły atak czy trucizna? – myśli
przebiegały przez umysł z prędkością światła. Spojrzała wątpliwie na Selenę,
ale ta również wydawała się zaskoczona nagłym atakiem, który skoncentrował się
na dwójce złodziei.
Anadeath złapała się kurczowo za pierś.
Czuła, jakby za moment serce miało wyrwać się z piersi i opaść tuż przed nią,
kończąc życie, o które tak walczyła.
Po kilku sekundach krzyknęła, osuwając
się na podłogę. Nie miała już energii i determinacji, by walczyć z niewidzialną
siłą. Była za słaba, za uległa. Oddawała
się nieznanej mocy. I choć słyszała krzyki najdroższej przyjaciółki, odgłosy
konania ukochanego nic nie mogła z tym zrobić.
Jednakże gdy tylko zamknęła powieki,
cichy, ciepły głos odbił się echem w jej umyśle. Słowa, które wypowiadał, były
dla kobiety niezrozumiałe, ale miała pewność, że każą jej wstać i walczyć
dalej.
Uniosła powieki i spojrzała przed
siebie. Drobinki złotego pyłu zawirowały obok niej, kumulując się w jedną
całość. Połączone ze sobą kuleczki stworzyły cyfry, które objawiły się tuż
przed oczyma Anadeath. W pierwszej chwili nie potrafiła w nie uwierzyć, ale
były one prawdą. Nie kłamstwem, nie marą, nie snem, a rzeczywistością.
– Został nam tylko tydzień – szepnęła,
kiedy zrozumiała, że ostateczne odliczanie się rozpoczęło.
A kiedy kolejny rozdział, to już niespodzianka, która Was ucieszy! - a przynajmniej mam taką nadzieję...
Rozdział 29 – Ostatni raz
Anadeath
„Widzę, że czymś się martwisz, dlatego chcę ci pomóc. Nie
naciskam, bo jestem córką policjanta, więc rozumiem, że o niektórych sprawach
nie chce się mówić. Jednak wiedz, że jeśli będziesz gotowa na rozmowa, to
telefon w łapę i jestem za pięć minut!” – Anadeath nie rozumiała,
dlaczego w takim momencie do jej umysłu dotarły wspomnienia sprzed kilku
miesięcy. Wtedy jeszcze jedynie bawiła się złodziejstwem, mając za zadanie
zabić Kaito Kida. Były to łatwiejsza i przyjemniejsze zadania, którym mogła
sprostać, lecz dziś widziała, jak bardzo zmieniła się od tamtego czasu. Może
właśnie słowa Seleny, które tak mocno utkwiły w jej pamięci pozwoliły zrozumieć,
że coś jest nie tak. Próbowała walczyć sama, przeciwstawiając się
przeznaczeniu, ale obok niej byli i inni ludzie. Mimo że Selena i Joshua nic
nie pamiętali, tamtego pamiętnego dnia w galerii zdecydowali się na krok, który
przeczył im dotychczasowemu zachowaniu. Polegała jedynie na Kaito i Crimie, ale
to było za mało. Należało skończyć grę z przeznaczeniem i w końcu pokonać
potwory, które chowały się za nią samą. Zostało może kilka miesięcy do śmierci,
więc niczym nie ryzykowała. Ostatnia nadzieja w postaci dziennica bezpowrotnie
zniknęła, ale może ogień miał rację. Może wcale nie potrzebowała odpowiedzi w
takiej formie.
Uśmiechnęła się nieznacznie, podchodząc do telefonu
komórkowego, którego nie używała od czasów wydarzeń z galerii handlowej i podwójnej
randki. Numer Seleny wciąż wyświetlał się, czekając, aż ktoś naciśnie na symbol
słuchawki i zadzwoni.
– No, nie bądź tchórzem – powtarzała sobie na głos Anadeath.
– Dasz rację.
Zamknęła oczy i prędko nacisnęła na powierzchnię
telefonu, wierząc, że teraz już nie może się cofnąć. Podjęła ważną decyzję i
miała nadzieję, że w związku z nią się nie pomyliła.
Minął jeden sygnał, potem drugi i trzeci… Za
każdym razem jej serce biło jak szalone, krzycząc, by natychmiast rzuciła
telefon daleko za siebie. Jednak trzymała kurczowo w dłoniach aparat,
nieustannie tłumacząc sobie, iż wystarczy tych tajemnic.
– Słucham?
– nagle usłyszała głos dobiegający zza słuchawki. – Anadeath, to ty? Jeśli tak powiedz coś!
– Jeśli jest ktoś obok
ciebie, to udawaj, że to pomyłka. Proszę – dodała po chwili McHerish.
– Ojejku,
to tylko ty Joshua? Już świruję od tego wszystkiego! – powiedziała jak
gdyby nigdy nic Selena. – Czemu dzwonisz?
Coś się stało?
– Ukrywałam się przed pewnymi
ludźmi od czasu tamtego zdarzenia. Nie pamiętasz go, ale na mnie wywarło duży
wpływ, gdyż na moich oczach zginął chłopak, którego nie znałam. Moje włosy są
koloru ognia, a ja sama nie mogę sobie poradzić ze stresem, ale wiem, że już
dość ucieczki. – Wzięła głęboki wdech, przygotowując się na to, co zamierza
oświadczyć. – Potrzebuję pomocy, dlatego proszę cię o spotkanie. Wiem, że nie
byłam dobrą przyjaciółką, ale Kaito i ja sami nie damy sobie z tym rady.
– To kiedy
się chcesz spotkać?
– Za godzinę w kawiarni, w
której kilka razy się spotkałyśmy. Wiesz, o którą chodzi? – dopytała, nie chcąc
mieć później problemów z odnalezieniem się.
– Oczywiście,
że tak. Już pędzę!
Selena zaraz rozłączyła się. Mcherish również
wiedziała, co ma teraz uczynić. Chwyciła za ciepły płaszcz, po czym włożyła go
na siebie. Wyszła z pokoju, zeszła na sam dół i równocześnie napisała wiadomość
do Kaito, mając nadzieję, że chłopak nie zechce ją powstrzymać. Za długi już
czas ona sama się powstrzymywała przed decyzjami.
– Nie, już wystarczy ucieczki!
Stanęła przed drzwiami wyjściowymi, biorąc
głęboki haust powietrza. Wyciągnęła niepewnie przed siebie dłoń i zaraz
dotknęła nią klamki. Impulsy przeszły przez jej ciało, jakby dotknęła przewodu
elektrycznego. Zmrożona zatrzymała się w jednym miejscu, lecz zaraz zmusiła
siebie do działania. Popchnęła drzwi i wyszła do ludzi, pędząc jak szalona do
kawiarni, gdzie miała się spotkać z Seleną.
***
Stukając opuszkiem palca o metalowy stolik,
Selena nie tylko obwieszczała, jakie emocje nią właśnie targają, ale także iż
czeka na konkretne wyjaśnienia ze strony Anadeath. Wyraźnie wściekła i
zniesmaczona zachowaniem i nieodpowiedzialnością przyjaciółki, ale zarazem
wyrażała ogromną radość, iż widzi zdrową McHerish.
W samej kawiarni znajdowało się nie więcej niż
trzy osoby, w tym ekspedientka, która z zastanowieniem spoglądała na dwie,
milczące kobiety, siedzące w samym kącie pomieszczenia. Dbało ono o swój
wizerunek, serwując ciepłą i aromatyczną kawę, której sam zapach unosił się na
dobre kilka metrów od samego budynku, zapraszając potencjalnych gości do
wstąpienia. Sam wystrój był raczej skromny i obfitował w brązy i kremowe
kolory, które jak na złość pasowały do stroju Seleny.
– Gadasz czy ja mam zgadywać? – zapytała w końcu
Selena, zaczynając się niecierpliwić.
– Wiem, już mówię – zaskomlała Anadeath. –
Uciekłam, nie dawałam znaku życiu i teraz pojawiłam się ponownie w twoim życiu,
ale potrzebuję pomocy.
– Masz minutę, by łaskawie wyjaśnić mi, co się
dzieje!
– Ja… – zaczęła wątpliwie – … jestem BlackRoses.
– To ci nowina – odparła żartobliwie Selena.
– Ale… Od kiedy? – Sama Anadeath nie mogła
uwierzyć w obojętność przyjaciółki, która wydawała się znać prawdę od dłuższego
czasu, bo czy istniał inny powód takiego zachowania?
– No… Trochę już minęło – stwierdziła,
przewracając oczyma. – Znałam cię i
powoli domyślałam się prawdy. Powiedziałam przecież ci kiedyś, że jeśli
będziesz potrzebowała pomocy, to uzyskasz ją ode mnie.
– Selena, ty…
– Domyśliłam się, co kryło się za twoimi
zachowaniami, i dlaczego znikłaś, lecz nadal mam wątpliwości dlaczego to
wszystko czynisz – przerwała, kontynuując swoją myśl.
Anadeath westchnęła, nie wiedząc, od jakiego
miejsca powinna zacząć opowieść. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w życiu
nastolatki, aż obecnie nie wierzyła, że ta historia dotyczy niej samej.
Ktokolwiek mógłby pomyśleć, iż to tylko wybujała wyobraźnia młodej dziewczyny,
lecz wszystko było prawdą. Nie kłamstwem, nie marą i nie snem – a
rzeczywistością.
Napiła się z filiżanki i przymrużyła oczy,
wyobrażając sobie, iż to całe zło mija, a ona w końcu może szczęśliwie wyjść za
mężczyznę, którego tak pokochała. Jeszcze dziś nie było to możliwe do
spełnienia, ale jeśli to zakończy, to czemu nie? Miała przed sobą całą
przyszłość. Nie potrafiła jej zmarnować tylko dlatego, że nie potrafiła komuś
zaufać.
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym przysunęła
się bliżej Seleny i rozpoczęła przydługą opowieść od samego początku. Nie
pomijając żadnego szczegółu, faktu, mówiła historię jej własnego życia…
Sorry, że tak długo nie było rozdziału, ale wszystko się wyjaśni już niedługo, a dziś życzę miłego czytania, kochani! Dzięki za to, że tu jesteście!
Rozdział 28 - Prawda
Anadeath
Czy był to tylko zły sen? Może
wspomnienie z przeszłości lub pojedyncza wizja dotycząca przyszłości? Anadeath
z trudem rozumiała rzeczy, które się działy wokół niej. Raz sądziła, iż zagadka
tajemniczego pamiętnika zostanie rozwiązana, a raz traciła wszelkie nadzieje na
odkrycie prawdy i odnalezienie kryształu.
I Kaito, i Crime byli przy niej, lecz z
samej obecności nic nie była w stanie wynieść. Czasami zastanawiała się, czy
przypadkiem nie wyjść w końcu w ukrycia i potowarzyszyć ukochanemu w jego
misjach. Jednak teraz najważniejsze było, by pozostać w cieniu i się nie
wychylać.
Anadeath nie ukrywała, że nuda
doskwierała jej niemiłosiernie. Nie mogła oczywiście narzekać na towarzystwo
ducha, lecz ostatnimi czasy jego milczenie stawało się coraz to bardziej
denerwujące i nieznośnie. Bardzo często zawieszał się w powietrzu, spoglądając
w jedną stronę, jakby nad czymś myślał. Wielokrotnie zagadywała go, lecz
odpowiedzią na jej pytanie było tylko burknięcie, ewentualnie kiwnięcie głową.
Denerwowało ją ów zachowanie, ale w jakimś stopniu akceptowała decyzję
przyjaciela. Czasu było coraz mniej, a oni ani trochę nie zbliżyli się do
rozwiązania zagadki. Śmierć Anadeath wiązała się również z końcem Crime’a, co
nie było ciekawą perspektywą dla ich obu.
Dlatego siedząc w domu Kaito i
przeglądając kolejne strony internetowe w poszukiwaniu odpowiedzi, McHerish nie
spodziewała, że ów dzień będzie inny niż poprzednie. Tego popołudnia również
miała zaszczyt poznać nowy stan Crime’a, lecz po kilku minutach ciszy nagle
przyszła zmiana, która doprowadziła do zupełnie nowych wniosków i teorii.
– Przed
zniknięciem ojciec przeszukiwał twój pokój – powiedział niepewnie duch.
Anadeath odwróciła się w jego stronę,
napotykając zaraz oczy skierowane prosto na nią.
– To nie jest żart? – zapytała, chcąc
się upewnić, iż Crime’a nie nawiedził duch humoru.
– Nie.
– To łaskawie powiesz mi, dlaczego o
czymś tak ważnym nie powiedziałeś mi wcześniej! – krzyknęła, podnosząc się z
fotela i podchodząc do towarzysza. – Dlaczego?
– Nie
wiem. –Wzruszył ramionami. – Chyba po
prostu się bałem. Tyle to ukrywałem, że nie wiedziałem, czy jest sens w tej
chwili jeszcze bardziej dołować.
– No
brawo! – wrzasnęła Anadeath. – A łaskawie powiesz mi, skąd przyszła ta nagła
decyzja, by mi jednak oświadczyć taką informację?
– Ja…
Nie mogę tego ujawnić… – odpowiedział wątpliwie. – Przepraszam, ale już naprawdę, Anadeath, nie wiem, co się ze mną
dzieje.
Odwrócił się i natychmiast przeszedł
przez okno, wychodząc na ulicę. Anadeath zareagowała niemal natychmiast. Ani
razu nie pomyślała, by obrazić przyjaciela, lecz nie sądziła, iż jej słowa będą
tak ostre. Może się obraził, pomyślała,
zaraz podchodząc do okna, które było otwarte. Wychyliła się, lecz nie była w
stanie dostrzec sylwetki Crime.
– No co jest? – zapytała, nie pojmując
jego irracjonalnego zachowania.
Zła na niego, i równocześnie na siebie,
wróciła przed monitor, obok którego leżał tajemniczy dziennik. Nie wiedząc
czemu, sięgnęła po niego, otwierając na stronie, na której pojawił się ostatni
wpis. Przeczytała go ponownie, lecz nic nie wyniosła ze słów, które już znała.
Zabawnym było, jak bardzo się starała, choć żadnych efektów nie była w stanie
dostrzec. Miała wrażenie, że oddala się od wszystkiego, co było jej bliskie
jeszcze na początku misji. Zauważała zmiany, jakie nastąpiły w jej życiu i jak
ona sama stała się zupełnie inną osobą. Wciąż pragnęła być dawną Anadeath
McHerish, ale kogo próbowała oszukiwać? Stała się zimna, oddalona od ludzi,
opryskliwa i nietolerancyjna. Myślała o sobie, gdy wokół było tylu ludzi, o
których warto było pomyśleć.
– Co się ze mną dzieje? – spytała,
biorąc głęboki haust powietrza.
Od niechcenia przewróciła kolejną stronę
notatnika, jakby wierzyła, że znajdzie na pustej stronie kolejną informację.
Zaśmiała się pod nosem i przeniosła wzrok na ekran, gdzie wyświetliło jej się
kilka wyników w wyszukiwarce. Nic wartościowego, ale przynajmniej przejrzała
już część stron.
Jednak w pewnym momencie coś ją tknęło.
Nadal przed nią leżał otworzony dziennik, lecz nadal nie spojrzała na stronę,
którą uznała po prostu za pustą. Może to ciekawość, a może jakaś inna siła
pokierowała nią, by po prostu przenieść wzrok na kartę.
– To niemożliwe… – szepnęła.
Podniosła się gwałtownie, chwytając
dziennik w obie ręce. Tak jak pierwszego dnia piękne, zdobne litery pojawiły
się na całej stronie, gdzieniegdzie ukazując brązowe plamy i wyblakłe fragmenty
kart, z których nic już nie mogła odczytać. Miała spełnić warunek, a jednak nie
wydarzyło się nic, co mogłoby potwierdzić ów regułę. Jednak czy teraz cokolwiek
się liczyło? Tekst był przed nią. Wystarczyło tylko zajrzeć i ujrzeć to, co
było ukryte przez lata.
– „Kolejna porażka” – przeczytała
pierwsze zdanie. – „Eksperyment zawiódł, choć tak mocno się starałam. Mój
ukochany jest częścią mnie. Czuje to, wiem. Jednak jesteśmy jeszcze daleko od
mocy, która pozwoli być nam razem na wieki. Me serce krwawi, a jego ciało z
trudem podtrzymuję. Umiera na mych oczach, wierząc, że chcę go zabić, lecz ja
pragnę go tylko uratować. Moc jest z nami. Czuję magię i przeznaczenie, które z
nas wypływa. To pozwoli nam…”.
Urwany fragment zdania sprawił, iż Anadeath
zagryzła wargę tak silnie, iż po jej skórze popłynęła czerwona strużka krwi,
która po chwili spadła na biały dywan. Dlaczego
akurat w takim momencie? – zapytała, już pragnąc zamknąć dziennik, lecz
przed tym powstrzymała ją krótka notatka, zawarta niemal w samym rogu strony.
– „Moja droga siostra w końcu jest
silna” – szepnęła. – „Jestem obok niej, strzegę ją, lecz nie jestem w stanie
nic więcej zrobić. Mogę tylko ją chronić…”
Rzuciła niedbale dziennik na łóżko i
gwałtownie wybiegła z pokoju, krzycząc:
– Kaito! – Jednak nie uzyskała
odpowiedzi.
Była aż nadto świadoma, że w tej chwili
znajduje się w domu całkowicie sama, lecz pragnęła z kimś porozmawiać. Może to
była tylko jej wyobraźnia, lub błędna interpretacja słów, lecz wszystko
wydawało się być prawdą. Tajemniczy chłopak, który poświęcił się dla niej, mógł
być jej bratem. Było to jakże absurdalne
stwierdzenie, ale nie widziała innego sensu przekazu, który właśnie odnalazła.
Nie,
pomyliłam się, pomyślała, kręcąc głową. Przystanęła i
szybko ruszyła z powrotem na górę, chcąc ponownie spojrzeć na zapis z notatnika.
Gdy znalazła się jednak na górze, dotarł do niej tajemniczy zapach,
przypominający dym. W pierwszej chwili zawahała się, czy wejść do pokoju. Może
to były tylko błędne przeczucia, ale jeśli miała uzyskać pewność, musiała to
zrobić.
Chwyciła za klamkę i gwałtownie
otworzyła drzwi, wkraczając do środka. Jednak nie odnalazła żadnego śladu
pożaru. Chyba jestem przewrażliwiona, pomyślała,
dotykając dłonią czoła. Dopiero gdy spojrzała w stronę łóżka, na które chwilę
wcześniej porzuciła dziennik, pojęła, co tak naprawdę wydarzyło się w pokoju.
– Nie, nie, nie!!! – krzyknęła,
przyklękując.
Sięgnęła dłońmi ku prześcieradłu, na
którym po notatniku pozostały jeszcze marne zgliszcza pokoju. Czarny pył unosił
się nad powierzchnią materiału, który w żaden sposób nie został dotknięty przez
ogień. Anadeath zaklęła, nie wierząc w
to, co się stało przez chwilę nieobecności. Jej jedyna nadzieja na przeżycie
właśnie zniknęła. Wszystko już straciło sens. Nie miała szans na walkę i na
wygraną. Wraz ze spaleniem pamiętnika zawiodła ludzi, dla których wciąż chciała
walczyć.
– Dlaczego? – zapytała cicho, skrywając
zapłakaną twarz w dłoniach. – DLACZEGO?!
– Bo znasz już odpowiedź… – usłyszała
cichy szept dobiegający dokładnie zza niej, choć w rzeczywistości nadal była
sama w pokoju.
Crime
Zachował się jak tchórz, uciekając z
pokoju przed Anadeath, ale nie miał już sił tłumaczyć jej swoich motywów czy
zachowania. Ostatnimi czasy dostrzegał zmiany, które go dręczyły. Sądził, że to
tylko zmęczenie, lecz od setek lat niczego nie odczuwał. Wszystko się zmieniło.
Miał wrażenie, że z każdym dniem coraz bardziej zanika. Docierało do niego
szczęście, wynikające z tego, iż Anadeath może w końcu odgadnie tajemnicę kryształu, lecz w jakimś stopniu nie
cieszył się równie mocno co dziewczyna.
- Co
się ze mną dzieje? – zapytał, zatrzymując się niedaleko miejsca, w którym
jeszcze jakiś czas temu mieszkała Anadeath i jej ojciec. Tamte dni były
spokojniejsze niż dzisiejsze. Wtedy jeszcze nie zastanawiał się nad sensem
swojego istnienia czy nad tym, kim kiedyś był. Nie ukrywał tego, że chciał
odkryć prawdę, lecz porażki nie bolały tak mocno jak teraz.
Wiedział, że czas się kończy. Nie
chciał jeszcze bardziej niepokoić Anadeath, ale w pewnym momencie pojął, iż
prawda w końcu musi ujrzeć światło dzienne. Do tej pory nie odkrył, dlaczego
rodzic towarzyszki zaczął przeszukiwać jej pokój, ale musiał być ku temu jakiś
powód.
Niespodziewanie Crime spojrzał w boczne
lusterko samochodu, który stał zaparkowany przy chodniku. Uśmiechnął się
delikatnie, patrząc w sobie odbicie. Może minęło tylko dziesięć, a może i
więcej, sekund, lecz wtedy dotarło do niego, że przecież nigdy wcześniej nie
był w stanie dostrzec swojego odbicia. Odsunął się gwałtownie od samochodu i
szepnął cicho, jakby bał się, że ktokolwiek go usłyszy:
- Ja
byłem kiedyś człowiekiem…
Ciąg dalszy nastąpi ;)
Już wszystko wyjaśniałam, więc więcej nie będę pisać. Miłego czytania i mam nadzieję, że dotrwam do końca opowiadania.
I jeszcze wstawiam zwiastun Granicy Olimpu ;)
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)
About Me
Popular Posts
-
ANADEATH Wiedziała doskonale, że Kaito najprawdopodobniej użył takiego samego zaklęcia jak ona podczas napadów. Jednak w jego taktyc...
-
Pośpiewując radośnie, smażyła naleśniki, które z uciechą pałaszował jej ojciec. Jone McHerish próbował znaleźć odpowiedzi, pozwalając s...
-
Bluzka, spódnica, kolejna bluzka, sukienka, czapka… Wszystkie po kolei lądowały niebezpiecznie na podłodze obok zniecierpliwionego Crime’...